Mecz, który miał być dla Łukasza Skorupskiego kolejnym polem do popisu, okazał się przedwcześnie zakończonym koszmarem. Polski bramkarz nie miał nawet okazji zbytnio się wykazać w starciu z wiceliderem Serie A Napoli, bo już po 25-ciu minutach musiał zejść z boiska, a przy golu Andre-Franka Zambo Anguissy w 18. minucie nie miał wiele do powiedzenia.
Sam uraz był dość tajemniczy, kamera po prostu nagle pokazała gotowego do gry rezerwowego bramkarza Federico Ravaglię, a po chwili Polak ewidentnie cierpiąc, schodził z boiska. Kulał jednak na prawą nogę i pojawiło się podejrzenie, że mogło się to stać przy próbie interwencji przy bramce dla Napoli. Na oficjalną diagnozę trzeba było czekać niemal cały dzień, ale w końcu dowiedzieliśmy się, co dolega Polakowi. Skorupski uszkodził mięsień przywodziciela i będzie przez to pauzował przez trzy tygodnie.
Dla samej Bologni to bardzo złe wieści. Trzy tygodnie to nie jest może jakoś szczególnie wiele, ale powaga urazu dyktowana jest też przez moment sezonu. Zaś ten jest dla klubu wyjątkowo paskudny pod kątem nieobecności ostoi w bramce. Zespół Skorupskiego wkroczył w kluczową fazę walki o grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Obecnie zajmują dające ten przywilej 4. miejsce, ale mają tylko punkt przewagi nad Juventusem, a ogólnie między trzecim a ósmym miejscem w Serie A jest tylko sześć punktów różnicy.
Sam terminarz też jest naładowany pod kurek i to trudnymi meczami. Do końca kwietnia, czyli mniej więcej tyle, ile powinna potrwać pauza Polaka, Bologna zagra na wyjeździe z Atalantą Bergamo (13.04), u siebie z Interem Mediolan (20.04) i znów w delegacji z Udinese (27.04). A to tylko mecze ligowe, bo po drodze jest jeszcze rewanżowe starcie półfinałowe w Pucharze Włoch z Empoli (24.04). Tyle dla nich dobrego, że pierwszy mecz wygrali 3:0 i raczej jest po ptakach dla ich rywali.
Wygląda więc na to, że w bardzo newralgicznym momencie Bologni zabraknie jednego z jej najmocniejszych graczy. A nawet dwóch, bo kontuzjowany jest też pomocnik Lewis Ferguson (też trzy tygodnie przerwy). Skorupski najpewniej będzie się ścigał z czasem, by zdążyć na 4 maja, gdyż wtedy kolejny piekielnie ważny mecz domowy z Juventusem.