W środę, po tygodniach spekulacji, wyjaśniła się przyszłość Paulo Dybali. Ofensywny gracz, który wraz z końcem czerwca rozstał się z Juventusem, znalazł nowy klub. Została nim AS Roma. Dybala podpisał trzyletni kontrakt i został oficjalnie zaprezentowany w klubowych barwach. Występować będzie z numerem "21" na koszulce.
Transfer zawodnika nazywanego jeszcze nie tak dawno "nowym Messim", wywołał wielki entuzjazm wśród kibiców Romy. Ze sklepowych wieszaków i półek w ekspresowym tempie znikają koszulki z nazwiskiem Dybala. Jak podaje argentyński portal "Diario Olé", piłkarz pobił nawet rekord Serie A, jeśli chodzi o liczbę sprzedanych koszulek w ciągu jednego dnia.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Dokładnej liczby nie znamy, jednak wiadomo, że Dybala poprawił rekord należący do tej pory do Cristiano Ronaldo. Koszulki Portugalczyka były najbardziej pożądanym gadżetem, gdy ten przeniósł się w 2017 roku z Realu Madryt do Juventusu. W klubowych sklepach Romy wszystkie dostępne egzemplarze zostały wyprzedane. Trwają jednak intensywne prace nad wznowieniem sprzedaży.
- Od dzisiejszego ranka nie zatrzymaliśmy się ani na chwilę, nie zrobiliśmy nic poza stemplowaniem koszulek jego nazwiskiem - cytuje wypowiedź jednej z pracownic sklepu "Diario Olé". Co ciekawe, choć Dybala bije rekordy, nadal nie ma szans wyprzedzić największej legendy AS Romy, czyli Francesco Tottiego. To właśnie trykot z numerem "10" nadal cieszy się największą popularnością, choć Totti zakończył karierę już pięć lat temu.
Jak się okazuje, Paulo Dybala miał szansę, by przejąć ikoniczny numer (z którym sam grał w Juventusie). Nie zdecydował się jednak na to, przez szacunek do wielkich zasług Włocha.
- 10 tutaj jest bardzo ważne ze względu na to, co zrobił Totti. Myślę, że ta liczba i ta koszulka nadal powinny być jego. Podziękowałem im, ale noszenie takiej koszulki, wiąże się z posiadaniem ogromnego szacunku i odpowiedzialnością - powiedział.
Niedawno podobny "problem" mieli także w sklepach FC Barcelony. Katalończycy dosłownie rzucili się na koszulkę Roberta Lewandowskiego. Pracownicy nie mogli prowadzić sprzedaży, gdyż zabrakło im do nadruku litery "W". Więcej o kuriozalnej sytuacji pisaliśmy TUTAJ.