Były piłkarz Bayernu wskazał następcę Lewandowskiego. O nim się jeszcze nie mówiło

- Jeśli Robert Lewandowski odejdzie z Bayernu, to jego następcą mógłby zostać Victor Osimhem. To dobra alternatywa - mówi o napastniku Napoli Gernot Rohr, były piłkarz monachijczyków oraz dawny selekcjoner Nigerii.

Victor Osimhen jest uznawany za jednego z czołowych napastników Serie A. W ciągu dwóch lat rozegrał 51 ligowych spotkań, strzelił 24 gole i zaliczył 8 asyst. Jego dorobek mógłby być lepszy, ale Nigeryjczyka prześladowały urazy, a także miał przerwę spowodowaną zakażeniem koronawirusem. Latem 2020 roku Napoli kupiło go z Lille - według "Transfermarktu" - za 75 milionów euro, choć mówi się, że w rzeczywistości ta kwota była mniejsza, bo w przeciwnym kierunku powędrowało kilku młodych piłkarzy. Teraz Osimhen łączony jest z Bayernem Monachium.

Zobacz wideo Tajemnica kortów Wimbledonu. Dlaczego tak bardzo różnią się od innych?

Z Bayernem, który pomimo transferu Sadio Mane, prawdopodobnie kupi kolejnego napastnika, jeśli Robert Lewandowski trafi do Barcelony.

- Victor Osimhen ma świetne walory fizyczne i odpowiednie nastawienie mentalne, aby odnieść sukces. Bardzo się poprawił pod względem techniki i jest groźny pod bramką. Może stać się napastnikiem klasy światowej, choć wciąż ma pole do poprawy. Na przykład musi pracować nad mową ciała. Jak mu nie idzie, to za bardzo pokazuje to na boisku, ale to są małe rzeczy, poradzi sobie z tym - mówi na łamach "Bildu" Gernot Rohr, który w latach 70. grał w Bayernie.

- Jeśli Bayern wypuści Lewandowskiego, to Victor byłby dobrą alternatywą. Odniósłby sukces w Monachium, bo ma już doświadczenie w Bundeslidze i trochę mówi po niemiecku. Jego okres adaptacyjny byłby krótszy, niż innych graczy z zagranicy - dodaje Gernot Rohr, były selekcjoner Gabonu, Nigru, Burkiny Faso czy właśnie Nigerii, z którą awansował na mundial w Rosji i zajął trzecie miejsce w Pucharze Narodów Afryki 2019.

Osimhen, przed transferem do Lille, grał w Wolfsburgu, ale w 16 meczach Bundesligi nie zdobył żadnej bramki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.