Są w cieniu Napoli, ale też zachwycają Serie A. Tego nikt po nich się nie spodziewał

Antoni Partum
Z jednej strony fani calcio rozpływają się nad Napoli, które już w kwietniu ma praktycznie zaklepane scudetto. Z drugiej chwalą Milan i Inter, które są w półfinale Ligi Mistrzów. A najciszej o Lazio, które rozgrywa najlepszy sezon od lat. Na czym polega sekret drużyny Maurizio Sarriego?

Lazio ostatni raz mistrzostwo Włoch zdobyło w 2000 r., ale nawet wtedy na tym etapie sezonu nie miało tylu punktów, co teraz. Drużyna Svena-Gorana Erikssona na osiem meczów przed końcem miała na koncie 60 punktów, dziś ekipa Maurizio Sarriego ma o punkt więcej. I tylko katastrofa może im zabrać wymarzony awans do Ligi Mistrzów.

Zobacz wideo "Polski Thomas Mueller". Lewandowski wreszcie będzie miał partnera

Latem 2021 r. Sarri zastąpił Simone Inzaghiego, który w Rzymie pracował sześć lat. Sarri przejął ekipę, która była szóstą siłą w Serie A, ale za to mogła się pochwalić awansem do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, choć tam otrzymała srogie lanie od Bayernu.

W debiutanckim sezonie Sarriego Lazio zajęło piąte miejsce, celem na obecne rozgrywki jest awans do Ligi Mistrzów. Włoski trener tygodniami powtarzał, że to zbyt wygórowane oczekiwania, bo Lazio w ostatnich 20 latach tylko trzy razy trafiało do europejskiej elity. Ale fani odpowiadali, że właśnie po to ściągnięto do Rzymu takiego fachowca i dlatego jest jednym z najlepiej opłacanych trenerów na Półwyspie Apenińskim.

Sarri - pracoholik i maniak taktyki

Przez niemal dwadzieścia lat Sarri tułał się po niskich ligach, gdzie bycie trenerem łączył z pracą w banku. Uchodził za pracoholika i nałogowca, któremu dziennie nie wystarczają dwie paczki papierosów. No i za maniaka taktyki, a w szczególności miłośnika stałych fragmentów gry. Kiedyś, jako trener szóstoligowego Sansovino, otrzymał nawet przydomek "mister 33", bo wypracował 33 warianty rozegrania stałych fragmentów gry.

Przełomowy dla jego kariery okazał się sezon 2012/13, kiedy przejął drugoligowe Empoli. I już w pierwszym sezonie awansował do Serie A, gdzie Empoli było skazywane na pożarcie. Ale nie dość, że zdołało się utrzymać, to nawet zanotowało kilka świetnych meczów, jak np. wygrana 4:2 z Napoli. To podobno wtedy prezes Napoli stwierdził, że da szansę Sarriemu. 

Wybór Aurelio De Laurentisa został przyjęty krytycznie. W końcu: dlaczego anonimowy trener bez żadnego doświadczenia w poważnej piłce ma objąć klub z dużymi aspiracjami? - Kto to jest? Pod jego wodzą będziemy walczyć o utrzymanie. Napoli potrzebuje trenera z doświadczeniem, a nie żółtodzioba - denerwował się Diego Armando Maradona. Ale Boskiemu Diego na szczęście zdarzało się pomylić.

Bo choć Napoli Sarriego nie wygrało żadnego tytułu, to zdobyło serca kibiców. Nie tylko neapolitańskich. Nawet Pep Guardiola mówił o drużynie Sarriego, że "gra najpiękniej w Europie". "Sarrizmo" to futbol piękny dla oka. Opiera się na błyskawicznym przechodzeniu z obrony do ataków, zamykaniu rywali na własnej połowie, niezliczonej liczbie podań (często na jeden kontakt), płynnej wymienność pozycji, a przede wszystkim na zabójczym pressingu.

Szczególnie wyjątkowy był jego ostatni sezon, gdy Napoli zdobyło aż 91 punktów, ale mistrzostwo i tak zgarnął Juventus. W następnym sezonie, czyli 2018/19, pracował w Londynie. Z Chelsea udało mu się zająć trzecie miejsce w Premier League, co było świetnym wynikiem biorąc pod uwagę, że Liverpool i Manchester City były poza zasięgiem. Ale większym sukcesem było zdobycie Ligi Europy.

Choć brytyjska przygoda Sarriego na pierwszy rzut oka była udana, to Włoch nie do końca odnalazł się w Londynie. Ani Chelsea nie grała porywającej piłki, ani trener nie cieszył się wielkim autorytetem. Wystarczy przypomnieć sytuację, gdy bramkarz Kepa doznał urazu głowy, Sarri chciał dokonać zmiany, ale Hiszpan odmówił zejścia z boiska. Do kłótni dochodziło też z Gonzalo Higuainem,

Sarri więc wrócił do Włoch i podpisał kontrakt z Juventusem. W Turynie dostał łatkę trenera, który może i jest wytrawnym taktykiem, ale ma kłopoty z narzuceniem swojego autorytetu mistrzom, co chociażby pokazywały jego relacje z Cristiano Ronaldo. Łatwiej mu ulepić piłkarzy, którzy najważniejsze mecze mają wciąż przed sobą.

Ale w Turynie źle nie było. A z perspektywy czasu nawet dobrze, albo bardzo dobrze. Jasne, odpadnięcie z Lyonem w 1/8 finału Ligi Mistrzów było bolesne, ale Sarri zdobył scudetto. Gdy po zaledwie jednym sezonie został zwolniony, to podobno powiedział na odchodne do prezesa Andrei Agnellego, że "z tym składem i tak nie uda się wygrać niczego więcej". Dobrze o pracy Sarriego świadczą przygody jego następców. Andrea Pirlo też zanotował blamaż w Lidze Mistrzów, a w Serie A doczłapał do czwartego miejsca. To samo w poprzednim sezonie osiągnął Allegri, czyli odpadnięcie w 1/8 finału LM i czwarte miejsce na koniec ligi. Juve dalej nie może się odkręcić. Nawet jeśli kara minus 15 punktów zostanie anulowana, to nie mogą być pewni gry w LM. Choć pewnie nikt w Turynie tego głośno nie powie, to za Sarrim w Juve tęsknią. A na pewno powinni.

"Doświadczenie na ławce rezerwowych Juventusu sprawiło, że Sarri stał się bardziej uważny i mniej fundamentalistyczny. A już po roku studiów w Rzymie widać pierwsze drogocenne owoce" - pisała o nim "Gazzetta".

Lazio zachwyca

Choć od Lazio więcej goli w Serie A strzeliło tylko Napoli (rzymianie zdobyli 49 bramek, a lider 66), to drużyna Sarriego przede wszystkim świetnie broni dostępu do własnej bramki. Potrzebowała trochę czasu, aby uszczelnić blok defensywny, ale zadziałało. W zeszłym sezonie rzymianie wpuścili aż 58 bramek. Dziś, po 30 kolejkach, mają zaledwie 20 straconych goli. W czołowych ligach TOP 5 tylko Barcelona ma lepsze statystyki.

Czyja to zasługa? Bramki strzeże 29-letni Ivan Provedel, sprowadzony latem ze Spezii za niespełna trzy miliony euro, który aż 18 razy zachował czyste konto. Zapewnia większy spokój niż bramkarz z zeszłego sezonu Thomas Strakosha.

Lepiej wygląda też środek obrony, choć latem odszedł lider Francesco Acerbi. Pół roku temu do Rzymu zawitali Nicolò Casale z Hellasu Werona oraz Alessio Romagnoli. Casale został kupiony za pięć mln euro, dziś jest warty co najmniej trzy razy tyle. Romagnoli? Został skreślony w Milanie, choć był jego kapitanem. W Lazio wyraźnie odżył i stał się prawdziwym przywódcą. Znacznie większą niespodzianką są jednak dobre występy 30-letniego Patrica. Choć wychowanek Barcy gra w Lazio od 2015 roku, to w tym sezonie pewnie zebrał więcej dobrych recenzji niż przez siedem poprzednich lat.

Ale najważniejsi gracze są piętro, a nawet dwa piętra wyżej. Cały czas liderem Lazio jest Sergiej Milinković Savić. Serb wyceniany na 60 milionów euro strzelił sześć goli w Serie A i zanotował osiem asyst. Nieco mniejszy wkład w sukces ma Luis Alberto (pięć goli i cztery asysty), ale magia hiszpańskiego pomocnika i tak pomaga w kluczowych momentach. Ach! Co to była za asysta przy golu Mattii Zaccagniego na 2:1 z Juventusem.

