Paweł Dawidowicz w zupełnie niezrozumiały sposób zachował się w meczu z Torino (2:3). W 20. minucie, przy stanie 1:1, nie wiedzieć czemu uderzył łokciem w twarz Antonio Sanabrię. - Po prostu idiotyczne zachowanie - skwitowali komentatorzy. Po otrzymaniu zgłoszenia z VAR-u sędzia główny nie miał litości i pokazał reprezentantowi Polski czerwoną kartkę, a także podyktował rzut karny dla turyńczyków (zmarnowany przez Sanabrię).
Po tym incydencie włoska prasa nie miała litości dla 29-latka. "Bardzo poważny błąd jak na zawodnika z takim doświadczeniem", "całkowicie zniszczył mecz Hellasowi", "pomysłowość, za którą drogo zapłacił" - pisano. A teraz napłynęły do niego fatalne wieści.
Werdykt w tej sprawie wydał Sędzia Sportowy, organ odpowiedzialny za kary i dyskwalifikacje w Serie A. Nie był on łaskawy dla Dawidowicza, który za brzydki faul został zawieszony na dwa spotkania. Ponadto będzie musiał zapłacić grzywnę w wysokości 5 tys. euro.
"Obrońca nie będzie mógł wziąć udziału w meczu rozgrywanym w niedzielę 29 września (15:00) na Stadio Giuseppe Sinigaglia z Como oraz (późniejszym - red.) spotkaniu z Venezią, odpowiednio w szóstej i siódmej kolejce Serie A" - czytamy na oficjalnej stronie Hellasu.
Dyskwalifikacja defensora to bardzo niedobra wiadomość także dla reprezentacji Polski. Dlaczego? Ponieważ przed październikową przerwą na mecze międzypaństwowe już on nie zagra. To może odbić się na jego ewentualnych występach z Portugalią i Chorwacją w Lidze Narodów. A przecież Michał Probierz chętnie na niego stawia - w czterech ostatnich spotkaniach kadry 29-latek rozegrał komplet minut.
Jeśli chodzi o Hellas, to od początku sezonu Paweł Dawidowicz wystąpił w pięciu meczów. Nie strzelił żadnego gola i nie zanotował żadnej asysty. Do dyspozycji klubowego trenera będzie dopiero na starcie z Monzą, zaplanowane na 21 października.