Choć od transferu do Herthy Berlin miną w styczniu dwa lata, to Krzysztof Piątek uzbierał zaledwie 12 bramek w Bundeslidze. W tym sezonie trafił tylko raz, a rozegrał dziewięć spotkań. Spędził na boisku jednak zaledwie 345 minut. Stał się rezerwowym, choć początkowo miał być nową gwiazdą berlińczyków. Polak nie mieścił się jednak w planach Tayfuna Korkuta, nowego trenera berlińczyków, więc zdecydował się na powrót do Włoch, by podpisać kontrakt z Fiorentiną.
Jeśli napastnik pomyślnie przejdzie czwartkowe testy medyczne, to Fiorentina wypożyczy go do końca sezonu. Ewentualna kwota wykupu ma wynosić około 15-17 milionów euro.
Fiorentina jest aktualnie siódmym zespołem włoskiej Serie A, który na półmetku rozgrywek zdobył 32 punkty, tyle samo co szósta Roma i tylko o dwa mniej od Juventusu. Zawodnikiem tej drużyny jest polski bramkarz Bartłomiej Drągowski, a w latach 2015-17 zespół z Artemio Franchi prowadził były selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa.
W lipcu 2018 roku Piątek trafił do Serie A jako anonimowy (dla włoskich kibiców) napastnik. W ciągu pół roku stał się kandydatem do zostania królem strzelców ligi, więc w styczniu 2019 roku Milan kupił go za 35 milionów euro, czyli o 30 więcej, niż zarobiła na nim Cracovia. Początkowo w Milanie zachwycał.
Strzelał seryjnie (skończył sezon z 30 golami we wszystkich rozgrywkach), choć Rossoneri mieli potworne problemy z kreowaniem akcji. W styczniu zeszłego roku przyszedł jednak Zlatan Ibrahimović i San Siro zrobiło się zbyt ciasne dla obu napastników. Tym bardziej, że Polak się zaciął. Teraz czas udowodnić, że początek jego włoskiej przygody nie był tylko szalonym epizodem, a Piątek faktycznie potrafi regularnie zdobywać bramki.