Gwiazdor Milanu się przyznał. Stanął przed prokuraturą

Alessandro Florenzi został czwartym włoskim zawodnikiem uwikłanym w aferę hazardową. Dwaj piłkarze - Nicolo Fagioli z Juventusu i Sandro Tonali z Newcastle United zostali już zdyskwalifikowani, a Nicolo Zaniolo z Aston Villi czeka na decyzję w swojej sprawie. Doniesienia "La Gazzetty dello Sport" wskazują, że Florenzi przyznał się do nielegalnego hazardu, ale nie podzieli losu swoich młodszych kolegów.

Włoskim futbolem w ostatnich tygodniach wstrząsnęła afera hazardowa, w którą zamieszani są Nicolo Fagioli z Juventusu, Sandro Tonali z Newcastle United i Nicolo Zaniolo z Aston Villi. W przypadku Fagiolego i Tonalego zawodnicy zostali wysłani na terapię i otrzymali karę dyskwalifikacji, odpowiednio na siedem i dziesięć miesięcy. - Nasi zawodnicy muszą zostać ukarani, ale nie porzuceni - tłumaczył Gabriele Gravina, prezes włoskiego związku. W aferę początkowo wplątany był też Nicola Zalewski, ale okazało się, że reprezentant Polski został bezpodstawnie oczerniony w mediach.

Zobacz wideo Probierz "Chrystusem" polskich trenerów. Cierpi

Do wymienionego powyżej grona zawodników w ostatnich dniach dołączył Alessandro Florenzi z AC Milanu. Włoch został objęty dochodzeniem pod zarzutem nielegalnego obstawiania zakładów i gier hazardowych, a w czwartek złożył zeznania w Turynie przed prokurator Manuelą Pedrottą.

Alessandro Florenzi uniknie kary dyskwalifikacji 

"La Gazzetta dello Sport" relacjonuje, że całe spotkanie było krótkie, ale bardzo owocne. Co najważniejsze z punktu widzenia samego zawodnika - wykluczona została kara dyskwalifikacji. Dlaczego? Ano dlatego, że Florenzi przyznał się do nielegalnego hazardu, ale podkreślił, że grał jedynie w ruletkę i nie obstawiał spotkań piłkarskich. Jego sytuacja jest więc podobna do tej, w której znalazł się Nicolo Zaniolo. Piłkarz Aston Villi zeznał, że grał tylko w pokera i blackjacka w przeciwieństwie do Fagiolego i Tonalego, którzy obstawiali mecze.

Gazeta podkreśla, że w związku z tym z karnego punktu widzenia Alessandro Florienziemu grozi wyłącznie kara grzywny, a ze sportowego nic i zawodnik będzie mógł spokojnie kontynuować karierę piłkarską. 

- Florenzi wyjaśnił swoje stanowisko, powtarzając, że absolutnie nie brał udziału w żadnym obstawianiu spotkań piłkarskich. Nie pojawiły się też żadne dowody, które mogłyby na to wskazywać. Przyznał, że grał na nielegalnych platformach i przedstawił wszystkie wyjaśnienia, o które go proszono, aby określić jego sytuację tak szybko, jak to możliwe - powiedzieli prawnicy zawodnika cytowani przez "La Gazzettę dello Sport".

Więcej o: