Najgorszy start PSG od niemal 40 lat. Blamaż goni blamaż. Piłkarze mają dość trenera?

Cztery ostatnie mecze PSG to trzy porażki, w tym dwie w lidze. Tak złego startu w Ligue 1 paryżanie, nie mieli nie tylko od czasu doładowania klubu petrodolarami Katarczyków, ale niemal czterech dekad. To blamaż sportowy, ale i wizerunkowy, a zawodnicy, którzy w dwóch ostatnich meczach dostali 4 czerwone kartki, mają wątpliwości dotyczące postawy trenera.

Jak idzie, to brawa słyszą wszyscy. Gdy coś jest nie tak, każdy szuka winnych wokół siebie. Tak w kilku słowach można skomentować to, co dzieje się w ostatnich tygodniach w PSG, szczególnie od strony głównych aktorów. Po największym sukcesie w katarskiej erze, czyli dojściu PSG do finału Ligi Mistrzów, słowach uznania za remontadę z Atalantą, oklaskach za pewną wygraną z Lipskiem, gratulacjach za emocjonujący, choć przegrany finał z Bayerem Monachium, ostatnie tygodnie mogłyby być dla paryżan wymazane z historii. Są wynikiem pecha, ale też braku odpowiedzialności, infantylizmu, problemów z komunikacją, wybuchowości, bezradności, a może nawet chamstwa czy agresji. Jednak po kolei.

Zobacz wideo Ciao Milik. "Polak w Napoli dobija już do szklanego sufitu"

Powakacyjny bałagan

To, że z wakacji na Ibizie kilku zawodników PSG wróciło z koronawirusem, było tylko początkiem problemów. Gracze albo mieli pecha, albo dopomogli temu pechowi i niespecjalnie przejmowali się zasadami bezpieczeństwa w czasie pandemii. Dziennik "L'Equipe" bliższy był ostatnio tej drugiej wersji wydarzeń i określił urlopowiczów mianem "szajki z Ibizy". Z pewnością jednak sporo racji miał w słowach, że po wznowieniu przygotowań do nowego sezonu w klubie panował bałagan, a kilku imprezowiczów z Ibizy mogło zarazić paru kolejnych graczy. Koronawirusa w sumie stwierdzono u siedmiu zawodników, z Neymarem i Mbappe na czele. Nie u każdego testy od razu dały wynik pozytywny. Dyrektor sportowy klubu, Leonardo krzyczał w radiu RMC Sport, że jego klub został olany przez francuską federację piłkarską. Ta o infekcji przebywającego na kadrze gwiazdora francuskiej piłki poinformowała wszystkich tylko nie PSG. Leonardo o sprawie dowiedział się z mediów

Potem było jeszcze ciekawiej, ale już na boisku. PSG, które sezon musiało zacząć w dość eksperymentalnym składzie, przegrało z beniaminkiem z Lens, a potem na Parc des Princes uległo Marsylii. Więcej niż o samym meczu mówiło się jednak o zachowaniu graczy na boisku. Reakcją paryżan na gola gości były bowiem utarczki, zaczepki, wymiany nieuprzejmości i ostre faule, choć w tym aspekcie swoje za uszami mieli też marsylczycy. Finalną sceną tego niepiłkarskiego spektaklu były natomiast rękoczyny i przepychanki na środku boiska oraz 5 czerwonych kartek, w tym wyrzucenie do szatni Neymara.

PSG swej brazylijskiej gwiazdy, która ma skłonność do wybuchowych reakcji, broniło. Działacze podkreślali, że Neymar został zaatakowany na tle rasistowskim i nie wytrzymał, strzelając w głowę rywala. Jak opisuje RMC Sport, atmosfera po tym spotkaniu była w paryskiej szatni katastroficzna, a niektórzy piłkarze mieli zastrzeżenia do... pracy trenera.

