Z pewnością inaczej powrót do gry po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa wyobrażał sobie Cristiano Ronaldo. Juventus z Portugalczykiem w składzie nie mógł poradzić sobie z Napoli i tylko wspaniałe interwencje Gianluigiego Buffona, a także słupek po strzale z rzutu wolnego w pierwszej połowie, uchroniły mistrzów Włoch przed porażką w regulaminowym czasie gry. Nie uchroniły ich jednak przez przegraniem finału Pucharu Włoch w serii rzutów karnych, w której gracze Napoli byli bezbłędni, a decydującą "jedenastkę" wykorzystał reprezentant Polski, Arkadiusz Milik.
W serii rzutów karnych jedenastki wspomniany Ronaldo nie miał okazji wykonać. Wykazać mógł się jednak w trakcie meczu, ale tego nie zrobił. Poza jednym groźnym strzałem na początku pierwszej części spotkania nie zagroził bramce Alexa Mereta, za co został skrytykowany przez wiele osób.
Elma Aveiro, siostra Portugalczyka napisała na Instagramie, że jej brat nie był w stanie nic zrobić. - Co jeszcze może zrobić? Sam cudów nie uczyni - przyznała. - Nie mogę zrozumieć, jak można grać w ten sposób? - dodała, krytykując grę Juventusu i taktykę przygotowaną przez Maurizio Sarriego.
Być może losy spotkania potoczyłyby się inaczej, gdyby Ronaldo w serii rzutów karnych wcześniej podszedł do jedenastki. Portugalczyk miał strzelać jako piąty, ale do jego kolejki nie doszło. - Bałem się wykonywać rzut karny po pudle w meczu z Milanem. Zwykle pomagam w finałach moim kolegom z drużyny. Zawiodłem zespół ostatniej nocy - przyznał 35-latek.
Juventus w obecnym sezonie spisuje się nieco poniżej oczekiwań. W tabeli Serie A co prawda prowadzi, ale jego przewaga nad drugim Lazio jest minimalna (wynosi obecnie jeden punkt). W ostatnim meczu Ligi Mistrzów przed koronawirusową przerwą także wypadł słabo - przegrał na wyjeździe z Olympique Lyon (0:1). Winą za taki stan rzeczy coraz częściej media obarczają właśnie Ronaldo. I trenera Maurizio Sarriego, który jednego ze swoich najlepszych zawodników tłumaczył na konferencji prasowej po środowej porażce z Napoli (którego zresztą w przeszłości Sarri był trenerem). - Brakuje mu formy, by robić to, co najlepsze - przyznał 61-latek. - W tej chwili nie stać nas na więcej. Nie jesteśmy jeszcze w odpowiedniej dyspozycji. Utrzymujemy się przy piłce, ale nie potrafimy tego przełożyć na sytuacje bramkowe - dodał.
Przeczytaj także: