"Zabił futbol Brazylii" i odebrał finał mundialu Polakom. Dziś cała Italia płacze

Jakub Balcerski
W 1982 roku swoimi golami wyrzucił z mundialu Brazylię i nie pozwolił Polsce wejść do finału. Tam też strzelił bramkę i poprowadził Włochów do tytułu mistrzów świata, mimo że przez dwa lata przed turniejem nie grał w piłkę. Był zdyskwalifikowany po aferze związanej z ustawianiem meczów. Później został legendą Juventusu. Giuseppe Farina, były prezes ukochanej przez niego Vicenzy stwierdził kiedyś, że "jeśli sport jest sztuką, to on jest w nim Mona Lisą". Dziś nad tym obrazem płacze cała Italia. Paolo Rossi zmarł w wieku 64 lat.

To o nim podczas mundialu w Argentynie Pele powiedział, że jest "warty tego, żeby grać w Brazylii". Cztery lata później został jej katem, strzelając trzy gole i wyrzucając z kolejnych mistrzostw świata. Stał się mitem, piłkarzem, którego wszyscy się bali. Zico mówił, że tego dnia Brazylijczykom znów umarł futbol. A po tym, jak Rossi pogrzebał Brazylię, zniszczył także marzenia Polaków, zdobył dublet w półfinale i odesłał kadrę Piechniczka do meczu o trzecie miejsce. Włosi ograli potem RFN na koniec turnieju. Za swoje cztery mecze na mundialu dostał później Złotą Piłkę. Był ikoną piłkarskich Włoch, które w nocy ze środy na czwartek obudziły się, żeby usłyszeć przykrą wiadomość. Jak podała "La Gazzetta dello Sport", Rossi zmarł w wieku 64 lat na nieuleczalną chorobę. Według słów Zbigniewa Bońka dla Sport.pl chorował na raka płuc. 

Zobacz wideo

Wypatrzony przez Juventus, ale prześladowały go kontuzje kolana. To dzięki temu został legendą Vicenzy

Dla Rossiego największym idolem był szwedzki napastnik, Kurt Hamrin. To był czas po mundialu w Szwecji, reprezentacja gospodarzy doszła w nim do finału, ale tam musiała uznać wyższość Brazylii. I w tym meczu zabrakło Hamrina. - Kurt nie zagrał w tym najważniejszym meczu z Brazylią, a ja później sprawiłem, że ich drużyna się ugięła. Po latach odnalazłem Kurta i okazało się, że stał się moim wielbicielem - opisywał Rossi. W piłkę zaczął grać w wieku sześciu lat, wychowując się w miasteczku Prato. Biegał po ulicach i odbijał piłkę przy kościołach, a następnie na placu w dzielnicy Santa Lucia. Zaczął treningi w lokalnym klubie, ale szybko przeniósł się do lepszej Ambrosiany, a następnie Virtusu Cattolica z pobliskiej Florencji. Tam w wieku 16 lat, wypatrzyli go Italo Allodi oraz Luciano Moggi pracujący dla Juventusu. Rossi musiał wybierać pomiędzy karierą piłkarza a szkołą. Jego rodzice próbowali wywrzeć na nim presję, twierdząc, że kompletnie porzuci naukę. - Nigdy nie zawiódłbym swojej rodziny, nie porzuciłem szkoły ani studiów. Ale musiałem podjąć decyzję o przenosinach do Turynu. Stałem się mężczyzną i chciałem spełnić swoje marzenie o zostaniu piłkarzem - tłumaczył Rossi cytowany na stronie własnej akademii.

Federica Cappelletti i Paolo Rossi Paolo Rossi nie żyje. Legendarny Włoch zmarł na "nieuleczalną chorobę" w wieku 64 lat

Był jednak jednym z niewielu piłkarzy, którzy przyjeżdżając do Juventusu, musieli długo czekać na swój debiut. Wszystko przez kontuzje kolana i trzy operacje pechowej łąkotki. To opóźniało jego pierwszy mecz w Serie A, ale 1 maja 1974 wreszcie na krótko pojawił się na boisku. Wcześniej grał jedynie trzy razy w Coppa Italia. Juventus szybko zorientował się jednak, że po takiej przerwie od regularnej gry młodego zawodnika trzeba wypożyczyć do innego klubu, gdzie nabierze doświadczenia. I tak najpierw trafił do Como, a następnie Vicenzy, gdzie stał się legendą. W 1977 roku doprowadził klub do awansu do Serie A, zdobywając 24 gole w sezonie, a rok później ukończył z nim rozgrywki na sensacyjnym drugim miejscu, tylko za Juventusem. Zyskał sobie sympatię wyjątkowych osób - prezesa Giuseppe Fariny i trenera Giovana Battisty Fabbriego, który zdecydował, żeby przestawić go ze skrzydła na środek ataku, co było prawdopodobnie jednym z najważniejszych momentów jego kariery. Po tak wyjątkowym okresie zauważył go także późniejszy największy mistrz Rossiego, selekcjoner Włochów, Enzo Bearzota.

Totonero i zaufanie Bearzota

Rossi dostał powołanie na mundial w 1978 roku, debiutując w kadrze tylko parę miesięcy wcześniej. Swojego pierwszego gola dla Włochów zdobył podczas pierwszego meczu turnieju w Argentynie, przeciwko Francji. Dołożył jeszcze dwa trafienia i został wybrany drugim najlepszym zawodnikiem turnieju, choć Włosi nie wygrali nawet meczu o trzecie miejsce. Stał się jednym z najlepszych napastników na świecie, wyraźnie wyprzedzał go tylko mistrz świata, Mario Kempes. To po tej imprezie Pele mówił o nim, że "byłby warty gry dla Brazylii". Gdy wrócił do klubu, Juventus chciał, żeby Rossi wrócił do Turynu. Ale Vicenza postanowiła zapłacić astronomiczną, jak na tamten moment kwotę równowartości 2,6 milionów euro i wykupiła go z Juve. Pobiła w ten sposób transferowy rekord świata.

Pozostanie w Vicenzie stało się dla Rossiego prawdziwym przekleństwem. W pierwszym sezonie po mistrzostwach pomimo niezłej gry w Pucharze UEFA, w lidze radził sobie fatalnie i spadł z nią do Serie B. Został wypożyczony do Perugii, żeby móc grać w Serie A, ale tam wydarzył się największy skandal w jego karierze. Był zamieszany w aferę Totonero i miał wraz z innymi zawodnikami ustawiać mecze. - Niedziela, 23 marca 1980 roku. Sędziowie kończą pierwsze połowy w równolegle rozgrywanych meczach Serie A. Zawodnicy schodzą do szatni, a na stadiony wjeżdżają policyjne wozy. (...) Szokuje aresztowanie Paolo Rossiego, złotego chłopca włoskiej piłki. Łącznie z sześciu stadionów policja wywozi dziesięciu piłkarzy i prezesa. Wszystko relacjonuje telewizja RAI w sztandarowym programie "90 minut". Pozostałe stacje naprędce przeprowadzają wydania specjalne programów informacyjnych. Następnego dnia o aferze korupcyjnej piszą wszystkie dzienniki w kraju. Kibice nie dyskutują o niczym innym. Miłość do calcio jest na poważnym zakręcie. Bo jak oni wszyscy mogli tak perfidnie oszukiwać? - pisał w swoim tekście dziennikarz Sport.pl, Dawid Szymczak. Klub Rossiego potraktowano lżej niż AC Milan, który musiał spaść do Serie B, bo Vicenzie odjęto wtedy tylko pięć punktów w lidze. Ale Rossi jako twarz afery został potraktowany bez żadnej litości, mimo że zawsze twierdził, że był niewinny. Wyznaczono mu trzyletnią dyskwalifikację, którą skrócono o rok po jego odwołaniu.

Balotelli Oficjalnie: Mario Balotelli znalazł nowy klub. Ma mocarstwowe ambicje

I tak Rossi miał wypaść z czołówki światowego futbolu. Dwa lata bez gry, stracone mistrzostwa Europy w 1980 rozgrywane właśnie we Włoszech i zakończone dla gospodarzy kolejnym przegranym meczem o brąz. Ale trener kadry Enzo Bearzot o nim nie zapomniał. - Nie byłem wtedy w najlepszej formie - przyznawał Rossi. - Mój najlepszy moment to ten poprzedni mundial. Potem zagrałem tylko w trzech meczach przed wyjazdem do Hiszpanii i czułem się, jak duch. Zaufanie trenera i wsparcie kolegów było dla mnie czymś wyjątkowym - opisywał. Włosi najpierw cudem wyszli z grupy za Polską i przed Kamerunem, który był bliski wyrzucenia ich z mistrzostw, a następnie wygrali z Argentyną w drugiej fazie imprezy. I przyszedł czas na mecz z Brazylią.

