Miniony sezon nie był najlepszy w wykonaniu Nicoli Zalewskiego. Choć rozegrał łącznie 33 spotkania to często był przedwcześnie zmieniany lub też wchodził na boisko z ławki rezerwowych. - W reprezentacji Polski potrzebujemy Zalewskiego w formie z ostatnich meczów. Ale on musi grać w klubie, żeby się rozwijać i podnosić poziom - podkreślał w kwietniu Piotr Czachowski. Już wtedy mówiło się, że jedynym rozwiązaniem może być zmiana otoczenia, ale ostatecznie zawodnik nie zdecydował się na taki ruch.
Jednak w ostatnich godzinach temat transferu się nasilił. Pojawił się nowy chętny - Galatasaray Stambuł. "Według naszych informacji Zalewski zgodził się już na przenosiny" - informował we wtorek portal Meczyki.pl. Jedynie do uzgodnienia miały pozostać indywidualne warunki kontraktu, a cała transakcja według Nicolo Schiry miała wynieść około 10 mln euro. Tylko że okazuje się, iż w sprawie doszło do nagłego zwrotu akcji.
Jak donosi Gianluca Di Marzio, dziennikarz świetnie zorientowany w kwestiach transferowych, w czwartek 12 września do Włoch przyjechał jeden z przedstawicieli Galatasaray. Był zdeterminowany, by dopiąć kontrakt jak najszybciej, ponieważ w piątek zamyka się okno transferowe w Turcji. Ekipa ze Stambułu złożyła konkretną ofertę, która zdaniem dziennikarza, była korzystna pod względem ekonomicznym zarówno dla klubu, jak i zawodnika.
Już wcześniej media informowały, że Zalewski zarobi w Turcji pięć razy więcej niż obecnie. Tylko że ostatecznie weto postawił sam... Polak. Jak informuje Di Marzio, Zalewski miał wyrazić chęć pozostania w Rzymie. "Mimo korzystnej oferty finansowej woli pozostać w szatni Daniele De Rossiego" - czytamy.
Tym samym wydaje się, że kwestia transferu Zalewskiego jest całkowicie zamknięta. Kolejny sezon spędzi w AS Romie. Jak na razie rozegrał trzy mecze, spędzając na murawie 142 minuty. Jak na razie nie udało mu się zdobyć bramki.
Zupełnie inaczej niż w reprezentacji Polski. Wziął udział we wrześniowym zgrupowaniu, gdzie był jednym z głównych bohaterów. W meczu ze Szkocją (3:2) wywalczył aż dwa rzuty karne, z czego wykorzystał jeden. Drugą okazję na bramkę zamienił Robert Lewandowski. Dobrze zaprezentował się też w starciu z Chorwacją (0:1).