Nowy sezon w Sport.pl. Serie A, czyli nasza ziemia obiecana. Żadna inna topowa liga na świecie nie przyciąga tylu Polaków

W sobotę startuje Serie A, trzecia najsilniejsza liga w Europie. I pierwsza, jeżeli chodzi o liczbę Polaków. Bo ani w Anglii, ani w Niemczech, ani tym bardziej w Hiszpanii nie ma ich aż tak wielu, jak we Włoszech.

32 piłkarzy z Brazylii, 26 z Argentyny, 21 z Francji, 20 z Chorwacji, 19 Serbii i 15 z Polski. A w zasadzie to już 16, bo w ostatnich godzinach pracodawcę zmienił też Łukasz Teodorczyk, który przeniósł się z belgijskiego Anderlechtu do włoskiego Udinese. A zaraz być może nawet 17, bo pozyskaniem Michała Pazdana z Legii Warszawa wciąż interesuje się Cagliari.

Na tę chwilę jednak 16. To znaczy, aż 16. Czyli Arkadiusz Reca (Atalanta), Łukasz Skorupski (Bologna), Paweł Jaroszyński, Mariusz Stępiński (obaj Chievo), Michał Marcjanik (Empoli), Bartłomiej Drągowski (Fiorentina), Bartosz Salomon (Frosinone), Krzysztof Piątek (Genoa), Wojciech Szczęsny (Juventus), Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński (obaj Napoli), Bartosz Bereszyński, Karoli Linetty, Dawid Kownacki (wszyscy trzej Sampdoria), Thiago Cionek (SPAL) i Teodorczyk (Udinese).

Dlaczego Włosi tak chętnie kupują Polaków?

- Odpowiedź jest prosta: stosunek ceny do jakości - mówi Marek Koźmiński. - Ale żeby ktoś sobie nie pomyślał, że Włosi kupują naszych piłkarzy, bo są tani. Nie, nie. To już nie jest żadna okazja ani niespodzianka. Ten proceder trwa od lat. Od kilku lat w Serie A grają nasi piłkarze, pokazują, że warto na nich stawiać, dlatego cały czas trafiają następni - wyjaśnia.

Koźmiński dziś jest wiceprezesem PZPN, wcześniej przez wiele lat był jedynym Polakiem - piłkarzem Udinese (1992-1997) i Brescii (1997-2002) - który grał w Serie A. - Tamtych czasów, kiedy ja wyjeżdżałem do Włoch, do tych obecnych nawet nie ma co porównywać - mówi.

I od razu dodaje: - Wtedy Polska nie należała do Unii Europejskiej, a we Włoszech w jednym klubie mogło grać trzech obcokrajowców. Potem weszło prawo Bosmana i zniesiono limity dla piłkarzy z UE, ale dla zawodników z innych krajów nadal obowiązywały ścisłe ograniczenia. Klub mógł kupić tylko jednego takiego piłkarza rocznie, później dwóch. Teraz już takich przeszkód nie ma, limity nas nie obowiązują, bo jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami UE - tłumaczy Koźmiński.

Boom na Polaków, czyli kiedy to wszystko się zaczęło?

Jeśli chodzi o zaufanie do naszych rodaków na Półwyspie Apenińskim, ciężko wskazać przełomowy moment. Można ewentualnie założyć, że był to sezon 2014/15, od którego liczba polskich piłkarzy w Serie A nieustannie wzrasta (6-8-9-16). Albo cofnąć się jeszcze dalej. Do sezonu 2010/11, kiedy Artur Boruc stał się kluczowym zawodnikiem Fiorentiny, a Kamil Glik powoli budował swoją pozycję. Zaczął od Palermo, potem było Bari, a na końcu Torino, gdzie jako pierwszy obcokrajowiec w historii został kapitanem tego klubu.

Glika i Boruca we Włoszech już nie ma, ale w międzyczasie pojawili się inni. Jako pierwszy, z tych obecnie grających, pojawił Zieliński, który jest w tej chwili najdroższym Polakiem (branżowy portal transfermarkt.de wycenia go na 34 mln euro) w Serie A. A jako ostatni, w letnim oknie transferowym, pojawili się Reca (za 4 mln euro z Wisły Płock), Piątek (za 5 mln euro z Cracovii) i Marcjanik (za darmo po wygaśnięciu kontraktu z Arką).

Na niektórych będzie trzeba trochę poczekać

Fakty są takie, że w tej chwili żadna inna topowa liga na świecie nie przyciąga do siebie tylu Polaków. I to Polaków, którzy w większości mają szanse na regularną grę w podstawowych składach. Realnie ośmiu, może dziewięciu (Bereszyński, Cionek, Jaroszyński, Milik, Salomon, Skorupski, Stępiński, Szczęsny, Teodorczyk).

Ale optymistycznie - wszyscy poza Drągowskim. 21-letni bramkarz jest w Fiorentinie od dwóch lat, ale w tym czasie uzbierał w Serie A tylko cztery występy. I nie zanosi się na to, by zaraz miał ich więcej, bo klub sprowadził Albana Lafonta, utalentowanego Francuza z Toulouse FC.

Nowy sezon Serie A startuje w sobotę o godz. 18. Już w pierwszym meczu (Chievo - Juventus) zanosi się na to, że wystąpi trzech Polaków (Jaroszyński, Stępiński i Szczęsny). Na występy niektórych trzeba będzie jednak trochę poczekać, bo po katastrofie wiaduktu w Genui, we Włoszech odwołano spotkania obu liguryjskich zespołów: Sampdorii z Fiorentiną oraz Genoi z Milanem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.