Była 27. minuta, gdy Łukasz Skorupski popisał się dwiema znakomitymi interwencjami po strzałach Nicolo Fagioliego. Polski bramkarz najpierw zanotował paradę rękoma, a potem jeszcze instynktownie nogą zatrzymał pomocnika Juventusu. - Dopiero dostrzegłem to na powtórkach. Nawet Sławomir Szmal w szczycie formy nie powstydziłby się takiej interwencji nogą - zachwycał się Piotr Dumanowski. I trudno się dziwić, bo dzięki tej interwencji Bolonia utrzymała prowadzenie po golu Riccardo Orsoliniego z karnego. Juventus też miał jedenastkę, ale Skorupski z łatwością zatrzymał Arkadiusza Milika.
Skorupski skapitulował dopiero w 61. po mocnym strzale Milika i mecz ostatecznie zakończył się remisem 1:1. To kolejny dobry wynik Bolonii w tym sezonie. Zespół Thiago Motty potrafił zremisować z Milanem i Lazio, a w dodatku ogrywał Atalantę czy Inter. I dziś jest ósmym zespołem Serie A, czego przez wiele lat nie potrafił osiągnąć niedawno zmarły Sinisza Mihajlović. Wyniki Bolonii robią tym większe wrażenie, że w ostatnich miesiącach klub musi sobie radzić bez kontuzjowanego Marco Arnautovicia, który gwarantował gole. Ale wróćmy do Skorupskiego.
Dla polskiego bramkarza był to już 175. występ w barwach Bolonii, a zarazem 242. w Serie A, bo wcześniej reprezentował Empoli oraz Romę. "Skorup" notuje kolejny bardzo przyzwoity sezon.
Trzy porażki i remis - tak prezentują się ostatnie wyniki Starej Damy. Juve niedawno jednak odzyskało ujemne punkty, więc i tak zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Turyńskim kibicom poprawić humor może triumf w Lidze Europy, gdzie półfinałowym rywalem Juve będzie Sevilla.