Filip Jagiełło stwierdził, że Genoa, to tylko przystanek w jego karierze. Szymon Żurkowski oświadczył, że odrzucił ofertę Juventusu, by rozwijać się w Fiorenitnie, a Sebastian Walukiewicz zaznaczał, że choć wybrał Cagliari, to marzy o grze w Chelsea.
- Nazwiska pomocników Genoi nie mają dla mnie większego znaczenia. Jadę po swoje, by udowodnić, że jestem od nich lepszy. Chcę zostać zawodnikiem pierwszego składu. Tylko to mnie interesuje. Chcę, żeby Genoa była tylko przystankiem w mojej karierze. Włosi na dzień dobry zaproponowali żebym dokończył sezon w Polsce i dopiero latem się przeprowadził. To samo doradzali mi agenci. Też uważam, że to rozsądne posunięcie, więc wszystkie strony są szczęśliwe. Transfer zimą jest obarczony większym ryzykiem - tłumaczył w styczniu Jagiełło.
To był niespodziewany transfer. Choć Jagiełło zbierał pochlebne recenzje w polskiej lidze, to raczej niewielu wróżyło mu zagraniczny transfer. W Lubinie rozegrał 98 meczów. W tym czasie strzelił zaledwie pięć goli i miał tylko 10 asyst, co nie jest imponującym wynikiem, jak na środkowego pomocnika. Za nami 15 kolejek Serie A, a 22-latek spędził na murawie zaledwie 19 minut. I to w przegranym meczu z Parmą 1:5, choć paradoksalnie wypadł w nim całkiem przyzwoicie.
Genoa wygrała tylko dwa mecze z 15, jest w strefie spadkowej i ostatnio zmieniła trenera (Thiago Motta zastąpił na stanowisku Aurelio Andreazzoliego), to i tak niewiele zapowiada, że Jagiełło zacznie grać. Nawet asysta, którą zanotował na początku grudnia w spotkaniu Pucharu Włoch 3:2 z Ascoli nie zmienia sytuacji.
Niezbyt ciekawe. 26-letni Stefano Sturaro, były zawodnik Juventusu i czterokrotny reprezentant Włoch, oraz 33-letni Lasse Schone, niedawny półfinalista Ligi Mistrzów, wydają się pewniakami w podstawowym składzie. Przed Polakiem w hierarchii są także: 22-letni Francesco Cassata i dziewięć lat starszy Ivan Radovanović.
Wcale nie lepiej wygląda sytuacja 22-letniego Szymona Żurkowskiego. Ich przykład różni się jednak znacząco, bo były pomocnik Górnika Zabrze był przecież uznawany za najzdolniejszego pomocnika zeszłego sezonu w ekstraklasie. Ba, jeszcze latem pojawiały się głosy, by Żurkowski zastąpił Grzegorza Krychowiaka w wyjściowym składzie reprezentacji. Od tego czasu minęło kilka miesięcy, a sytuacja diametralnie się zmieniła. Jeden stał się gwiazdą ligi rosyjskiej i odnalazł w sobie super strzelca, drugi rozegrał w nowym klubie tylko dwa mecze, a na murawie przebywał łącznie przez dziesięć minut.
Żurkowski, podobnie jak Jagiełło, choć o transferze do Włoch dowiedział się już w styczniu, to wiosnę spędził w Polsce (Viola zapłaciła za niego około 3,5 mln euro). W teorii: mógł zacząć się uczyć języka włoskiego i rozpocząć walkę o pierwszy skład od lipcowego zgrupowania, czytaj: na równych zasadach, co reszta. Tyle tylko, że wiosną wiele się we Florencji zmieniło. Fiorentinę kupił miliarder i potentat telewizyjny - Rocco Commisso. To właśnie on stoi za letnimi hitowymi transferami Francka Ribery'ego, Kevina Prince'a Boatenga oraz środkowych pomocników, takich jak: Gaetano Castrovilli i Eric Pulgar. Trener Vincenzo Montella korzysta z systemu 1-3-5-2, gdzie w drugiej linii są trzy miejsca dla środkowych pomocników. Pulgar (kupiony latem z Bologni za 10 mln euro reprezentant Chille) oraz Castrovilli (świeżo upieczony reprezentant Włoch o nienagannej technice) mają zapewnione miejsce w pierwszym składzie. Nic dziwnego, obaj mają na swoich kontach po trzy gole i po dwie asysty. I w obliczu nieskuteczności Ribery'ego i Federico Chiesy są najskuteczniejszymi zawodnikami Violi. Tercet pomocników uzupełnia albo Milan Badej (wicemistrz świata mający blisko 150 meczów w Serie A) albo Marco Benassi (wychowanek Interu). Piątym w kolejce miał być właśnie Żurkowski, ale gdy trzy tygodnie temu – podczas meczu z Hellasem Veroną – niedysponowani byli: Pulgar i Castrovilli, to do składu wskoczył Sebastian Cristoforo, a nie Polak. Urugwajczyk rozegrał cały mecz, choć wcześniej nie spędził na murawie ani sekundy. Dlatego sytuacja Żurkowskiego wygląda niepokojąco, ale menedżer zawodnika jest dobrej myśli.
- Jaka przyszłość czeka Szymona? Nie chcemy teraz wykonywać nerwowych ruchów. Z doświadczenia wiem, że pierwsze pół roku za granicą jest trudnym okresem dla polskich ligowców. Zobaczymy: czy w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni jego pozycja ulegnie zmianie. Jeśli nic się nie poprawi, to będę reagował. Cieszę się, że Szymon to młody, ale już dojrzały chłopak. Zamiast załamywać się, że nie gra, to zasuwa na treningach. To na pewno zaprocentuje - mówi nam Jarosław Kołakowski, menedżer Żurkowskiego.
Trzecim piłkarzem, który marzy o podboju Italii jest Sebastian Walukiewicz. 19-latek nie zagrał jeszcze w Serie A (wystąpił tylko w meczu Coppa Italia), ale wydaje się, że ma lepszą perspektywę niż Żurkowski i Jagiełło. Genoa broni się przed spadkiem, Fiorentina miała bić się o europejskie puchary, a stała się dostarczycielem punktów. Z kolei Cagliari to największe pozytywne zaskoczenie tego sezonu.
W dodatku Rolando Maran to uznany trener w przeciwieństwie do żółtodzioba Motty i Montelli, w którego już chyba nie wierzy żaden kibic. Cagliari zachwyca w tym sezonie, ale zachwyca pomocnikami i napastnikami. Radja Nainggolan, Marko Rog, Nahitan Nandez, Joao Pedro czy Giovanni Simeone – to oni są na ustach kibiców. Defensywa to najsłabszy punkty drużyny. 34-letni Ragnar Klavan, rok młodszy Fabiano Pisacane i urodzony w 1998 roku Luca Ceppitelli są już albo po drugiej stronie rzeki, albo w drodze do.
W dodatku są stoperami w starym stylu, natomiast Walukiwicz to typ nowoczesnego obrońcy, który stara się dużo rozgrywać, a piłka przy nodze mu nie przeszkadza. - Jestem przekonany, że jeszcze wszystkich pozytywnie zaskoczy. Ma zadatki na to, żeby stać się znakomitym obrońcą, ale musi jeszcze pracować nad wieloma aspektami - powiedział 56-latek.