W oświadczeniu FIGC poinformowało, że system SAOT, czyli "półautomatyczne wykrywanie spalonego" zadebiutuje w Serie A od 20. kolejki rozgrywek, a więc w ostatni weekend stycznia. Zostanie więc wprowadzony dokładnie 27 - a nie jak wcześniej planowano 4 - stycznia. Decyzję podjęto po konsultacjach z krajowym związkiem sędziowskim AIA. Do tego czasu wciąż będą prowadzone testy.
Technologia została sprawdzona już w kilku turniejach. Pojawiła się m.in. podczas Klubowych Mistrzostwach Świata FIFA w Abu Zabi w lutym tego roku, zeszłorocznym Pucharze Państw Arabskich, a ostatnio wykorzystywano ją na mistrzostwach świata w Katarze i w tegorocznej fazie grupowej Ligi Mistrzów. W ligach krajowych jak dotąd się nie zagościła. Serie A będzie pod tym względem światowym pionierem.
System SAOT wykorzystuje 12 ukrytych kamer rozmieszczonych na dachu stadionu oraz dane pomiarowe obliczające położenie każdego zawodnika na boisku. Ponadto wymaga wyposażona piłek w specjalne czujniki, które ułatwiają wykrycie momentu podania. W sytuacji odnotowania spalonego program po kilku sekundach informuje o tym fakcie sędziów VAR.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
"Półautomatyczny spalony" ma przyspieszyć proces podejmowania decyzji w trudnych sytuacjach. Ma również ograniczyć ryzyko pomyłek. Serie A, mimo funkcjonowania VAR-u, nie była od nich wolna. Kontrowersje w obecnym sezonie wzbudziła niesłusznie nieuznana bramka Arkadiusza Milika w meczu z Salernitaną (2:2). Polak strzelił gola, który zapewniłby Juventusovi zwycięstwo, ale sędziowie VAR stwierdzili, że Leonardo Bonucci, który przeszkadzał wówczas bramkarzowi rywala, znajdował się na pozycji spalonej. Popełnili jednak oczywisty błąd, ponieważ przy wyznaczeniu linii spalonego nie uwzględnili Antonio Candrevy. System SAOT nie dopuściłby do takiej sytuacji.