O sobie Romelu Lukaku mówi, że jest najlepszym belgijskim napastnikiem wszechczasów, ale kibice wytykają mu, że nie strzela w najważniejszych meczach. Że wielki Lukaku, przeciwko wielkim zespołom znika. Ale nowy rok zaczął od dwóch goli strzelonych Napoli, które możecie zobaczyć poniżej.
Ma już 14 goli w Serie A. Skuteczniejszy jest tylko Ciro Immobile z Lazio. Za nim są Cristiano Ronaldo czy Gonzalo Higuain. W tabeli Juventus minimalnie za Interem. 2020 z Euro, na którym Belgia będzie jednym z faworytów, ma być najważniejszym rokiem w jego karierze.
Ma już 26 lat, pod koniec roku serią dziesięciu zdjęć na Instagramie podsumowywał ostatnią dekadę. I co znamienne - nie miał żadnego z pucharem. Na tym polega sedno dyskusji jego zwolenników i przeciwników. Jedni mówią o strzelanych golach, drudzy o braku trofeów. W podsumowaniu dziękował swoim byłym klubom: Chelsea, za to, że jako młody chłopak mógł przyglądać się Didierowi Drogbie. WBA, za to, że pozwolili mu popełniać błędy i dojrzewać w tak wspaniałej lidze jak Premier League. Evertonowi, za kibiców i wsparcie. Manchesterowi United, za trenerów i mentalne przygotowanie do bycia piłkarzem.
Niedawno w wywiadzie dla New York Times przyznał jednak, że na Old Trafford czuł się kozłem ofiarnym. Że cała odpowiedzialność za niepowodzenia klubu spadała na niego i Paula Pogbę. I to nie tylko w ostatnim sezonie, jak większości się wydawało, ale od początku. - Zawsze było jakieś "ale". Strzeliłem gola Realowi Madryt w Superpucharze Europy, ale wszyscy widzieli tylko, że później zmarnowałem inną okazję. Strzeliłem West Hamowi w pierwszym meczu Premier League, ale i tak do czegoś się przyczepili. Od tego momentu już wiedziałem, że zawsze tak będzie - mówił. Dlatego w podziękowaniach dla United dużo szczerszy niż na Instagramie wydawał się podczas wystąpienia na Global Soccer Gala w Dubaju. - Nie patrzę na ten okres tylko negatywnie. Ostatni sezon przykrył poprzednie. Ale uspokoiłem się w Manchesterze, nauczyłem się oddzielać życie zawodowe od prywatnego. Stałem się bardziej opanowany i korzystam z tego w Interze - mówił.
Interowi dziękował za spełnienie jego dziecięcego marzenia. Jego idolem był Adriano, więc wpatrywał się w jego mecze na San Siro. Miłość do piłkarza przeszła na klub. - Ta dekada pełna była wzlotów i upadków. Ale taka jest też historia mojego życia - skończył swój wpis.
Gdy grał w Manchesterze United, nigdy nie strzelił gola Liverpoolowi, Tottenhamowi, Arsenalowi czy Manchesterowi City. Z mundialu w Rosji wrócił co prawda z czterema bramkami, ale zdobył je z Panamą i Tunezją. Nie z Brazylią i Francją. Latem przeszedł do Interu i nic się nie zmieniło: nie strzelił Juventusowi ani Lazio. Dlatego Antonio Conte aż taką wagę przywiązywał do dubletu przeciwko Napoli. Wyszedł do dziennikarzy, powiedział o diamencie i zapytał, gdzie teraz są ci wszyscy eksperci, którzy nazywali jego napastnika osłem i powtarzali, że ginie w spotkaniach z najlepszymi.
