W zeszłym sezonie, szczególnie jesienią, Arkadiusz Milik był bardzo ważnym piłkarzem Juventusu. Polak zdobył dziewięć bramek, siedem w Serie A i dwa w Lidze Mistrzów. Były napastnik Ajaksu, Napoli czy Marsylii mógł liczyć na częstą grę, bo problemy zdrowotne mieli inni ofensywni gracze jak: Dusan Vlahović czy Federico Chiesa. No i Juventus grał na kilku frontach. Ale latem sytuacja się diametralnie zmieniła, bo nie dość, że Stara Dama została wykluczona z europejskich pucharów, to w dodatku Serb i Włoch wrócili do wysokiej dyspozycji.
Po pięciu kolejkach Serie A Milik miał na koncie zaledwie 63 minuty rozegrane, a w tym czasie udało mu się zanotować tylko asystę. Ale we wtorek - w starciu ze słabiutkim Lecce - wreszcie dostał szansę od pierwszej minuty. No i ją wykorzystał.
Z dobrej strony pokazał się już w 21. minucie, gdy oddał niezły techniczny strzał z dystansu. Może bramkarz nie miał problemu z interwencją, ale decyzja o uderzeniu była słuszna. Do siatki trafił dopiero w 59. minucie. I zrobił to w momencie, gdy już w intensywnej rozgrzewce był Vlahović.
Ostatecznie Serb zastąpił Polaka w 78. minucie, gdy Juventus prowadził 1:0. Później wynik meczu się już nie zmienił. Tym samym Juve odniosło czwartą wygraną w sezonie (na koncie ma też remis i porażkę).
Stara Dama zajmuje drugie miejsce w tabeli i traci dwa punkty do Interu, który zagra z Sassuolo. A to właśnie zespół Alessio Dionisiego ograł niedawno Juve 4:2.