"Sztab przeszedł kompletnie obok meczu"

"Podczas starcia z Marsylią czuliśmy, że sztab przechodzi kompletnie obok spotkania, tak jakby nie mógł nic zmienić" - cytuje jedną z osób ze środka klubu francuskie radio. "Graliśmy bez taktyki, bez pomysłu, bez niczego" - dosadnie obrazuje sprawę rozmówca RMC. To słowa, które najmocniej uderzają w trenera Thomasa Tuchela, zresztą gracze wspominają, że paryskiej drużynie już od pewnego czasu brakuje kreatywności, radości z gry. Dowcip, który krąży o uniwersalnej taktyce paryżan na każdy mecz opracowanej przez szkoleniowca to: daj piłkę Neymarowi, szukajmy Neymara.

Żart wciąż wywołuje uśmiech, ale też pokazuje jak PSG jest uzależnione od dwóch osób, bo kolejną z nich jest Mbappe. Podkreśla, że o zespołowej sile mogą w Paryżu pomarzyć.

Jak zwykle, gdy wyniki są gorsze, powracają też sprawy, które drażniły graczy, gdy tylko Neymar pojawił się w paryskiej szatni. Teraz nad wyraz dobre i miłe traktowanie przez Tuchela dotyczy już nie tylko zawodnika grającego z numerem "9", ale też innych piłkarzy z Ameryki Południowej.

Najlepszy obrońca świata w pomocy

Nieporozumień dotyczących funkcjonowania drużyny jest więcej. Kolejną sprawą ma być Marquinhos. Choć uczynienie 26-latka nowym kapitanem drużyny nie powoduje zdziwienia, niektórzy zawodnicy mają wątpliwości, dlaczego trener chce zrobić z niego defensywnego pomocnika, zamiast korzystać z niego jako z jednego z najlepszych środkowych obrońców na świecie. Marquinhos grał w drugiej linii nie tylko w ostatnim sezonie, ale też podczas turnieju Final 8 w Lizbonie. Jak donoszą głosy z drużyny, piłkarz znów chciałby być defensorem i zakończyć autorską operację przemeblowań Tuchela, z której wiele dobrego nie wynika.

Sporo wątpliwości budzą też relacje Tuchela z Mauro Icardim, o którego rok temu biło się pół Europy. Początki Argentyńczyka z włoskim paszportem były w Paryżu niezłe, ale ostatni czas przynosi rozczarowania. Z Ligi Mistrzów napastnik wyłączony był praktycznie od 1/8 finału, czyli starcia z Borussią Dortmund. Szanse gry dostał dopiero z Atalantą. W półfinałach i finale rozgrywek nie zagrał wcale. Źródło RMC określa, że relacje gracza i trenera są "chłodne", a ponowie nie bardzo potrafią ze sobą rozmawiać. To wszystko sprawia, że w paryskiej szatni panuje chaos.

PSG przypomina obecnie żaglówkę, której kapitan mówi do załogi: "płyńcie tam, gdzie wieje", a załoga za bardzo płynąć z wiatrem i tak nie potrafi. Jak brakuje jej kilku ludzi, to reszcie ciężko podnieść jest nawet żagiel. Wygrany właśnie mecz z FC Metz (1:0) specjalnie temu obrazowi nie przeczy.

Gol w 93. minucie tylko podkręca kibiców i media do kolejnych podsumowań typu "Paryż ucieka przed porażką" (L’Equipe), "Cudem przeżyli" (20minutes) czy "Draxler zapobiega blamażowi" (Sport Bild), a wszyscy do personalnego bilansu strat PSG doliczają kolejnego gracza (tym razem Abdou Diallo, który z Metz dostał czerwoną kartkę).

To wszystko sprawia, że najbliższe dni, a może i tygodnie, mogą wyglądać, jakby paryski żaglowiec dryfował. Chyba że informacje o bezradności jego kapitana są zwykłą prowokacją lub próba odciągnięcia uwagi od choroby morskiej załogi.

Przeczytaj też:

Copyright © Agora SA