Nicola Zalewski po wrześniowym zgrupowaniu reprezentacji Polski zasługuje na szczególne pochwały. Przeciwko Szkocji wywalczył dwa rzuty karne i z jednego z nich zdobył bramkę, a przeciwko Chorwacji jego gra była jednym z niewielu pozytywnych aspektów w zespole Michała Probierza. 22-latek po kadrze wraca jednak do Rzymu, gdzie jego sytuacja nie należy do najlepszych.
Od początku obecnego sezonu Zalewski w Romie zagrał zaledwie trzy razy, a na placu gry spędził 142 minuty. Polak nie jest pierwszym wyborem trenera Daniele De Rossiego i media wieszczyły mu odejście z klubu. Poważnie zainteresowane jego usługami miało być m.in. tureckie Galatasaray, o czym informowano jeszcze w trakcie meczu Chorwacja - Polska.
A jak na tę sprawę zapatruje się sam Zalewski? "La Gazzetta dello Sport" pisze, że reprezentant Polski jest obecnie "na rozdrożu", bo jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2025 roku i czyni go drugim najsłabiej zarabiającym zawodnikiem w pierwszym składzie. 22-latek rzekomo zgarnia 350 tysięcy euro rocznie i Galatasaray kusi go znacznie większymi pieniędzmi.
Transfer do Turcji Zalewskiemu miał polecać nawet jego kolega Nicolo Zaniolo, który sam odszedł z Rzymu do Galatasaray na pół roku w 2023 roku. Roma też byłaby chętna wysłuchać oferty opiewającej na 10-11 milionów euro za zawodnika, bo przecież za rok będzie mógł on odejść za darmo.
Według "LGdS" Zalewski nie chce jednak słuchać o ewentualnym transferze. Polak uważa, że pozostanie w klubie to dla niego najlepsza opcja. Jednocześnie ma plany, by rywalizować o miejsce w składzie i nie boi się ewentualnej porażki. Za wszelką cenę chce udowodnić swoją przydatność trenerowi, który rzekomo sam widzi w nim przydatną alternatywę na lewe skrzydło.
Do tej pory 22-latek w AS Romie zagrał 109 spotkań, ale jego liczby nie powalają. Ma na koncie zaledwie dwa gole i siedem asyst. Być może przełoży jednak formę z reprezentacji na występy w klubie i znacznie podreperuje ten dorobek.