Włosi ogłaszają ws. Szczęsnego. "Jak grom z nieba"

"Telefon z Barcelony był jak grom z jasnego nieba - emocje nadeszły momentalnie, a 'tak' w przeciągu kilku godzin nikogo nie dziwi" - pisze włoski dziennik "La Gazzetta dello Sport" o transferze Wojciecha Szczęsnego, który jest coraz bliżej przeniesienia się do FC Barcelony.

Wojciech Szczęsny wraca do gry na najwyższym poziomie zaledwie miesiąc po tym, jak oficjalnie ogłosił zakończenie kariery. Włosi wskazują, że jeszcze w sobotę żegnał się z kibicami na murawie Allianz Stadium Juventusu w Turynie przed meczem z Napoli, a teraz coraz mniej dzieli go od sensacyjnego transferu do Barcelony.

Zobacz wideo Szeremeta z kolejnymi nagrodami. "Nie będę musiała się bać, co będzie za ileś lat"

Szczęsny jeszcze nie podpisał umowy z Barceloną, a Włosi już myślą, czy nie zostanie tam na dłużej

"Zimny, zdystansowany i autentyczny. Były bramkarz Juventusu to nie pełen emocji gość, który przytłacza tłumy, a raczej cichy lider, który poprawia atmosferę i łatwo staje się bezpieczną przystanią w czasach trudności" - opisuje Szczęsnego John Albanese, dziennikarz "La Gazzetty dello Sport" w tekście o przenosinach Polaka do Hiszpanii. Twierdzi, że bramkarz podjął decyzję o przejściu do Barcelony już kilka minut po telefonie z klubu z ofertą. I zaznacza, że trudno mu się dziwić.

"Barcelona pomyślała o nim: tym, który zawsze chciał tam grać, ale stracił już wszelką nadzieję i zakończył karierę, choć już zdołał uzbierać odpowiednią dozę adrenaliny, żeby grać dalej. Tylko przez rok? Tak, przynajmniej na razie. Bo tym razem nie chce stawiać sobie żadnych limitów. Porozumienie z Katalończykami sprawia, że Szczęsny ma umowę do 30 czerwca, ale kto wie, czy nie mógłby grać u nich i przez kolejny rok" - ocenia Albanese.

Tak Szczęsny chciał zakończyć karierę w Juventusie. Przez ostatni miesiąc wcale nie przestał być piłkarzem

Zauważa też, że Szczęsny potrzebował sporej motywacji do wznowienia, a wcześniej ewentualnej decyzji o kontynuacji kariery. Według niego taką miały być klubowe mistrzostwa świata - w nowym formacie, latem 2025 roku jako ostatni turniej w barwach Juventusu. Ten pod wodzą nowego trenera Thiago Motty wolał jednak bardziej pasującego do stylu szkoleniowca Michele'a Di Gregorio. A Szczęsny po znacznej obniżce pensji we wciąż niedomkniętym kontrakcie z Juve zdecydował się skończyć karierę.

I tu do gry wkracza opcja gry w Barcelonie - wielkim klubie, który poza La Liga występuje teraz także w Lidze Mistrzów. Ma wszystko, czym może przekonać zawodnika do powrotu na boisko, choć ten był już jedną nogą na sportowej emeryturze. Tu "La Gazzetta dello Sport" zaznacza, że Polak sam w odezwie do kibiców Juventusu przyznał, że jeszcze nie poczuł się na dobre byłym piłkarzem. Formalnie był nim przez ostatni miesiąc, ale realnie nigdy się nim nie stał.

Szczęsny "piłkarzem europejskiego formatu", dla którego telefon z Barcelony był "jak grom z jasnego nieba"

Włosi podkreślają, że transfer Szczęsnego był możliwy dzięki temu, jak Polak - już dojrzały zawodnik - załatwił przy nim swoje sprawy prywatne. "Rodzina zamieszka w domu w Marbelli, a jego przenosiny do Barcelony nie będą dla nikogo traumatyczne" - tłumaczy John Albanese.

Nazywa Szczęsnego "piłkarzem europejskiego formatu" i wskazuje, że po Juventusie nie było opcji, żeby Polak wybrał inny zespół z Włoch, np. taki, którego celem byłoby po prostu utrzymać się w Serie A. Celował już tylko w ten sam poziom, którego doświadczył w Turynie. "Telefon z Barcelony był jak grom z jasnego nieba - emocje nadeszły momentalnie, a 'tak' w przeciągu kilku godzin nikogo nie dziwi" - czytamy w artykule.

Dla transferu Szczęsnego kluczowym dniem ma być poniedziałek - to wtedy Polak ma przejść testy medyczne i podpisać umowę z Barceloną. Być może właśnie tego dnia klub oficjalnie ogłosi jego przyjście. Nieco dłużej fanom Katalończyków przyjdzie poczekać na debiut bramkarza. Według hiszpańskich mediów będzie możliwy dopiero po przerwie na mecze reprezentacji - 20 października przeciwko Sevilli.

Więcej o: