Do przerwy trzy celne strzały z obu stron. I żaden groźny. Do tego po kwadransie trzy żółte kartki. Wszystkie dla Milanu (Suso, Conti, Paqueta). Milanu, który mecz zaczął w składzie bez Krzysztofa Piątka. Polski napastnik usiadł na ławce, bo Gennaro Gattuso widział w nim winnego kiepskiej postawy swojego zespołu w ofensywie. - Napastnik musi budować przestrzeń na boisku. Z Lazio mieliśmy dużo dośrodkowań. Jeśli wszystko jest wykonywane dobrze, to zawsze jesteś w stanie coś stworzyć na 20 metrze. Napastnik musi pracować dla zespołu, być funkcjonalny dla naszego stylu. To nieprawda, że Piątek nie dostaje piłek - przekonywał Gattuso.
I w niedzielnym meczu posadził Piątka na ławce. Efekt był żaden, bo to nie był mecz, który dobrze się oglądało. A mecz był ważny dla obu ekip, bo i Milan, i Torino, ale też Roma, Atalanta i Lazio walczą o czwarte miejsce w tabeli, które gwarantuje start w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Przed tym spotkaniem najbliżej był Milan, ale po już jest znacznie dalej. Porażka z Torino po słabym meczu sprawiła bowiem, że spadł z czwartego miejsca na szóste, a jeśli w poniedziałek Atalanta wygra z Udinese, może nawet spaść na siódme.
W niedzielę gole strzelało tylko Torino. Zaczęło w 58. minucie od bramki z rzutu karnego (Belotti). Chwilę później na boisku pojawił się Piątek (zmienił Paquetę), ale nie odmienił losów meczu. Mógł to zrobić Tiemoue Bakayoko, ale w 67. minucie trafił w poprzeczkę. Dwie minuty później gospodarze prowadzili już 2:0 (Berenguer). I nie oddali tego prowadzenia do końca. W następnej kolejce Milan zagra z Bolonią (poniedziałek, godz. 20.30).