Szczęsny co chwilę wyciągał piłkę z bramki. Napoli pobiło Juventus najdotkliwiej od 33 lat

Zwycięstwem gospodarzy 5:1 zakończył się mecz na szczycie Serie A pomiędzy drużynami Napoli i Juventusu. Absolutnymi gwiazdami piątkowego spotkania byli Victor Osimhen i Kvicha Kvaratskhelia, którzy brali udział przy czterech z pięciu goli drużyny z południa.

Piątkowe spotkanie na szczycie Serie A wzbudzało niemałe emocje w kibicach interesujących się włoską piłką klubową. Ewentualne zwycięstwo Napoli pozwalało bowiem podopiecznym Luciano Spalettiego ponownie odskoczyć "Starej Damie" na dziesięć punktów w tabeli, co wyraźnie przybliżyłoby ich do końcowego sukcesu. Juventus podchodził do tego meczu po serii dobrych wyników: zachowało czyste konto przez ponad 700 minut, w dodatku w 17 meczach straciło tylko siedem goli.

Zobacz wideo Dart bije rekordy popularności i tworzy niezapomniane widowiska. O co w nim chodzi?

Poszukiwanie formy

W przypadku obu zespołów, przerwa w rozgrywkach spowodowana mistrzostwami świata w Katarze miała delikatny wpływ na ich formę. Juventus, choć zdołał wygrać oba styczniowe mecze z Cremonense i Udinese, nie prezentował się najlepiej. Napoli z kolei odniosło pierwszą porażkę w sezonie w spotkaniu przeciwko Interowi, kilka dni później wygrywając z Sampdorią.

Od samego początku spotkania wdać było, że będzie to niezwykle intensywny i wyczerpujący fizycznie mecz. Każdy z zawodników od pierwszej minuty nie odstawiał nogi, walcząc o każdą piłkę. Przez to też, dziesięć minut otwierające rywalizację rozgrywało się głównie w środku pola.

Intensywność czołówki Serie A

Z biegiem czasu Napoli zaczęło naciskać coraz mocniej, a drużyna Juventusu zaczęła się bronić bardzo głęboko. Nie trzeba było długo czekać, aż podopieczni Spalettiego to wykorzystają. W 16 minucie, po pięknej akcji gospodarzy i interwencji Szczęsnego po strzale Kvaratskhelii, do praktycznie pustej bramki piłkę skierował Victor Osimhen.

W kolejnych minutach napór Napoli nie malał, lecz swoje okazje na strzelenie gola znaleźli piłkarze Juve. Najpierw niecelne podanie Rrahmaniego na strzał w poprzeczkę zamienił Angel Di Maria. Kilka minut później do sytuacji w polu karnym doszedł Arkadiusz Milik, lecz napastnik gości uderzył prosto w Alexa Mereta.

Po kilku minutach przewagi Juventusu, Napoli ponownie wróciło do akcji i to wróciło ze zdwojoną siłą. Apogeum ataków miało miejsce w 39 minucie, kiedy to do wydawałoby się niegroźnej długiej piłki, po błędzie Bremera, doszedł Victor Osimhen. Nigeryjczyk bardzo szybko odesłał futbolówkę na lewą stronę, gdzie rozpędzał się Kvaratskhelia, nie mający żadnych problemów ze strzeleniem gola.

Dość nieoczekiwanie, kilka chwil później przyszedł czas na odpowiedź gości. Na indywidualną akcję zdecydował się grający dobry mecz Di Maria, który wygrał przebitkę przed polem karnym i odegrał do Arkadiusza Milika. Polak szybko oddał piłkę Argentyńczykowi, który zdołał celnie strzelić z kilkunastu metrów. 

To nie koniec szans Juve w pierwszej połowie. W doliczonym czasie gry pierwszą dobrą akcję przeprowadził na skrzydle Frederico Chiesa, któremu po dryblingu udało się dośrodkować piłkę w pole karne. Choć futbolówka nie trafiła do żadnego z kolegów skrzydłowego Juve, bardzo blisko strzelenia samobója był Rrahmani, lecz skórę uratował mu Alex Meret.

Szaleństwo po włosku

Druga połowa zaczęła się dość spokojnie, bo od dłuższej przerwy związanej z urazem Manuela Locatellego. Po chwili jednak sytuacja znów się zaogniła. Najpierw bliski strzelenia gola był Di Maria, który spróbował wkręcić piłkę z rzutu rożnego. Tym razem dobrze zareagował Giovanni Di Lorenzo, wybijając piłkę. Kilka chwil później korner miała drużyna Napoli, która wykorzystała go znacznie lepiej. Choć dośrodkowanie Mario Ruiego było złe i niecelne, piłka wylądowała pod nogami mającego trudny dzień Rrahmaniego. Albańczyk nie zastanawiał się długo i uderzył na bramkę, podwyższając na 3:1.

To nie był koniec wielkich problemów Juve. Kilkadziesiąt sekund później mogło być już 4:1, lecz strzał Osimhena poszybował nad bramką. Sytuację dla Napoli ponownie sprokurował Bremer, który zdecydowanie nie miał najlepszego dnia.

Od wyniku 3:1, oglądaliśmy prawdziwy popis drużyny Spalettiego. Gospodarze, nawet chwilę się broniąc, po chwili wyprowadzali natychmiastowy atak, kończący się groźną sytuacją. Piłkarze lidera Serie A dopięli swego i podwyższyli wynik w 65 minucie meczu, gdy Mario Rui zmusił Bremera do kolejnego błędu pod własną bramką. Szybko wykorzystał to duet Kvaratskhelia - Osimhen, która zapewniła drużynie z południa prowadzenie 4:1.

Kiedy wydawało się, że jest już po wszystkim, piłkarze z południa Włoch postanowili naciskać dalej. Co z tego wyszło? Kolejna piękna akcja. Gdy zawodnicy Juventusu wyszli zdecydowanie wyżej, dużo więcej miejsca zrobiło się w tercji obronnej gości. Gospodarze natychmiast to wykorzystali, posyłając piłkę w kierunku niekrytego Elmasa. Ten oddał strzał po jednym dryblingu, trafiając do siatki. Po 70 minutach było 5:1.

Kolejne minuty były już czasem dla świętujących kibiców gospodarzy. Obie drużyny wyraźnie spuściły z tonu, choć Juventus starał się jeszcze poprawić swoją sytuację bramkową. Szło im to jednak niezwykle ciężko, głównie ze względu na znakomitą grę obrońców gospodarzy.

Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:1. Dla drużyny Napoli był to najwyższy triumf nad "Starą Damą" od 1990 roku, gdy dla drużyny z południa nadal grał Diego Maradona. Jednocześnie w trakcie jednego wieczora, Juventus prawie podwoił liczbę straconych goli w obecnym sezonie ligi włoskiej. Gospodarze dzisiejszego spotkania umocnili się też na czele tabeli Serie A, odskakując drużynie z Turynu na 10 oczek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.