Mijała właśnie godzina gry Juventusu z Milanem. Turyńczycy prowadzili już 2:0, ale gospodarze atakowali i walczyli o zdobycie bramki kontaktowej. W pewnym momencie, akcji indywidualnej spróbował Ante Rebić, ale skończyła się ona na tym, że piłkę pewnie złapał Wojciech Szczęsny. Reprezentant Polski na udanej interwencji nie poprzestał. Chciał jeszcze dogryźć rywalowi. - Prowadzimy 2:0, nie popisuj się (nie rób z siebie fenomenu, w zależności od tłumaczenia - red.) - krzyknął do Rebicia golkiper "Starej Damy".
Jak się później okazało, Szczęsny niepotrzebnie sprowokował przeciwników. W 62. minucie Zlatan Ibrahimović zdobył bowiem bramkę kontaktową, a kilkadziesiąt sekund później Franck Kessie, wykorzystując podanie Ibrahimovicia, doprowadził do wyrównania. Na tym "Rossoneri" jednak nie poprzestali. Mediolańczycy cały czas atakowali, co przyniosło efekt w postaci kolejnych dwóch bramek - Rafaela Leao i... prowokowanego przez Szczęsnego Rebicia.
Dla Juventusu porażka z Milanem jest szczególnie bolesna. Do końca sezonu pozostało jeszcze 7 spotkań, czyli 21 punktów do zdobycia. Obecnie przewaga turyńczyków nad drugim Lazio wynosi natomiast 7 pkt. To oznacza, że rzymianie wciąż mają szansę na odebranie mistrzostwa Włoch zespołowi Maurizio Sarriego.
Przeczytaj także: