Juventus straci gwiazdę. Dyrektor potwierdza: Zatrzymanie go jest niemożliwe

W ostatnich dniach dziennikarze informowali, że Matthijs de Ligt chce opuścić Juventus. W rozmowie z Tuttosport dyrektor klubu, Maurizio Arrivabene, przyznał, że niemożliwe będzie zatrzymanie na siłę piłkarza w Turynie.

Gianluca Di Marzio w ostatnich dniach informował, że Matthijs de Ligt może przejść do Chelsea. Umowa Holendra obowiązuje do 30 czerwca 2024 roku. 22-latek podobno jest skłonny do zmiany otoczenia. W jego kontrakcie znajduje się jednak klauzula wykupu wynosząca 120 milionów euro. I choć angielski klub proponował 40-45 milionów euro i wymianę zawodników, Juventus jest skłonny na sprzedaż piłkarza, ale tylko za kwotę zbliżoną do klauzuli zapisanej w kontrakcie.

Zobacz wideo Tymoteusz Puchacz wyjaśnia hejterów. "Jest coraz gorzej"

Dyrektor Juventusu: Jeśli ktoś chce odejść, niemożliwe jest go zatrzymać

Dyrektor Juventusu, Maurizio Arrivabene, przyznał w rozmowie z Tuttosport, że trudno będzie zatrzymać Holendra w Turynie. - Wracamy do rozmów do piłkarzach, którzy wolą słuchać swoich agentów i kolegów niż klubu. Zatrzymanie gracza, który chce odejść, jest niemożliwe. Nie myślimy tylko o pieniądzach za niego, ale - gdy ktoś chce odejść z klubu - nie możemy zbyt łatwo go puścić. Ciężko kogoś zatrzymać na siłę, ale wszystkie strony muszą być usatysfakcjonowane po negocjacjach. Wygrywa ten, kto ma pieniądze - przyznał Arrivavene.

Negocjacje pomiędzy Chelsea a Juventusem cały czas są w toku. Chelsea próbuje przekonać włoski klub wymianą piłkarzy - do Turynu miałby trafić Timo Werner. Juventus jest zainteresowany niemieckim piłkarzem, jednak nie zamierza płacić mu aż 270 tys. funtów tygodniowo, które otrzymuje w Londynie. Jeśli uda się klubom dojść do porozumienia, byłby to z pewnością jeden z najciekawszych ruchów letniego okienka transferowego.

Matthijs de Ligt przeniósł się do Juventusu w 2019 roku z Ajaksu Amsterdam za ponad 85 milionów euro. W sezonie 2021/2022 rozegrał 43 mecze, w których strzelił trzy gole i zanotował jedną asystę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.