Dla Lukaku był to pierwszy mecz w 2020 roku. Dobry początek dekady, która ma być dużo lepsza niż poprzednia. Przyszedł do Interu, by zastąpić Mauro Icardiego. Kapitana, który strzelił 124 gole w 219 meczach. W sezonie, w którym wszyscy wróżyli Interowi walkę o Scudetto. Presja była olbrzymia. Musiał jeszcze zmierzyć się z rasizmem zadomowionym na włoskich stadionach. Poradził sobie. Jeszcze nigdy w karierze nie był tak skuteczny. Nie zdarzyło się, żeby po osiemnastu ligowych meczach miał czternaście goli. I to w lidze, którą Cristiano Ronaldo określa najtrudniejszą dla napastników. Dwa gole dorzucił w Lidze Mistrzów.
- Nie kiwa się jak Ronaldo, nie jest zjawiskowy jak Messi, ma mniej gracji niż Lewandowski czy Benzema. Każdy widzi, że ma braki techniczne. Gdyby ich nie miał, to już dawno byłby światową gwiazdą. Jest dobry w czytaniu gry, jest potężny, skuteczny, ale ma problem z uczestniczeniem w grze - diagnozuje Erwin Vandenbergh, były napastnik reprezentacji Belgii. Podobnie wnioski miał Zlatan Ibrahimović, który spotkał się z Lukaku w Manchesterze United i obserwując jego grę, zaproponował zakład. - Ma niebywałą moc, ale nie radził sobie technicznie, więc zaproponowałem, że będę mu dawał 50 funtów za każde dobre przyjęcie piłki. Zapytał mnie, co będzie, jeśli wszystkie przyjmie dobrze. Powiedziałem mu: "Wtedy będziesz dobrym piłkarzem" - opowiadał Zlatan w La Gazetta dello Sport.
Antonio Conte pojawił się na San Siro z gotową taktyką. Nie chciał odchodzić od swojego ulubionego ustawienia 1-3-5-2, więc poprosił władze o kupienie Lukaku, z góry przyjmując, że z Icardim pracować nie chce. Dorzucił obok niego Lautaro Martineza, zapewnił mu więcej podań, ustawił bliżej bramki rywala. Po raz pierwszy od trzech lat, Lukaku oddaje średnio trzy strzały na mecz. Conte stworzył duet jak z filmu o Flipie i Flapie. Duży Lukaku znakomicie uzupełnia się z mikrym Martinezem. Strzelili już we wszystkich rozgrywkach 30 goli, a media piszą o duecie Lu-La.
Wykręcają lepsze statystyki niż duet Diego Milito-Antonio Cassano w sezonie 2012/13. Ale liczby nie oddają wszystkiego. Znajdują wspólny język na boisku i poza nim: zgranie rośnie z każdym kolejnym meczem, automatyzmy wchodzą w krew, wymienność pozycji jest coraz lepsza, podział zadań bardziej klarowny, a gdy język futbolowy przestaje obowiązywać, przechodzą na hiszpański. Lautaro mówi jedynie w swoim ojczystym, więc komunikację z innymi zawodnikami ma utrudnioną, ale akurat z partnerem z ataku problemów nie ma, bo Lukaku mówi w sześciu językach, a za moment opanuje jeszcze włoski. To dla niego ważne. Już pierwszego dnia poprosił wszystkich w klubie, by zwracali się do niego wyłącznie po włosku. Nie chciał dróg na skróty, chociaż pewnie z takim zasobem słów w różnych językach i tak dogadałby się z każdym. - Chodzi o szacunek - twierdzi Lukaku.
Po osiemnastu meczach Inter jest niemal bezbłędny. Zajmuje pierwsze miejsce w tabeli, przegrał tylko jedno spotkanie, różnicą bramek wyprzedza Juventus. Wydaje się pierwszym od lat tak poważnym kandydatem do zabrania turyńczykom mistrzostwa Włoch. Już w sobotę Lukaku może potwierdzić, że dwa gole strzelone Napoli nie były przypadkiem i Conte odmienił go na tyle, że zdobywanie bramek w najważniejszych meczach stanie się normą. Inter zagra z Atalantą.