Massimiliano Allegri zdobył dwunaste w historii trofeum jako trener Juventusu i być może zarazem ostatnie. W środę ekipa Wojciecha Szczęsnego i Arkadiusza Milika pokonała w finale na Stadio Olimpico Atalantę Bergamo 1:0 po golu Dusana Vlahovicia. Na ustach całych Włoch znalazł się jednak nie strzelec bramki, ale szkoleniowiec. Wszystko przez jego niewytłumaczalne wręcz zachowanie.
W piątej minucie doliczonego czasu gry Allegri nagle wpadł w szał, zrzucił z siebie marynarkę i za chwilę obejrzał czerwoną kartkę. Szkoleniowiec zaczął krzyczeć na jednego z arbitrów, po czym zszedł do szatni. Emocje buzowały w nim nawet po zakończeniu spotkania. Jak ujawnił redaktor naczelny gazety "Tuttosport" Guido Vaciago, Allegri brutalnie go zaatakował.
Trener miał dopaść go na stadionie, grozić mu werbalnie i agresywnie przystawiać palec do nosa. - Jesteś gów***nym redaktorem. Tak, gów***nym naczelnym. Pisz prawdę w swojej gazecie, a nie to, co ci mówi klub. Przestań podlizywać się klubowi - usłyszał dziennikarz. - Wiem, gdzie cię znaleźć. Wiem, gdzie na ciebie czekać. Przyjdę i wyrwę ci uszy. Przyjdę i dam ci w pysk. Pisz prawdę - miał wykrzykiwać 56-latek.
Podczas dekoracji doszło także do sprzeczki Allegriego z dyrektorem technicznym Juventusu Cristiano Giuntolim. Włoskie media podejrzewają, że złość szkoleniowca to konsekwencja ostatnich pogłosek. Według nich Allegri po sezonie zostanie zwolniony, mimo że został mu jeszcze rok kontraktu, a jego miejsce zajmie obecny trener Bolonii Thiago Motta.
Tymczasem dziennikarz Gianluca Di Marzio twierdzi, że do zwolnienia może dojść jeszcze wcześniej. Wybuch Allegriego został odebrany w gabinetach Juventusu jako skandaliczny, nielicujący ze standardami klubu. Działacze mają rozważać wyrzucenie szkoleniowca w trybie natychmiastowym, nawet jeszcze w ten czwartek.