Była 18. minuta. Karol Linetty przejął piłkę tuż przed polem karnym Lazio i ruszył z nią do przodu. Minął jednego, drugiego, trzeciego rywala. - Linetty! Ależ był blisko - żałowali komentatorzy, ale i tak zachwycali się akcją Polaka. Bo było się czym zachwycać. Takiego Karola Linettego chcemy oglądać, to jest prawdziwy żołnierz w zespole Torino - dodali po chwili.
To był szalony mecz. W 18. minucie - kiedy strzał Linettego obronił nogami Pepe Reina - Torino przegrywało 0:1. Minutę później do wyrównania doprowadził jednak Bremer. Po rzucie rożnym, który wcześniej wywalczył Linetty. Pięć minut później Torino strzeliło drugiego gola, kiedy Andrea Belotti wykorzystał rzut karny, który chwilę wcześniej sam wywalczył.
Zaraz po przerwie do wyrównania doprowadził Sergej Milinkovic-Savic. Remis utrzymywał się do 87. minuty, kiedy gola strzelił Sasza Lukić. Ostatniego dla Torino, ale nie ostatniego w tym meczu, bo potem padły jeszcze dwie bramki. Obie dla Lazio i obie w doliczonym czasie, kiedy w 95. minucie Ciro Immobile wykorzystał rzut karny (podyktowany za zagranie ręką Nicolasa Nkoulou). A potem jeszcze drużynę Linettego dobił Felipe Caicedo, który w 98. minucie zapewnił zwycięstwo rywalom.
Po niedzielnej porażce z Lazio (3:4) zespół Linettego wciąż zajmuje się w strefie spadkowej. W pięciu meczach Torino zdobyło tylko jeden punkt (remis 3:3 z Sassuolo) i zajmuje 19., przedostatnie miejsce w Serie A. Ma jednak do rozegrania zaległy mecz z Genoą (środa, godz. 17), który na początku października został przełożony z powodu dużej liczby zakażeń COVID-19 w zespole Genoi.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .