Nowa bomba biologiczna we Włoszech? Nocne świętowanie kibiców Napoli potępione przez WHO

Najpierw nielegalny, uliczny turniej, a później świętowanie pierwszego trofeum od sześciu lat dla ich ukochanego Napoli. Mieszkańcy Neapolu chcieli zapomnieć o epidemii dzięki piłce nożnej. Nocną fiestę potępiło już WHO, powstają też niepokojące hipotezy. Jedna z nich mówi, że druga fala wzmożonych zachorowań na koronawirusa może zacząć narastać właśnie na południu Włoch.

Neapol oszalał po tym, jak Napoli zdobyło pierwsze trofeum od sześciu lat. Piłkarze Gennaro Gattuso pokonali po serii rzutów karnych Juventus w finale Pucharu Włoch, a ich fani opanowali niemalże każdy plac w mieście. W atmosferze oczekiwania na mecz już dwa dni wcześniej organizowali w mieście nielegalny turniej ulicznej piłki nożnej. Teraz sytuacja jest poważniejsza, bo mimo że w regionie aktywnych przypadków koronawirusa jest coraz mniej, zagrożenie nie minęło. Niedaleko stadionu San Paolo w tym tygodniu wznowiono działalność największego targu na południu Włoch, a od dwóch tygodni pod Wezuwiuszem nocują turyści z innych krajów, którym pozwolono przekraczać granicę. Powstają hipotezy mówiące, że gdyby wśród uczestników nocnej fiesty na ulicach Neapolu pojawiły się zakażone osoby, to stanie się ona dla drugiej fali zachorowań na koronawirusa tym, czym dla pierwszej był mecz Atalanta - Valencia w Mediolanie. Bombą biologiczną.

Zobacz wideo Werder Brema - Bayern Monachium 0:1 - Gol Roberta Lewandowskiego na 0:1 [ELEVEN SPORTS]

Euforia w Neapolu w przypadku wygranej była pewna. Święcicki: To miasto wolności

Dla kibiców Napoli mecz z Juventusem to coś więcej niż tylko starcie dwóch wielkich włoskich drużyn. To piłkarska wersja społecznej wojny pomiędzy północą a południem Włoch. W środowy wieczór stawką nie był tylko prestiż i pokonanie odwiecznego rywala, lecz także pierwsze od sześciu lat trofeum dla Napoli. To, że w przypadku zwycięstwa mieszkańcy Neapolu w euforii ruszą na place i ulice miasta, było niemal pewne.

- Myślę, że w takiej sytuacji będzie musiała tam interweniować policja - mówił nam w rozmowie przed meczem dziennikarz Eleven Sports, Mateusz Święcicki. - Ale jeśli ktoś myśli, że powstrzyma Neapolitańczyków zewnętrznie, to nie zna mentalności i indywidualności, jaką się cechują. Gdy byłem pierwszy raz w Neapolu, zadzwoniłem do przewodniczki, która oprowadziła mnie po mieście. Starsza Polka, powiedziała piękne zdanie: Kocha to miejsce, bo ono jej nie ocenia. To miasto wolności, otwarte na osoby z różną przeszłością czy pochodzeniem. Ludzie nie wymagają tu, żebyś był najlepszy, nie są nienaturalni i nie chcą widzieć fałszywej strony człowieka na zewnątrz. Są szczerzy i autentyczni. To najbardziej nieoczywista społeczność we Włoszech i dla nich każdy sukces sportowy jest czymś wywyższającym nad północ, w tym przypadku Turyn i Juventus. Maradona o tytule zdobytym po pokonaniu Juventusu mówił, że "czuł się, jakby ukradł bogatemu portfel". Jeżeli pokonają Juventus, to piłka nożna będzie odpowiedzią na traktowanie ich jako obywateli drugiej kategorii, o czym często słyszą - opisywał.

Zatrzymany pociąg, otoczona taksówka Mertensa, postrzelenie i próba kradzieży

Napoli wygrało po serii rzutów karnych w Rzymie, a Neapol eksplodował. Najpierw kibice wyszli na balkony i podwórka, odpalając race i petardy. Później w większych grupach ruszyli na ulice. Część zmierzając na place, gdzie powiewały flagi, a kibice do późnych godzin nocnych tańczyli, śpiewali i zapominali o epidemii. Reszta zakorkowała całe miasto, próbując przedostać się samochodami do miejscowości Afragola. Początkowo zawodnicy mieli dojechać aż do Neapolu, ale ich pociąg został zablokowany przez kibiców. Ostatecznie policja zdecydowała, że piłkarze wysiądą w Afragoli i zostaną odwiezieni w kordonie do miasta, co i tak udało się zorganizować z wielkim trudem. Kontrowersje w lokalnych mediach wzbudził fakt, że kibice kopali i uderzali w ambulans, który przyjechał zabrać jednego z fanów drużyny, który zasłabł w tłumie, oczekując na pociąg z zawodnikami. Sam przyjazd do Neapolu też nie był bezproblemowy. Jadącego jedną z wynajętych taksówek Driesa Mertensa na jednej z ulic otoczyła ogromna grupa kibiców i Belg musiał chwilę poświętować z kibicami z samochodu, żeby dali mu spokojnie przejechać.

