Sebastian Walukiewicz zadebiutował w Serie A przeciwko Juventusowi. Wybił pikę z linii, ale jego zespół wysoko przegrał

Sebastian Walukiewicz pięć miesięcy czekał na debiut w Serie A, a gdy wreszcie znalazł się w składzie, to naprzeciwko niego stanął Cristiano Ronaldo. I wyprzedził Polaka przed zdobyciem pierwszej bramki. Juventus wygrał z Cagliari 4:0.

Pomimo udziału przy stracie pierwszego gola i wysokiej porażki, Sebastian Walukiewicz może być zadowolony ze swojego debiutu. Imponował skupieniem, dokładnością w rozegraniu i dobrym ustawieniem. Portal Sofascore, wystawiający piłkarzom oceny na podstawie statystyk, wyliczył, że Polak i Giovanni Simeone byli najlepszymi zawodnikami swojej drużyny. Obaj zostali ocenieni na 7.0.

Zobacz wideo

Długo czekał na szansę. Ligowy debiut przyszedł po pięciu miesiącach

Z Polaków jedynie Piotr Zieliński rozpoczynał mecz Serie A będąc młodszym. Walukiewicz miał dokładnie 19 lat, 9 miesięcy i 1 dzień, gdy dostał szasnę od Rolando Marana, który już dzień wcześniej ogłosił na konferencji prasowej, że Polak zasłużył na nią ciężką pracą. Wyzwanie było największe z możliwych, bo Cagliari grało w Turynie z Juventusem, dodatkowo podrażnionym porażką w finale Superpucharu Włoch. - Jest na to gotowy - mimo to oznajmił jego trener.

2020 rok jest dla Cagliari wyjątkowy. W maju minie równo sto lat od założenia klubu, a władze wymarzyły sobie, by świętować wtedy awans do europejskich pucharów. Dlatego do klubu wrócił Radja Nainggolan, dlatego kupiono Nahitana Nandeza, wypożyczono Marco Roga, Giovanniego Simeone, Robina Olsena czy Lucę Pellegriniego. Obok transferów na tu i teraz był przyszłościowy Sebastian Walukiewicz - podpisany już zimą zeszłego roku, a ściągnięty do Włoch latem po półrocznym wypożyczeniu do Pogoni Szczecin.

Trener Maran na środku defensywy polega na doświadczonym kapitanie Luce Ceppitellim, 34-letnim Ragnarze Klavanie czy rok młodszym Fabio Pisacane. Ceppitelli nie mógł jednak zagrać z Juventusem, bo jest kontuzjowany, a Pisacane zawieszony za żółte kartki, więc szansę dostał Walukiewicz. Przetarciem był pucharowy mecz z Sampdorią wygrany 2:1 na początku grudnia. I tak wtedy, jak i teraz obok Polaka grał Klavan. Od początku meczu z Juventusem widać było, że to on jest szefem defensywy. Częściej wyprowadzał piłkę, wybijał ją, przepychał się z napastnikami. Polak był nieco z boku tych wydarzeń, ale gdy już dostawał piłkę, wiedział co z nią zrobić. Zachowywał spokój, podawał celnie, dobrze się ustawiał.

Juventus z każdą minutą zyskiwał coraz większą przewagę. Po pierwszym kwadransie ograniczył kontry gości do minimum i spychał ich coraz głębiej w pole karne. Zagrażał jednak przede wszystkim po stałych fragmentach gry: w poprzeczkę uderzył Metih Demiral. Lepszej okazji mistrzowie Włoch w pierwszej połowie już nie mieli. Kilka razy uderzali z pola karnego, ale zawsze zawodziła celność. Dybalę, Ramseya i Ronaldo. Do przerwy było 0:0.

Sebastian Walukiewicz wybił piłkę z linii, ale jego zespół i tak wysoko przegrał

Zaraz po zmianie stron błąd w rozegraniu popełnił Klavan. Po nienajlepszym przyjęciu obrócił się z piłką i zbyt delikatnie podał do Walukiewicza. Ani on, ani tym bardziej Polak nie zauważył nadbiegającego zza jego pleców Cristiano Ronaldo. Portugalczyk wyprzedził Walukiewicza, przejął piłkę, minął Robina Olsena i trafił do pustej bramki. Były piłkarz Pogoni Szczecin nie zdążył wybić piłki z linii bramkowej i wpadł do siatki tuż po niej.

Estończyk popełnił oczywisty błąd, ale i Walukiewicz mógł zachować się lepiej. Przed przyjęciem piłki odchodził od piłki, zamiast się do niej zbliżyć. Później nie dał rady osłonić piłki przed rozpędzonym Ronaldo.

Kilkanaście minut później Rog sfaulował w polu karnym Paulo Dybalę, a Ronaldo wykorzystał rzut karny. Na dziesięć minut przed końcem, Cagliari zupełnie się posypało. Najpierw do bramki trafił wprowadzony z ławki Gonzalo Higuain, a po chwili swojego trzeciego gola strzelił Ronaldo. Walukiewicz nie był zamieszany w stratę żadnej z tych bramek. Zawsze pozostawał z boku. W samej końcówce osłodził sobie debiut - znów dobrze się ustawił i wybił piłkę lecącą prosto do bramki.

Zawiodło całe Cagliari, które nie było tak agresywne jak zazwyczaj i po stracie pierwszego gola nie miało pomysłu jak zagrozić Juventusowi. Bronić nie było już czego, a na atakowanie brakowało pomysłów. Dopiero pod koniec meczu, gdy gospodarze nieco odpuścili, Joao Pedro trafił w poprzeczkę. Juventus w drugiej połowie nie zmarnował żadnej okazji i wygrał absolutnie zasłużenie. Przy takim wyniku trudno chwalić środkowego obrońcę. Przyczepić się natomiast do Walukiewicza nie bardzo jest do czego, bo nawet przy stracie pierwszej bramki, zawiódł głównie jego bardziej doświadczony kolega.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.