Niesłuszny zdobywca Złotego Buta? Ograł Lewandowskiego, ale wcale nie miał łatwiej od Polaka

Ciro Immobile miał być następcą Roberta Lewandowskiego, ale nie sprostał oczekiwaniom. Po kilku latach zdążył jednak prześcignąć Polaka i został najskuteczniejszym napastnikiem Europy.

36 goli i osiem asyst w 37 meczach - tak prezentuje się ligowy bilans Ciro Immobile, który zapewnił mu nie tylko tytuł capocannoniere, dla najskuteczniejszego piłkarza Serie A, lecz także wyrównanie historycznego rekordu Gonzalo Higuaina z sezonu 16/17. No i przede wszystkim 36 bramek napastnika Lazio dały mu Złotego Buta. Poprzednim Włochem z tą nagrodą był Francesco Totti, który w 2007 roku uzbierał 26 trafień. Ale to była inna epoka. W kolejnych latach każdy triumfator musiał strzelić co najmniej 31. goli. 

 

- Drogi Ciro Immobile, gratulacje z okazji zdobycia Złotego Buta. Jako Polak nienawidzę Cię i wiesz, dlaczego - napisał na Twitterze Zbigniew Boniek. O ile wpis legendy Romy można potraktować żartobliwie, o tyle wielu polskich kibiców deprecjonuje wynik Włocha i uważa, że "nie zasłużył na Złotego Buta bardziej od Roberta Lewandowskiego".

Zobacz wideo Lazio - Spal 5:1. Gol Immobile na 3:0 [ELEVEN SPORTS]

Pech napastnika Bayernu Monachium polega na tym, że gra w Bundeslidze, gdzie występuje tylko 18 zespołów, więc ma o cztery kolejki mniej niż napastnicy z pozostałych czołowych lig Europy. To jest fakt, z którym da się dyskutować. Trzeba mieć jednak świadomość, że Lewandowski występuje w klubie, który od ośmiu lat z rzędu wygrywa ligę i strzela średnio ponad trzy bramki na mecz. W dodatku Polaka otaczają piłkarze klasy światowej. Jego prywatnym asystentem został Thomas Mueller, a na sukces Lewandowskiego pracują także m.in.: Thiago Alcantara, Joshua Kimmich, Alphonso Davies, Kingsley Coman, Serge Gnabry czy Philippe Coutinho.

Z kolei Immobile gra w Lazio, które dzięki jego golom awansowało do Ligi Mistrzów dopiero pierwszy raz od 13 lat, a na mistrzostwo Włoch czeka już ponad dwie dekady. Na boisku Immobile nie ma takiego komfortu, co Lewandowski. Okej, w tym sezonie błyszczał Luis Alberto, który kiedyś odbił się od Liverpoolu, a teraz jest nazywany "Il Mago", bo wyczarował aż 16 asyst. Trzeba też docenić Sergeja Milinkovicia Savicia, autora sześciu ostatnich podań. Oni dogrywali Włochowi najczęściej ze środka pola. Gdy jednak popatrzymy na "wahadła" Lazio, czyli kluczowe pozycje, bo rzymski zespół preferuje system 1-3-5-2, to Immobile możemy jedynie współczuć. Na skrzydłach biegali niemal sami przeciętniacy:

  • Adam Marusić (jedna asysta w 15 meczach),
  • Jordan Lukaku (2/13),
  • Senad Lulić (2/20),
  • Jony (1/24),
  • Manuel Lazzari (4/32).

Tylko ten ostatni ma jeszcze szansę na rozwój.

"Immobile strzelał, ale z karnych"

Dodatkowo zarzuca się Immobile, że strzelił aż 14 goli z rzutów karnych, a Lewandowski tylko pięć. "Złoty But 2020 to kompletna porażka. Lewandowski przegra przez inne podejście do karnych w Bundeslidze inne w Serie A" - pisze Wadim Łukomski ze sports.ru, dziennikarz specjalizujący się w piłkarskich analizach. Jego zdaniem ten wysyp karnych we Włoszech wynika przede wszystkim z kwalifikowaniem jako jedenastki niemal każdego zagrania ręką, zwłaszcza w ostatnich tygodniach. I tutaj można się zgodzić z Rosjaninem, bo kończący się w niedzielę sezon Serie A to prawdziwa powódź jedenastek. Sędziowie podyktowali już rekordowe 186 rzutów karnych. W Niemczech gwiżdżą zdecydowanie rzadziej, w sezonie 19/20 podyktowano zaledwie 73 rzuty karne.