Świętowanie odbywało się w wielu częściach miasta, ale najbardziej opanowane zostały Fontana del Carciofo na Piazza Tieste i Trento oraz Piazza Garibaldi. Podobnie wyglądała sytuacja w pobliskich miastach, m.in. Sorrento. Nie zabrakło nieprzyjemnych incydentów. Poza tym, że większość kibiców nie miała na sobie masek i nie dbała o standardy bezpieczeństwa, doszło do postrzelenia jednego z nich - 45-letniego mężczyzny. Dziennik “Il Mattino” po badaniach mężczyzny w szpitalu ustalił, że jego prawą nogę trafiły aż cztery naboje. Inna sytuacja z użyciem broni to próba kradzieży skutera. Dwójka młodych mężczyzn wsiadła na niego i próbowała odjechać, gdy dogoniły ich trzy osoby przewracające pojazd. Jedna groziła złodziejom pistoletem. Właściciel - 23-letni Salvatore - wyjaśniał później dla Radiazza di Radio Marte, że musiał odzyskać skuter, bo jest kierowcą dla Uber Eats i służył mu jedynie do pracy. Przez ten incydent mógłby ją stracić.

Trwają polityczne przepychanki. "Gdzie służby schowały swoje bazooki?!"

Świętowanie stało się obiektem politycznych przepychanek, w których najgłośniej wybrzmiały słowa byłego premiera Włoch Matteo Salviniego. - Nikt ich nie zatrzymywał - grzmiał polityk w programie Mattino 5. - Gdzie był prezydent Kampanii, Vincenzo De Luca? Gdzie neapolitańskie służby schowały swoje bazooki? - pytał. Najdosadniej odpowiedział mu burmistrz Neapolu. - Radość wygrała dziś z zakażeniami - mówił jeszcze w trakcie nocnej fiesty Luigi de Magistris.

Nielegalny uliczny turniej dwa dni przed finałem, największy targ południa Włoch znów otwarty

Obawy niektórych polityków mogą okazać się słuszne. Obostrzenia w Neapolu zostały w ostatnich tygodniach mocno ograniczone. Do regionu Kampanii mogą już przylatywać zagraniczni turyści, którym pozwolono na przekraczanie włoskiej granicy dwa tygodnie temu. Dwa dni przed finałem w mieście odbył się natomiast nielegalny turniej ulicznej piłki. "Autonomiczna Republika Piazza Mercato musiała właśnie uchwalić swoją tymczasową niepodległość, bo zgromadziły się tam setki ludzi, chcących grać i oglądać futbol" - pisał portal napolitoday.it. W rozgrywkach brało udział dwanaście zespołów podzielonych na dwie grupy. Mimo że Mercato to jeden z najbardziej ruchliwych placów w Neapolu, w czasie rozgrywek nie pojawiła się tam policja. Nikt nie wezwał też służb, żeby interweniowały w sprawie łamania zasad bezpieczeństwa w trakcie epidemii.

W Neapolu boją się także, że ewentualni zarażeni po świętowaniu wpłyną na funkcjonowanie miasta. Miejsc, gdzie ludzie przebywają w niewielkich odległościach, jest sporo, ale w większości są pilnowane. W czwartek, kilka godzin po świętowaniu, otwarto jednak jedno, które teraz będzie stanowiło ogromne ryzyko. Targ Świętego Pawła w parku Fuorigrotta, niedaleko stadionu San Paolo, gdzie Napoli rozgrywa swoje domowe spotkania, jest największy w południowych Włoszech. To ponad 1300 metrów kwadratowych powierzchni, stanowiska niemal wszystkich największych i lokalnych uznanych producentów, a do kupienia najpopularniejsze produkty: różne rodzaje sera i szynki, miód, soki, alkohole czy egzotyczne owoce i warzywa. Już pierwszego dnia odniósł spory sukces, bo zgromadziły się tam setki zadowolonych klientów. Targ stał się właśnie najbardziej zatłoczonym i niebezpiecznym miejscem w mieście.

"Czy oni nie pamiętają, co stało się w Bergamo?"

Świętowanie kibiców Napoli zostało potępione przez Światową Organizację Zdrowia. Asystent dyrektora generalnego WHO, Ranieri Guerra mówił o nieodpowiedzialnym zachowaniu osób, które brały w nim udział. - Trudno się na to patrzy i nie można na to pozwalać. Czy oni nie pamiętają, co stało się w Bergamo? Dobrze, że to miało miejsce w Neapolu, gdzie środki ostrożności wcześniej były duże, ale zagrożenie w całości nie minęło - zaznaczył w wypowiedzi dla telewizji Rai w programie "Agora". W pierwszym czwartkowym raporcie w sprawie zakażonych koronawirusem nie ma żadnych nowych przypadków zachorowań w Neapolu, a aktywnych jest już tylko 35. Nie zmarła też żadna osoba, a aż sześć wyzdrowiało.

Powstają jednak teorie mówiące o tym, że to właśnie południe Włoch może być epicentrum nawrotu epidemii. Przy kolejnym wzroście zachorowań Neapol mógłby stać się dla drugiej fali epidemii tym, czym było Bergamo przy pierwszej. Przenosząc to na świat sportu - świętowanie zdobycia Pucharu Włoch przez fanów Napoli miałoby taki wpływ na Włochy, jak mecz Atalanty z Valencią w Lidze Mistrzów rozegrany w połowie lutego. A to spotkanie nazywano "meczem zero" i "bombą biologiczną", która tylko napędziła rozprzestrzenianie się koronawirusa w Lombardii. Na San Siro było jednak tylko 44 tysiące kibiców. A na ulicach Neapolu i pobliskich miast mogło świętować nawet ponad 100 tysięcy osób.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.