W zeszłym sezonie Crotone spadło z ligi. A mówiąc wprost: spadło z hukiem, przegrywając 27 meczów i tracąc aż 92 bramki w 38 kolejkach. A mimo to beniaminek Serie A zyskał kilku fanów-straceńców. Bo choć głównie od rywali obrywał, to nawet z bolesnych porażek potrafił wyjść z twarzą.
W ten sposób kilku graczom udało się wypromować nawet w tak mizernym sezonie. Bramkarz Alex Crodaz został zmiennikiem Samira Handanovicia w Interze, nigeryjski napastnik Simy, autor 20 goli, zapracował na transfer do Salernitany, nowego beniaminka ligi. Kluczowym piłkarzem Crotone był jednak Junior Messias - ofensywny pomocnik, który zdobył dziewięć bramek i miał cztery asysty.
Jego niedawny transfer do Milanu to jedno z największych zaskoczeń lata w Serie A. Jego historia jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że zamienia spadkowicza na piłkarski raj w Mediolanie.
Jako dziecko przewinął się nawet przez słynną akademię Cruzeiro, ale ostatecznie nie zagrzał tam długo miejsca. - Nauczyłem się grać kopiąc piłkę z kolegami na ulicy. Czasami samemu wychodziłem z piłką i po prostu odbijałem ją od ściany. Grałem wszędzie tam, gdzie był kawałek wolnej przestrzeni. To było piękne - wspomina po latach.
Gdy był nastolatkiem niewiele jednak wskazywało, że uda mu się zostać profesjonalnym piłkarzem i żyć z piłki. Postanowił, że grać będzie amatorsko, a na życie zarobi w inny sposób. Mając 20 lat podążył śladami rodziców, którzy w pogoni za lepszej jakości życiem udali się do Włoch.
Junior Messias trafił na Półwysep Apeniński, gdzie kopał w amatorskich klubach i dorabiał jako murarz. - Tu wszystko było inne. Przeżyłem szok, bo wcześniej nigdy nie wyjechałem ze swojej wsi. Spotkałem się z innym światem, ale błyskawicznie się zaadaptowałem i zacząłem pracować - opowiada Brazylijczyk.
Kasa z kładzenia cegły nie była jednak najlepsza, więc zatrudnił się jako kurier sprzętu AGD. W 2016 r., mając niespełna 25 lat, został dostrzeżony przez występujące w Serie D Casale. Choć nie zarabiał wtedy kokosów, to strzelanie goli wystarczyło, by przetrwać we Włoszech. Rzucił pracę kuriera i skupił się na piłce, po drodze zmieniając jeszcze klub na Gozzano - również z Serie D.
Momentem przełomowym był 2019 r. Wówczas trafił do Crotone, z którym awansował do Serie A. Coś, co jeszcze niedawno wydawało się nigdy niewypowiedzianym marzeniem stało się rzeczywistością, w którą trudno było w ogóle uwierzyć.
W minionym sezonie Messias brylował już w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nawet jeżeli Crotone srogo przegrywało, a ich porażka była do przewidzenia, to warto było włączyć telewizor dla urodzonego w Belo Horizonte piłkarza. Na murawie zachowuje się jak typowy Brazylijczyk. I jak typowy Brazylijczyk rozkochuje w sobie piłkarskich marzycieli. Messias świetnie czuje się z piłką przy nodze i niechętnie ją oddaje. Lubi wdawać się w dryblingi, ale jest w tym bardzo skuteczny. Tylko Rodrigo De Paul z Udinese (latem trafił do Atletico Madryt) zanotował więcej udanych dryblingów. A jak już Messias tracił piłkę, to zazwyczaj z powodu przewinienia rywala. Był czwartym najczęściej faulowanym piłkarzem ligi.
Ostatniego dnia okienka transferowego, tuż przed deadlinem, Milan ogłosił pozyskanie Juniora Messiasa. Ryzyko transferu jest znikome. 30-latek został wypożyczony na rok za 2,5 miliona euro. Jeśli się sprawdzi, to Milan dorzuci Crotone kolejne sześć milionów.
- Jest gotowy na grę w Lidze Mistrzów. Byłem zaskoczony, że inne kluby z czołówki nie były nim zainteresowane. Od dawna powtarzałem, że on może grać w jednym z ośmiu najlepszych klubów ligi. Jest świetny w stałych fragmentach gry, dużo widzi, podłącza się do akcji, ma znakomity strzał z lewej nogi, odpowiednią dynamikę i kapitalną technikę - chwali go Serse Cosmi, były trener.
A co ma do powiedzenia sam piłkarz? - Jestem pokorny, będę grał dla drużyny. Nie wierzyłem już, że mi się uda, grałem po prostu dla rozrywki. Rok po roku, sezon po sezonie pracowałem, żeby grać coraz wyżej, a kiedy dostałem się do Serie B, to pracowałem, by znaleźć się w Serie A. Marzenia się spełniają, wystarczy uwierzyć - mówił na antenie MilanTV.