Gol z Brazylią dał mu nowe życie. Potem strzelił jeszcze dwa i stworzył mecz, w którym "znów umarł futbol"

Do tego momentu Rossi nie miał w dorobku żadnego trafienia podczas mistrzostw. Bearzot odciął swoją drużynę od mediów, więc zawodnik nie mógł słyszeć, co mówi się o nim w jego kraju. A ludzie pragnęli powrotu starego Rossiego, który potrafił zdobywać te najważniejsze gole. - Zaakceptowałbym to, ale wtedy skupiałem się na piłce. Na początku faktycznie mieliśmy trudny czas - mówił Rossi po latach dla fifa.com.

5 lipca kibice się doczekali. Szybko, bo już w piątej minucie, gdy Rossi strzelił, jak twierdził, swoją najważniejszą bramkę w karierze. - To właśnie piękno piłki. Gol może zmienić wszystko. W moim przypadku odmienił całe moje życie - opisywał Rossi. - Przywrócił mi pewność siebie. Nic mi nie szło, a po tym trafieniu wyszło wszystko. Czułem, jakby od tej chwili ktoś nade mną czuwał. To było tak nagłe i tak łatwe - wskazywał. Trafił jeszcze w 25. i 74. minucie. Brazylijczycy odpowiadali dwukrotnie dzięki Socratesowi i Falcao. Ale każdy gol Rossiego był jak kolejne dźgnięcie nożem. Zico mówił po tym meczu, że "dla Brazylii znów umarł w nim futbol". To ta mniejsza rana Brazylii w historii ich mundiali. Nie większa od Maracanazo z Urugwajem w 1950 roku, ale świeża, wciąż niedoleczona. Choć już nieco zatarta przez nowy ból - Mineirazo, porażkę 1:7 z Niemcami w 2014.

 

- Włosi, którzy w pierwszej rundzie turnieju ledwo wyszli z grupy po trzech remisach, wyeliminowali Brazylię, która do spotkania z nimi wygrała wszystkie mecze. Paolo Rossi, który królem strzelców został tuż po tym, jak mu się skończyła kara za udział w aferze korupcyjnej, wyrzucił z turnieju Socratesa, wodza Democracia Corinthians, lekarza i samozwańczego filozofa futbolu, który powtarzał, że "być mistrzem to szczegół", bo najważniejsze to być wiernym ideałom. (...) Komentator Luciano do Valle, legenda najpierw telewizji Globo, a potem TV Bandeirantes, coraz bardziej zrezygnowanym głosem ogłaszał kolejne gole dla Włochów. Ale ogłaszał. Choć Brazylia traciła bramki po błędach, których mogła uniknąć, gdyby tak nie ryzykowała, nie było żadnego: "I niestety...", "To się musiało tak skończyć...". Nie, po strzałach Rossiego do Valle ciągnął swoje "goooool" nawet po kilkanaście sekund, prawie tak samo sumiennie jak po bramkach dla Brazylii. Tak jakby sam przyjął zasady Socratesa: zwycięstwo to szczegół, ważne, że mecz piękny - pisali na Sport.pl o meczu Włochów z Brazylią w cyklu “Misja Brazylia” z 2014 roku Radosław Leniarski i Paweł Wilkowicz.

Rossi "rozstrzelał się" i zatrzymał Polskę

Rossi uznaje, że to mecz z Brazylią był finałem tamtego mundialu. Bo później Włosi już tylko płynęli na fali, która pojawiła się po hat-tricku Rossiego na Estadio Sarria. A przecież awansowali wówczas tylko do półfinału, w którym zmierzyli się z Polską. I tam Rossi znów odbierał marzenia, ale tym razem kadrze Antoniego Piechniczka grającej bez pazuzującego za kartki Zbigniewa Bońka i Andrzeja Szarmacha. - Założyliśmy, że mecz z Włochami trzeba “wybiegać”, podobnie jak Włosi “wybiegali” mecze z Brazylią i Argentyną. (...) Byłem pod ogromnym wrażeniem ich dyspozycji. Paolo Rossi się rozstrzelał. Wychodziłem z założenia, że kluczem będzie gra linii środkowej. Zamiast pauzującego za kartki Bońka zdecydowałem się wystawić w ataku Latę, który na tej pozycji zagrał pierwszy raz na mundialu. We wcześniejszych meczach Grzesiek bardzo się nabiegał, uznałem więc, że trochę odsapnie, bo będzie grał zrywami i nie będzie musiał tyle zapieprzać. (...) Pytałem po latach niektórych piłkarzy, czy w tym meczu powinienem inaczej ustawić drużynę, w związku z brakiem Andrzeja Szarmacha. Usłyszałem: “Wszystkie decyzje, które pan podejmował, były trafione. Uznaliśmy we własnym gronie, że trzeba zostawić Antka, niech po swojemu to wszystko poukłada, bo tak będzie najlepiej” - opisywał w książce Pawła Czado “Piechniczek. Tego nie wie nikt” trener reprezentacji Polski, Antoni Piechniczek.

