Juventus przez lata był postrzegany jako klub, który prowadzi wzorową politykę transferową. Za kadencji Giuseppe Marotty Juventus starał się głównie wyławiać z rynku graczy o najkorzystniejszym stosunku ceny do jakości. Jesienią 2018 roku Marotta jednak odszedł, by przywrócić dawny blask Interowi Mediolan. W Turynie wciąż nie poradzili sobie z jego odejściem. I dziś Juve ma więcej przestrzelonych inwestycji, niż tych, którymi może się pochwalić. Symbolem transferowego niewypału jest Aaron Ramsey.
Walijczyk trafił do Juventusu latem 2019 jako wolny zawodnik, bo wygasła jego umowa z Arsenalem. A z reguły tak bywa, że gdy przychodzi piłkarz bez klubu, to może liczyć na lepszy kontrakt, niż w normalnych okolicznościach. I właśnie dlatego Ramsey pobiera aż 7,5 miliona euro netto rocznie. Dzięki temu jest jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy w całej Serie A.
Problem w tym, że mało gra przez kontuzje, a jak gra, to występuje poniżej oczekiwań. W tym sezonie ligi włoskiej spędził na murawie zaledwie 98 minut. Łącznie - licząc wszystkie jego mecze w biało-czarnej koszulce - wystąpił w 70 meczach, a spędził na murawie 3039 minut.
Dziennikarze "Tuttosport" porównali transfer Ramseya do zakupu Cristiano Ronaldo, który kosztował turyńczyków około 115 mln euro, a rozegrał w Juve 134 mecze, co przełożyło się na 11508 minut spędzonych na boisku.
Włoski dziennik wyliczył, że w 2021 roku Ramsey rozegrał 840 minut, co kosztowało Juventus ok. 8,928 euro za każdą minutę gry, podczas gdy koszt gry Ronaldo (w ciągu trzech lat) wyniósł 7,921 euro za minutę.
Oczywiście, takie wyliczenia trzeba brać z przymrużeniem oka. Powyższe liczby mają jedynie zobrazować, jak ściągnięcie Ramseya okazało się błędną decyzją. Juventus potrzebuje wzmocnień, by poprawić trudną sytuację ligową - zajmuje piąte miejsce. Ale zanim turyńczycy dokonają zimą inwestycji (plotkuje się m.in. o Arkadiuszu Miliku), z klubu muszą odejść niechciani gracze, jak: Adrien Rabiot, Arthur czy właśnie Ramsey.