Zaccagni to ofensywny pomocnik, którego warto wyróżnić. 10 goli i sześć asyst w Serie A. Te liczby wystarczą za komentarz. Włoch, tak jak Felipe Anderson czy były gracz Barcerlony Pedro muszą brać na siebie ciężar za zdobywanie bramek, bo kłopoty zdrowotne ma Ciro Immobile.

Do tej pory Lazio jechało na plechach Włocha. Przypomnijmy sobie jego wyniki strzeleckie.

  • sezon 19/20 - 36 goli w Serie A
  • sezon 20/21 - 20 goli
  • sezon 21/22 - 27 goli

A teraz? Immobile ma zaledwie 10 goli, bo często dokuczają mu urazy. Niedawno wyzdrowiał, ale jego samochód zderzył się z tramwajem i napastnik złamał żebra.

W Lazio, z wyjątkiem Milinkovicia Savicia, brakuje piłkarza, na którym rzymski klub mógłby zarobić grube kokosy. A to i tak wystarcza, by niszczyć rywali. Spójrzcie na wyniki z czołówką ligi ze Stadio Olimpico:

  • 2:1 z Juventusem
  • 1:0 z Romą
  • 4:0 z Milanem
  • 3:1 z Interem

A doliczmy do tego wyjazdowe triumfy: 1:0 z Napoli, 4:0 z Fiorentiną, czy pokonanie Romy 1:0 jako goście. 

Tym razem pomogła przerwa?

W pierwszym sezonie pandemicznym ekipa Inzaghiego była liderem Serie A, ale kilkumiesięczna przerwa w rozgrywkach spowodowana koronawirusem kompletnie wybiła zespół z rytmu. I gdy trzeba było nadrabiać, grając co trzy dni, Lazio przegrało z wąską kadrą i ostatecznie wylądowało na czwartym miejscu. W tym sezonie przerwa akurat pomogła Lazio. Gdy wiele klubów wysłała dużą liczbę zawodników na mundial, to akurat w Rzymie mieli czas na regenerację lub szlifowanie taktyki Sarriego. 

Trzeba pamiętać, że Lazio ośmieszyło się w Europie, odpadając w 1/16 finału Ligi Konferencji z AZ Alkmaar. Ale nawet taka wpadka zostanie zapomniana, jeśli Lazio utrzyma drugą lokatę w lidze. Pewnie nawet miejsce w TOP 4 wystarczy.

Pytanie: czy Lazio w obecnej kadrze będzie w stanie o coś powalczyć w Europie? O coś, czytaj: wyjście z grupy LM. Bez wzmocnień ławki rezerwowych może być o to trudno. Pojawiają się plotki, że Piotr Zieliński mógłby trafić znowu pod skrzydła Sarriego, bo Polak najprawdopodobniej nie dogada się z Napoli w kwestii przedłużenia umowy.

"Gazzetta" pisała o kwocie 25-30 mln euro. I o pomyśle, by Zieliński zastąpił Milinkovicia-Savicia, gwiazdora, który latem może opuścić Rzym. Jednak Lazio nie szasta pieniędzmi. Igli Tare, dyrektor sportowy, uchodzi raczej za dusigrosza. 

Lazio potrafiło wydać na piłkarzy ponad około 50 mln euro, ale do transferów Hernana Crespo czy Gaizki Mendiety doszło ponad 20 lat temu. W ostatniej dekadzie tylko raz zapłacono co najmniej 20 mln. Problem w tym, że Vedat Muriqi kompletnie rozczarował i po roku został bez żalu oddany.

 - Maurizio Sarri kocha Piotrka, ale nie sądzę, żeby Lazio było stać na wydanie 25 mln euro - analizuje Claudio Russo, dziennikarz calcionapoli24.it, i wskazuje inny trop. - Taka cena nie sprawi problemu Newcastle. Choć szczerze mówiąc mam wątpliwości, czy Piotr nie jest już trochę za stary na Premier League. Tamtejsze kluby chętnie wydają więcej pieniędzy na młodszych zawodników.

Ale Polscy fani calcio, nawet bez Biało-Czerwonych elementów, mogą się zauroczyć w Lazio. Najbliższa okazja w sobotę. W 31. kolejce Lazio zagra z Torino. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.