Statystyki mogą kłamać

Jego wyczyny są przyjmowane z pewnym dystansem, bo kibice wciąż pamiętają jego nieudane przygody z Borussią Dortmund i Sevillą. Ale czy faktycznie było aż tak źle? Na Półwyspie Apenińskim zrobiło się o nim głośno, gdy w sezonie 11/12 został królem strzelców Serie B, grając dla Pescary prowadzonej przez Zdenka Zemana (występowali tam też m.in. Lorenzo Insigne i Marco Verratti). Ale choć formalnie był piłkarzem Juventusu, to nigdy w Turynie nie otrzymał prawdziwej szansy. To znaczy otrzymał, ale nie w Juventusie, a w Torino. W sezonie 2013/14 został królem strzelców Serie A, dzięki czemu trafił za niespełna 20 milionów euro do Borussii Dortmund, gdzie miał zastąpić odchodzącego do Bayernu Lewandowskiego.

W BVB Immobile wytrwał tylko rok. Jego bilans to 34 mecze i 10 goli. Na pierwszy rzut oka nie są to powalające statystyki. Ale zarazem nie są to złe liczby jak na debiutanta w nowej lidze i w nowym klubie. Szczególnie dla Włochów, którzy najlepiej się czują u siebie i często mają kłopoty z aklimatyzacją w nowym kraju. Ciro na 16 meczów, w których wyszedł w pierwszym składzie, strzelił dziewięć goli. W pozostałych 18 spotkaniach rozegrał łącznie tylko 234 minuty. I w tym czasie strzelił jednego gola. Nie tak źle, prawda? Ale ani Immobile, ani Borussia nie chciała dłużej ciągnąć tej znajomości.

- Chce mi się rzygać, gdy czytam te wypowiedzi. Powinien zastanowić się nad sobą - tak Michael Zorc, dyrektor sportowy Borussii Dortmund, odpowiedział na zarzuty Immobile, który przejechał się po BVB. - Nie otrzymaliśmy żadnej pomocy, ani ja, ani moja rodzina. Nie mówiłem po niemiecku, ale oczekiwałem większego wsparcia od kolegów z zespołu - mówił napastnik. Narzekał również na metody Juergena Kloppa, że zbyt mało czasu poświęca taktyce. - Niewiele taktyki i siłowni. Skupialiśmy się jedynie na wytrzymałości. W dodatku dużo pracowaliśmy w okresie przygotowawczym, ale niewiele w trakcie sezonu. Analizy wideo trwały zaledwie 20 minut - opowiadał.

Kolejnym jego przystankiem w karierze była Sevilla. Problem w tym, że w Andaluzji rozegrał zaledwie 687 minut (w 15 spotkaniach), zdobywając cztery bramki i zaliczając jedną asystę. Po sześciu miesiącach wrócił do Torino. Tam się odbudował, by w lipcu 2016 roku za dziewięć i pół miliona euro trafić do Lazio Rzym. W stolicy Włoch od razu zaczął seryjne strzelanie. Pierwszy sezon zakończył z 23 golami. W kolejnym zdobył pięć bramek więcej i został królem strzelców ligi. Dziś jego liczby są oszałamiające. W 178 występach dla Lazio zdobył 125 bramek i zaliczył 34 asysty. W klasyfikacji historycznej rzymskiego klubu tylko Giuseppe Signori (127 goli) i Silvio Piola (159) mają więcej trafień. Rekordy są w jego zasięgu, bo klubu nie zamierza zmieniać.

- Chciałbym zostać w Lazio do końca kariery. Osiągamy dobre wyniki, a kibice mnie kochają. Trudno odejść w takiej sytuacji - stwierdził w rozmowie z DAZN. Grając w Lazio, trudno będzie mu jednak znacząco poprawić swoją reputację. Pomóc w tym może dobry wynik z reprezentacją. Problem w tym, że w niej z reguły zawodził. Zdobył 10 bramek w 39 spotkaniach, ale trafiał w sparingu przeciwko Holandii, oraz rywalom pokroju: Malty, Izraela, Macedonii, Liechtensteinu, Albanii, Finlandii i Armenii. Na mundialu i na Euro gola nie strzelił. Nie strzelił też w przegranych barażach ze Szwedami. Dlatego jeśli Immobile chce być powszechnie szanowany, to powinien odnieść sukces z kadrą. Najbliższa szansa za rok. A tak się składa, że Roberto Mancini nie ma zbyt dużego pola manewru, więc reputacja Ciro zależy tylko już od jego skuteczności.

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Agora SA