 

Choć Szarmach do dziś ma mu za złe, że wtedy nie zagrał. Piechniczek miał mówić już na początku mistrzostw, że przyjechał na nie “zapuszczony”, co zawodnik zupełnie odrzucał i nie mógł się z tym zgodzić. - Chłopaki, którym życzyłem na boisku jak najlepiej, walczyli na boisku, a ja siedziałem na krzesełku. Nie miałem w tej porażce żadnego udziału. Samego meczu chyba nie oglądałem. Siedziałem, bo siedziałem. Patrzyłem, ale nic nie widziałem. Gdy wracałem wzrokiem na boisko, Włosi prowadzili już 2:0, choć wcale nie byli dużo lepsi. Paolo Rossi miał dwie sytuacje i strzelił dwa gole - mówił Szarmach w książce “Diabeł nie anioł” napisanej wspólnie z Jackiem Kurowskim. Wielu po tym meczu wskazywało, że Polsce zabrakło lidera. Wszystko jedno, czy Bońka, czy Szarmacha. Brakowało takiego zawodnika, jakiego mieli Włosi - Paolo Rossiego, który strzelał w 22. i 73. minucie. Mówił, że to był dla niego mniej ważny mecz niż z Brazylią, choć chyba równie szczęśliwy, bo jest taki obrazek, gdy po drugim golu strzelonym głową Rossi leży na przed polską bramką z rozłożonymi rękami i chyba nie może uwierzyć, że dał Włochom awans do finału. Tam pokonali RFN 3:1, a Rossi strzelił pierwszą bramkę. Potem rywala dobijali jeszcze Marco Tardelli i Alessandro Altobelli.

 

Rossi w 1982 roku dostał Złotą Piłkę. I to chyba jedyny przypadek w historii plebiscytu, gdy piłkarz dostał ją za cztery mecze podczas mundialu. Oczywiście zasłużył, bo to on dał Włochom mistrzostwo świata i został wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju, ale przypadek i tak jest bezprecedensowy, skoro Włoch przez dwa lata nie grał w piłkę. Trzeci w plebiscycie był wówczas Zbigniew Boniek. Wszystkie sukcesy w klubie Rossi osiągał później, dwukrotnie sięgając po scudetto z Juventusem i dokładając do tego Puchar Europy, a także Coppa Italia. Był wdzięczny Giovanniemu Trapattoniemu, że mógł zdobyć wszystko także w klubowej piłce, ale zawsze powtarzał, że gra dla włoskiej kadry była ważniejsza. To ona była, jak klub, bo tworzyła wyjątkową rodzinę.

Boniek: "Rossi miał nosa w szesnastce rywali"

Po sezonie 1984/1985 Rossi odszedł z Turynu jako legenda i trafił do Milanu. Tam nic wielkiego nie udało się mu jednak osiągnąć, nigdy nie wrócił już do formy z czasów mundiali ‘78 i ‘82. Karierę zakończył w 1987 roku w Hellasie Verona. Po karierze był doceniany jako ikona włoskiej piłki. Pele wybrał go do rankingu 100 najlepszych zawodników w historii dla FIFA w 2004 roku. - To jeden z moich najlepszych kumpli w Juventusie. Kapitalnie się z nim grało i poza boiskiem był kompanem jakich mało. Wesoły, życzliwie usposobiony do świata i ludzi. (...) Świetna “dziewiątka” - niby filigranowy, a znakomicie blokował i zastawiał piłkę. Miał nosa w szesnastce rywali. Umiał podejmować szybkie, nawet błyskawiczne decyzje, co dla środkowego napastnika było i jest bardzo ważne. Twardziel jakich mało. Musiał odcierpieć dwa lata dyskwalifikacji. Współczułem mu, bo wielokrotnie operowano mu kolana, a czasami żartujemy wspólnie, że właściwie to niewiele mu zostało z tych kolan - opisywał Rossiego w napisanej z Januszem Basałajem książce “Mecze mojego życia” Zbigniew Boniek, który grał z Włochem w Juventusie.

