W niedawno zakończonym sezonie Kamil Glik nie miał zbyt wielu powodów do zadowolenia. Jego Benevento spadło z Serie A, a polski obrońca o kilku spotkaniach chciałby szybko zapomnieć.
Reprezentant Polski ma ważną umowę ze spadkowiczem ligi włoskiej aż do końca czerwca 2023 roku, ale wygląda na to, że dłużej Glik nie będzie grał w zespole Benevento. Polak ma najwyższy kontrakt w zespole. Rocznie zarabia aż 2,5 mln euro co może stanowić przeszkodę dla klubu, po tym jak spadł do Serie B.
"Przegląd Sportowy" poinformował, że 33-latek może po Euro 2020 wrócić do ekipy z Turynu, gdzie przez wszystkie lata gry (2011-2016) wyrobił sobie znakomitą opinię. "Historia może zatoczyć koło. Po EURO 2016 Kamil Glik odszedł z Torino FC, po EURO 2020 może wrócić do klubu, w którym spędził pięć lat i którego stał się żywą legendą" - czytamy.
Torino w ostatnich dniach zmieniło trenera. Zwolnionego Davida Nicolę zastąpił Ivan Jurić, który podpisał kontrakt do 30 czerwca 2024 roku. W Torino obecnie gra już jeden Polak, Karol Linetty, dla którego sezon 2020/21 był fatalny. Pomocnik był regularnie pomijany przy ustalaniu składu przez byłego już trenera. W 20 meczach pod batutą Davide Nicoli wystąpił tylko w dziewięciu z nich (322 na 1800 minut). Umowa Karola Linettego z Torino jest ważna do końca sezonu 2023/2024.
Z kolei Glik w sezonie 2020/21 wystąpił w 36 ligowych spotkaniach i zdobył w nich dwie bramki. Oprócz tego sędziowie pokazali mu siedem żółtych kartek i jedną czerwoną.