Arkadiusz Milik może uchodzić za zdecydowanie największego pechowca sezonu. Jak dotąd nie wyszedł na murawę w żadnym meczu nawet na minutę. Najpierw długo leczył kontuzję kolana, której nabawił się tuż przed Euro 2024. Na początku stycznia zaś, gdy już wydawało się, że wróci do gry, na treningu doznał urazu łydki. Włoska "La Gazzetta dello Sport" informowała wówczas, że przerwa przedłuży się o kolejne kilka tygodni. Kontuzji wciąż jednak nie wyleczył.
Na początku lutego gruchnęły informacje, że polski napastnik opuścił Turyn i kontynuuje leczenie w Polsce. Później zaś sam piłkarz opublikował nagrania z zajęć ze swoim trenerem personalnym. Nadal nie było jednak wiadomo, kiedy możemy się spodziewać jego powrotu do gry. We wtorek 11 marca nowe wieści w tej sprawie przekazał portal goal.pl.
Wedle jego informacji Milik spędził miesiąc na rehabilitacji w Warszawie, ale wrócił już do Turynu i przeszedł do jej kolejnego etapu. Na razie trenuje indywidualnie na murawie. Do zajęć z całym zespołem ma dołączyć za tydzień lub dwa i pracować na pełnych obciążeniach.
To jednak nie gwarantuje mu automatycznego powrotu do składu Juventusu. Polak będzie musiał jeszcze dojść do odpowiedniej formy fizycznej. Według goal.pl najwcześniej jego debiutanckiego występu w tym sezonie możemy spodziewać się w okolicach kwietnia. Nie wydaje się jednak, by otrzymywał wiele szans. Już w poprzednim sezonie przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z Dusanem Vlahoviciem, a zimą do zespołu dołączył jeszcze jeden napastnik - Ranadal Kolo Muani, który od początku radzi sobie znakomicie. W 10 meczach w nowym klubie strzelił już pięć goli i zaliczył dwie asysty.
Niepewna jest także przyszłość Milika w kontekście następnego sezonu. Choć formalnie pozostanie mu jeszcze rok do wypełniania kontraktu, włoska "La Gazzetta dello Sport" jest przekonana, że Polak zostanie latem sprzedany. W gronie potencjalnych zainteresowanych wymienia się Besiktas Stambuł, Atalantę Bergamo, Real Betis czy Galatasaray Stambuł.