Sebastian Walukiewicz na celowniku gigantów! Jeszcze zimą może trafić do Premier League Sebastian Walukiewicz na celowniku gigantów! Jeszcze zimą może trafić do Premier League

- Dziś Rossi to pan biznesmen (branża deweloperska i agroturystyczna), czasami wyskoczymy razem na kolację, powspominać stare dobre czasy, a zwłaszcza momenty naszych karcianych zmagań w popularną we Włoszech scopę. Rżnęliśmy w to bardzo często podczas klubowych zgrupowań. Ta gra była najlepszą formą wypoczynku podczas poobiedniej siesty - dodawał Boniek. Rossi zaraz po rozstaniu z futbolem podkreślał, że nie chce oglądać zbyt wielu meczów i przejmować się piłką. Robił to później, gdy do współpracy zaprosiły go telewizje Mediaset i Rai.

"Paolo Rossi nas opuścił. Niezapomniany Pablito, w którym zakochaliśmy się latem 1982 roku"

W nocy ze środy, 9 grudnia na czwartek, 10 grudnia niespodziewanie telewizja Rai i dziennik “La Gazzetta dello Sport” poinformowały o śmierci Rossiego w wieku 64 lat. Pozostawił po sobie żonę Federikę oraz trójkę dzieci: Sofię Elenę, Marię Vittorię i Alessandro. - To okropna wiadomość: Paolo Rossi nas opuścił. Niezapomniany Pablito, w którym zakochaliśmy się latem 1982 roku i był tak cennym kolegą, który pracował w RAI przez ostatnie lata. Spoczywaj w pokoju Paolo - napisał na Twitterze dziennikarz Rai, Enrico Varriale. “La Gazzetta dello Sport” dodała, że zmarł na “nieuleczalną chorobę”. Zbigniew Boniek w rozmowie z naszym portalem wskazuje, że chodziło o raka płuc. - Nigdy nie będzie już nikogo takiego, jak ty. Po tobie nic nie będzie już tak unikalne i wyjątkowe - napisała w pożegnaniu Rossiego Frederika, jego żona.

Po “Pablito” płaczą dziś całe Włochy. Znów na pierwsze strony gazet wróciła jego historia. Wcześniej sprawił, że zdjęcia jego i całej reprezentacji były w niemal każdej włoskiej restauracji, a ludzie byli mu wdzięczni, bo wreszcie mogli poczuć, że to Włoch rządził kimś na boisku. Nawet wielką Brazylią, której zabronił napisania kolejnego pięknego rozdziału w swojej historii i sam odświeżył własną. Mundial w 1982 roku dał mu nowe życie, a dla wielu pozostanie najpiękniejszym piłkarskim wspomnieniem. Rossi stał się symbolem tego triumfu już na zawsze.

Kto powinien zostać Ikoną Futbolu 2020 w kategorii piłkarz?
Alejandro Gomez (Atalanta)
0%
Josip Ilicić (Atalanta)
0%
Robert Lewandowski (Bayern)
78%
Thomas Mueller (Bayern)
0%
Thiago Alcantara (Bayern/Liverpool)
0%
Alphonso Davies (Bayern)
0%
Joshua Kimmich (Bayern)
0%
Manuel Neuer (Bayern)
1%
Serge Gnabry (Bayern)
0%
Leon Goretzka (Bayern)
0%
Lionel Messi (Barcelona)
4%
Erling Haaland (Borussia Dortmund)
3%
Lautaro Martinez (Inter)
0%
Cristiano Ronaldo (Juventus)
4%
Paulo Dybala (Juventus)
0%
Ciro Immobile (Lazio)
0%
Virgil van Dijk (Liverpool)
0%
Mohamed Salah (Liverpool)
0%
Sadio Mane (Liverpool)
0%
Trent Alexander-Arnold (Liverpool)
0%
Kevin De Bruyne (Manchester City)
0%
Raheem Sterling (Manchester City)
0%
Zlatan Ibrahimović (Milan)
4%
Bruno Fernandes (Manchester United)
1%
Neymar (Paris Saint-Germain)
0%
Kylian Mbappe (Paris Saint-Germain)
1%
Karim Benzema (Real Madryt)
0%
Sergio Ramos (Real Madryt)
2%
Thibaut Courtois (Real Madryt)
0%
Lucas Ocampos (Sevilla)
2%
Więcej o: