"Kilka razy udowodnił, że jest świetnym bramkarzem", "Rezultat byłby inny, gdyby nie Szczęsny, który swoimi paradami utrzymał zespół na powierzchni", "Fantastyczna interwencja po strzale Romero utrzymała Juventus przy życiu" - to tylko część komentarzy z włoskiej prasy, która jednomyślnie wybrała Polaka najlepszym zawodnikiem meczu z Atalantą (1:1).
Wyjątkowo udany występ polskiego bramkarza? Nie. Raczej kolejny dzień w biurze.
- Wojtek jest jednym z pięciu najlepszych bramkarzy świata. Dziwne, że nie jest jednym z kandydatów do wygrania plebiscytu na najlepszego golkipera. Ale jeszcze dziwniejsze jest to, że w polskiej kadrze ciągle musi dzielić miejsce z Łukaszem Fabiańskim - mówi Sport.pl Mirko Di Natale, dziennikarz tuttojuve.it.
I zastanawia się: - Być może Szczęsny jest pomijany dlatego, że rzadko kiedy ma okazję do interwencji?
Jeśli weźmiemy pod uwagę dwa ostatnie sezony Juventusu, to Szczęsny zawsze znajdował się wśród trzech najlepszych zawodników Starej Damy. W rozgrywkach 18/19 Polak wraz z Giorgio Chiellinim i Cristiano Ronaldo ciągnęli Juventus za uszy, a w minionym sezonie oprócz Szczęsnego i Ronaldo należałoby wyróżnić jeszcze Paulo Dybalę (Chiellini stracił sezon przez urazy). Pozostali zawodnicy grali w kratkę. Jeśli weźmiemy pod uwagę dwuletnią perspektywę, to słabszych momentów ne mieli tylko Ronaldo i Szczęsny. Reszta liderów - Leo Bonucci, Chiellini, Alex Sandro, Juan Cuadrado, Miralem Pjanić (kopie już dla Barcelony) czy Dybala - miała wahania formy lub leczyła urazy. Dokonania Polaka tym bardziej powinny wzbudzać szacunek, bo wychowanek Agrykoli Warszawa musiał wejść w buty Gigiego Buffona i zmierzyć się z legendą najlepszego bramkarza w historii. Presja nie jednego, by zjadła. Ilu to już miało być następców Buffona?
W rozgrywkach 18/19 Juventus stracił najmniej goli w lidze (30). W zeszłym sezonie tylko Lazio i Inter miały lepszy bilans, ale Stara Dama zapewniła sobie mistrzostwo na kilka tygodni przez końcem sezonu, więc w lipcu grało już wielu rezerwowych i przytrafiły się porażki m.in. z Cagliari i Romą.
W tym sezonie Polak ma mało roboty, interweniował zaledwie 18 razy (dla porównania: Alessio Cragno z Cagliari zanotował już 54 obrony). Ale gdy już Szczęsny broni bramki Juventusu, to w spektakularny sposób, jak z Atalantą. Zresztą, od kiedy Szczęsny jest w Juventusie, niemal nie robi błędów. A na pewno nie kompromitujących. Błędów popełnił kilka - doczepić się można do spotkań z:
W minionym sezonie zawinił trzy razy, ale ani razu spektakularnie:
- Obrona Juventusu jest na tyle szczelna, że Polak ma bardzo mało roboty. Ale gdy już ją ma, to wykazuje się kunsztem. Praktycznie nie popełnia błędów. Jeśli chodzi o całą jego karierę w Juve, to naliczyłbym mu może trzy pomyłki - dodaje Mirko Di Natale.
Juventus zatrudnił Szczęsnego w 2017 r. Arsenalowi zapłacił niespełna 15 mln euro, co dziś śmiało można nazwać biznesowym majstersztykiem. Szczęsny z początku był zmiennikiem Buffona, ale po roku to Włoch stał się numerem dwa. Po czterech latach w Turynie ma na koncie 112 meczów. Statystyki? 48 czystych kont, 96 straconych goli. Ale tych, do których powinien nie dopuścić, było góra osiem-dziewięć. Miejsce w bramce ma jednak nie tylko dlatego, że nie puszcza mało goli. W Turynie doceniają to, w jaki sposób dojrzał do bycia bramkarzem jednej z najlepszych drużyn na świecie.
W ciągu ostatnich kilku lat Szczęsny przemienił się bowiem z szalonego bramkarza, który lubi ryzykować, w fachowca, który emanuje spokojem. Ta przemiana rozpoczęła się latem 2015 r., gdy zaczęła się jego dwuletnia przygoda z Romą. W pierwszym sezonie zebrał dużo pochwał, a w rozgrywkach 16/17, gdy jego zmiennikiem był Alisson, dziś wielka gwiazda Liverpoolu, znalazł się w czołówce bramkarzy Serie A. To właśnie w Rzymie pozbył się łatki żartownisia i porządnie wziął się za robotę.
- W Rzymie mnóstwo się nauczyłem u Luciano Spallettiego, choć przez pierwsze pół roku na odprawach nie wiedziałem o co mu chodzi. Tam było tyle rysunków i taki natłok informacji, że nie dało się nadążyć. To jest podstawowa różnica między Włochami a Anglią. Tutaj wszystko jest zaplanowane, tam raczej taktyka ogranicza się do "podajmy do najlepszego, niech on coś wymyśli". Dzięki Spallettiemu, moja rola, jako bramkarza włączonego w grę, diametralnie się zmieniła - mówił Szczęsny na łamach portal newonce.sport.
I dodawał: - Przez pół roku ze Spallettim nauczyłem się więcej w grze od tyłu niż przez dziesięć lat w Arsenalu. Dzięki treningom z linią obrony zrozumiałem, jak moi obrońcy zachowują się w danym systemie. Kiedy muszą być wyżej, kiedy niżej. To już nie było oparte na instynkcie tylko na czystej analizie. W Anglii tego nie miałem. Tam byłem wiecznie wysoko i jak był dym to wyskakiwałem. To się czasami kończyło bardzo źle. Wystarczy wziąć pod uwagę fakt, że we Włoszech nie zobaczyłem jeszcze czerwonej kartki, a w Arsenalu trzy razy zostałem tak ukarany. Błędy wciąż się zdarzają, bo muszą się zdarzać. Ale jak robisz wszystko instynktownie to ryzykujesz dużo więcej. Dzięki Spallettiemu znów zakochałem się w piłce.
- Ważną postacią dla Wojtka był także Marco Savorani, trener bramkarzy Romy. To w dużej mierze on sprawił, że Szczęsny stał się perfekcjonistą, który zawsze widzi pole do poprawy - zauważa w rozmowie ze Sport.pl Dominik Guziak, ekspert ligi włoskiej i komentator Eleven Sports. - Savorani uważa, że nawet w beznadziejnej sytuacji, gdy przykładowo Szczęsny musi mierzyć się z dwoma napastnikami, a nie ma już wsparcia obrońców, to i tak zawsze musi szukać optymalnych rozwiązań. I zawsze jest pole do poprawy. Zmieniła się mentalność Szczęsnego, który nigdy nie będzie zadowolony w pełni ze swojego występu - dodaje Guziak.
- Ludzie przywykli do tego, że Juventus we Włoszech wygrywa wszystko, co jest do wygrania, więc kolejne scudetta nie robią na nikim aż takiego wrażenia. Jednak Szczęsny wielokrotnie ratował Juve z opresji. Być może jest niedoceniany z tego powodu, że ma mało pracy. Stara Dama na tyle szczelnie broni dostępu do własnej bramki, że Polak jest czasem zmuszany do jednej, dwóch interwencji w meczu. Jednak wcale to nie oznacza, że ma łatwiejsze zadanie. Wręcz przeciwnie: Szczęsny musi zachować pełną koncentrację przez 90 minut, choć przez większość meczu zapewne potwornie się nudzi. Ale to, że ma mało interwencji, też może być zasługą bramkarza. Kiedyś Wojtek opowiadał mi anegdotę, gdy po którymś meczu z czystym kontem podszedł do niego Fabio Paratici, dyrektor sportowy, i pogratulował mu występu. Wojtek zdziwiony spytał się: za co? Przecież nie miałem żadnej interwencji. Na co Paratici odpowiedział: ale to także twoja zasługa, bo świetnie współpracowałeś i komunikowałeś się z obrońcami - dodaje Guziak.
Polakowi na pewno pomagał fakt, że przez lata współpracował z tercetem "BBC". Trio Bonucci, Barzagli i Chiellini było jedną z najlepszych defensywnych formacji w historii. Było, bo Barzagli zakończył już karierę, a Chiellini co chwila łapie kontuzje. Są jednak nowi. Przed Szczęsnym, oprócz Bonucciego, grają też: 21-letni Matthijs de Ligt, najzdolniejszy stoper młodego pokolenia, oraz rok starszy Merih Demiral, który uprzykrza życie każdemu napastnikowi.
Zgoda, żarty Szczęsnego z Grzegorzem Krychowiakiem podczas zgrupowań kadry czasami irytowały kibiców. Pewnie nie pomaga mu też fakt, że lubi zapalić. To buduje obraz, który być może nie pasuje kibicom do roli stuprocentowego profesjonalisty. - Szczęsny rzadko pojawia się w dyskusjach dotyczących tego, kto jest najlepszym bramkarzem na świecie. Może jego reputacja żartownisia sprawia, że ludziom ciężko traktować go poważnie. Jednak to, że nie jest szerzej doceniany jest dziwne, gdy weźmie się pod uwagę, jak bardzo jego kariera ruszyła do przodu od czasu przenosin do Włoch pięć lat temu - pisał o nim na łamach "The Athletic" James Horncastle, ekspert od włoskiej piłki.
- W Polsce jest takie utarte przekonanie, że piłkarz zarabia dużo, więc ma się całkowicie skupić na treningach, ma żyć wedle schematu: wstać, jeść, grać, spać. We Włoszech jest inna kultura, inna mentalność. Piłkarz może być traktowany jak bóg, ale jest zarazem człowiekiem, który ma rodzinę i przyjaciół. Nawet po przegranym meczu może pójść do restauracji i napić się wina. Włosi też nie robią afery z tego, że zobaczą Szczęsnego palącego papierosa. U nas od razu zostałby za to zjedzony - pisali Piotr Dumanowski i Dominik Guziak w książce "W krainie Bogów. O Polakach w Serie A".
Polscy kibice, którzy kojarzą Szczęsnego przede wszystkim z reprezentacji, raczej wypominają mu dwa nieudane wyjścia z bramki (przeciwko Grekom na Euro 2012 oraz w starciu z Senegalem na mundialu w Rosji), niż wychwalają za efektowne parady. Ci kibice mają w głowie pewnie też kilka baboli z Arsenalu i fakt, że przez kontuzję stracił niemal całe Euro 2016, gdzie godnie zastąpił go Łukasz Fabiański. Ale czy to warto oceniać bramkarza na podstawie kilka błędów z przeszłości?
Jeśli skupimy się tylko na boisku, to nie ma powodu, by Szczęsnego nie stawiać wśród pięciu, sześciu czołowych bramkarzy świata. Wśród najbardziej wartościowych zawodników na tej pozycji (zdaniem Transfermarktu) wciąż wyższe notowania mają: Jan Oblak (Atletico Madryt), Alisson (Liverpool), Thibaut Courtois (Real Madryt), Marc-André ter Stegen (Barcelona), Gianluigi Donnarumma (Milan), Ederson (Manchexter City), a nawet: Andre Onana (Ajax) i David de Gea (United).
Jednak ani Ederson, ani de Gea nie mogą się wcale pochwalić mniejszą liczbą błędów, a mają lepszą prasę od Polaka. Ba, od Szczęsnego wyższe notowania ma Samir Handanović z Inter Mediolan, który znalazł się w TOP 10 najlepszych bramkarzy świata według ESPN, a Polaka nie ma w tym zestawieniu, choć to on był najlepszym bramkarzem Serie A minionego sezonu. Według wyliczeń "Opty", Polak obronił aż 79,8 proc. wszystkich strzałów i był to najlepszy wynik w lidze.
W plebiscycie FIFA na "bramkarza roku" Szczęsny nie załapał się nawet do finałowej szóstki. Nominację otrzymali Alisson, Courtois, Navas, Neuer, Oblak i ter Stegen.
Z kolei jeśli przeanalizujemy wygranych plebiscytu im. Lwa Jaszyna, czyli nagrodę "France Football" dla najlepszego bramkarza, to do tej pory zdobywali ją: Keylor Navas, Alisson i Manuel Neuer. Wszystkich trzech łączyło to, że akurat wygrywali Ligę Mistrzów. Ale i oni miewają wahania formy. Navas zanotował ostatnio udany turniej "Final 8" w Lizbonie, jednak reprezentant Kostaryki miewa gorsze występy. Ter Stegen też miał wyraźnie słabszą jesień, niż poprzednie rundy, zaś Alisson nie rozegrał tak spektakularnego sezonu, jak w 18/19. Właściwie tylko Neuer zaliczył perfekcyjny sezon, ale z drugiej strony, był to jego najlepszy okres od kilku sezonów, w których niektórzy zdążyli już go nawet skreślić.
To właśnie przez pryzmat wiosny w Lidze Mistrzów ocenia się bowiem bramkarzy na świecie. Navas został doceniony dopiero, gdy uniósł „uszaty puchar”. Podobnie zresztą przyjaciel Szczęsnego - Robert Lewandowski. Polak na razie odpadał dwa razy z rzędu w 1/8 finału, choć jego winy akurat w tym nie było. Teraz ma kolejne podejście. Na razie los był łaskawy, bo w pierwszym meczu fazy pucharowej rywalem Juventusu będzie FC Porto. Schody zaczną się później.