65 milionów euro zapłacone Manchesterowi United za Romelu Lukaku to najdroższy transfer w historii Interu. A zarazem najgłośniejszy zakup mediolańczyków od dziesięciu lat, czyli od momentu, kiedy na Stadio Giuseppe Meazza z Barcelony trafił Samuel Eto'o. Oczekiwania wobec Belga były tym większe, że latem pożegnano Mauro Icardiego. W ostatnich latach to właśnie Argentyńczyk niemal w pojedynkę ciągnął Inter do przodu. Ale wszystko wskazuje, że kibice szybko o nim zapomną, bo Lukaku od razu zaaklimatyzował się w drużynie, choć Inter kupił go dopiero pod koniec sierpnia. Trener Antonio Conte pragnął mieć Belga w drużynie już kilka lat temu, gdy pracował w Juventusie.
Włoch miał dobre przeczucia. Lukaku W debiucie strzelił gola Lecce. Trafiał także w meczach z Cagliari, Milanem, Sassuolo, Parmą, Brescią i Bologną. Łącznie ma dziewięć goli w 11 meczach Serie A (w tym sześć bramek w ostatnich czterech spotkaniach). Tym samym 26-latek wyrównał rekord Luísa Nazário de Limy Ronaldo, który w debiutanckim sezonie w Interze (97/98) miał identyczny bilans po jedenastu kolejkach.
Lukaku zyskał sympatię kibiców, również dlatego, że już po kilku tygodniach pobytu na Półwyspie Apenińskim zaczął udzielać wywiadów w języku włoskim. I choć Belg jest napastnikiem, to u Conte pełni rolę pierwszego obrońcy. Jego zadania na boisku nie ograniczają się tylko do atakowania, musi wracać do defensywy i rozbijać akcje rywali. Świetnie to zobrazowało spotkanie z Sampdorią (3:1). Lukaku miał w nim nie zagrać, by wykurować się na mecz Ligi Mistrzów z Barceloną (1:2), ale gdy Sampdoria strzeliła gola kontaktowego na 1:2, a Alexis Sanchez wyleciał z boiska, Conte wpuścił na boisko Belga, by ten ratował sytuację. Co prawda Lukaku zmarnował jedną doskonałą okazję, ale i tak zebrał pozytywne oceny, właśnie za ciężką pracę w obronie. I wiele wskazuje, że pierwszy raz od czasów, gdy występował w Anderlechcie Bruksela, będzie mógł zdobyć koronę króla strzelców. Tym bardziej, że furorę - wreszcie - zaczyna robić jego partner z ataku, Lautaro Martinez.
Conte uparcie trzyma się ustawienia 1-3-5-2, gdzie Lukaku początkowo był jedynym napastnikiem, który miał pewne miejsce w składzie. O miano drugiego rywalizowali Lautaro Martinez i Alexis Sanchez, który po nieudanym pobycie w United powolutku zaczął wracać do żywych, ale niedawno uraz wykluczył go z gry na kilka miesięcy. Dlatego jedynym konkurentem dla Argentyńczyka został Sebastiano Esposito, który jest niezwykle utalentowany, ale ma dopiero 17 lat.
Martinez jest pięć lat starszy, od roku gra w Interze, który zapłacił za niego argentyńskiemu Racingowi 25 milionów euro. W debiutanckim sezonie Lautaro pokazał, że drzemie w nim ogromny potencjał. Nie był pierwszoplanową postacią. Liczby miał jednak przyzwoite. W 35 meczach (rzadko grał od początku do końca, na murawie przebywał łącznie przez 1761 minut) strzelił dziewięć goli i zanotował asystę. Teraz - po 14 spotkaniach (Serie A i LM) - ma już siedem trafień i trzy asysty.
Ich współpraca zaczyna układać się świetnie. Rozumieją się bez słów, a czasem nawet bez dotknięcia piłki.
Pamiętacie jak podczas 1/8 finału mundialu w Rosji Belgowie odprawili Japończyków (3:2) w ostatniej akcji meczu? Choć Lukaku nie dotknął piłki, to jego zachowanie okazało się kluczowe:
W obecnym sezonie już kilka razy widzieliśmy ten sam schemat akcji, gdy piłka zmierza do Lukaku, ale ten nad nią przeskakuję, a piłkę przejmuje Lautaro.
Skoro już jesteśmy przez reprezentacjach, to warto wspomnieć kadrę Włoch z 2016 roku. Była skazywana na pożarcie, ale potrafiła ograć Hiszpanów i Belgów, odpadła dopiero po rzutach karnych z Niemcami w ćwierćfinale. Włosi nie mieli piłkarzy z topu, ale byli świetnie zorganizowani taktycznie. W ataku Conte stawiał na Graziano Pelle oraz Edera. Piłkarzy o renomie - co najwyżej - lokalnej.
Włoch mierzy 194 cm, czyli tylko o cztery centymetry więcej niż Lukaku. Z kolei Brazylijczyk z włoskim paszportem ma 178 cm wzrostu, czyli jedynie o cztery centymetry więcej niż Lautaro Martinez. I to właśnie ''duet Laukaku" wydaje się ulepszoną wersją napastników, na których we Francji stawiał Conte. Na podobny duet napastników zdecydował się w Turynie w mistrzowskim sezonie 2013/14, gdy Fernando Llorente (195 cm) i Carlos Tevez (171 cm) byli postrachem włoskich drużyn.
Spójrzmy na inne czołowe kluby, gdzie już odchodzi się od gry dwoma "9". Ofensywę Bayernu w pojedynkę ciągnie Robert Lewandowski. W Juventusie najwięcej goli ma Cristiano Ronaldo (5.), a drugi w klasyfikacji strzelców jest środkowy pomocnik - Miralem Pjanić. W Realu Madryt rządzi Karim Benzema, autor siedmiu goli. Żaden inny ofensywny piłkarz nie zdobył nawet trzech bramek.
W Barcelonie strzelają wszyscy z ofensywnego tria: Antoine Griezmann (4 gole), Leo Messi (5) i Luis Suarez (6.). Podobnie jest w Manchesterze City, gdzie Kun Aguero, Bernardo Silva i Raheem Sterling strzelili łącznie 20 goli, ale te dwa ostatnie kluby grają w systemie z trzema napastnikami (jednym środkowym i dwoma ultraofensywnymi skrzydłowymi).
Jednak na próżno szukać duetu skutecznego jak "Laukaku". Niby duetu jak z przeszłości futbolu, ale jak mówił Conte w InterTV, taki atak może grać w Interze przez kolejne dziesięć lat, obaj są wciąż jeszcze młodzi. A Giuseppe Marotta, dyrektor sportowy Interu, dodaje: - Nasi piłkarze czują się szczęśliwi w Mediolanie. W Interze nie myślimy o sprzedaży gwiazd. Raczej chcemy dokupić nowe.