Gdy słyszy się o niskim Argentyńczyku z genialną lewą nogą i numerem "10" na plecach, to do głowy przychodzą Leo Messi i Paulo Dybala. Ale jeszcze niedawno wielu fanów ligi włoskiej odpowiedziałoby: Papu Gomez.
Mierzący 167 cm ofensywny pomocnik urodził się w Buenos Aires, w ojczyźnie grał w Arsenalu i w San Lorenzo. Do Europy przeniósł się w 2010 r., gdy miał 22 lata, by podpisać kontrakt z Catanią. Na Sycylii grał dobrze, w szczególności w sezonie 2012/13. Strzelił wtedy osiem goli i miał siedem asyst, dzięki czemu otrzymał oferty od Interu, Fiorentiny i Atletico, ale skusiły go pieniądze Metalista Charków. Na Ukrainie zdobył brązowy medal, ale tęskno mu było za słońcem, więc wrócił na Półwysep Apeniński, by podpisać kontrakt z Atalantą.
W latach 2014-21 był kluczowym piłkarzem w ekipie Gian Piero Gasperiniego. Zdobył 59 bramek i zanotował 72 asyst w 252 spotkaniach w barwach "La Dei". Niestety, jego piękna przygoda został przedwcześnie zakończona, po tym jak pokłócił się z Gasperinim, znanym apodyktycznym autokratą. Dochodziło do rękoczynów.
W Sevilli nie potrafił błyszczeć tak, jak w Bergamo. 10 goli i 6 asyst to nie najlepszy wynik, jak na 90 spotkań. 30 czerwca wygasła jego umowa, a mistrz świata jeszcze we wrześniu nie miał nowego klubu.
W październiku podpisał kontrakt z Monzą, ale zdołał w niej rozegrać zaledwie 40 minut, bo został złapany na dopingu, który miał zażyć w listopadzie 2022 roku. Gomez tłumaczył się, że podczas choroby stosował syrop jednego ze swoich dzieci. 35-letni Argentyńczyk wydał oświadczenie ws. dopingowej wpadki.