Serie A. Juventus zrobił to, co należało - prosta droga do mistrzostwa

O pierwszej godzinie meczu AS Roma z Juventusem można zupełnie zapomnieć, udawać, że to nie miało miejsca. Emocje zaczęły się dopiero później, gdy grająca w dziesiątkę Roma zaczęła ryzykować - dopiero wtedy pokazała, że rzeczywiście chce wrócić do walki o mistrzostwo.

Ale tego nie zrobiła. Po remisie nawet Rudi Garcia przyznał: koncentrujemy się na obronie drugiego miejsca. Strata do Juventusu to 9 punktów, spowodowana chorobą "pareggite" - od włoskiego "pareggio", czyli remis. Roma jako pierwsza drużyna w historii zremisowała sześć razy z rzędu na własnym stadionie; po raz ostatni na Olimpico wygrała w listopadzie zeszłego roku. Rzymian dopadła stagnacja.

W pierwszych sekundach Roma od razu "napadła" na rywala, De Rossi już w 12. sekundzie powinien obejrzeć żółtą kartkę. Jednak ta agresja, tak potrzebna ekipie Garcii - mowa o "pozytywnej" agresji - szybko zniknęła. Juventus wrócił do ustawienia 3-5-2, które gwarantuje bezpieczeństwo w tyłach. Bo "Starej Damie" nie zależało zbytnio na tym, by wygrać ten mecz. Przede wszystkim chodziło o to, by nie przegrać - zwłaszcza wobec absencji Paula Pogby i Andrei Pirlo oraz występu lekko kontuzjowanego Arturo Vidala. Gdyby trenerem Juventusu nadal był Antonio Conte, to bezwarunkowo wymagałby od swoich podopiecznych kolejnego zwycięstwa. Ale Massimiliano Allegri to pragmatyk. Uznał, że przy takiej sytuacji w tabeli oraz biorąc pod uwagę mniejsze i większe urazy, nie warto przeć po zwycięstwo za wszelką cenę.

Z tego względu mistrz kraju w całym meczu oddał zaledwie jeden celny strzał. Ale jaki! Carlos Tevez przyznał po meczu, że "skopiował Pirlo" przy strzale z rzutu wolnego. Kilka sekund wcześniej z czerwoną kartką wyleciał Wasilis Torosidis i mogło się wydawać, że to już koniec meczu. Że taka ekipa jak Juventus zabije to spotkanie, nie da grającej w dziesiątkę Romie żadnych nadziei.

Tak się jednak nie stało. I z tego powodu Allegri był wściekły po meczu. Za postawę w ostatnich 20 minutach. To kolejny niepokojący sygnał dla kibiców Juventusu. Ich ulubieńcom zbyt często zdarza się zapadać w takie "drzemki", zbyt często tracą koncentrację w tym sezonie. Świetny początek i słaba druga połowa - ile razy już tak się zdarzało?

Osłabiona Roma zaczęła naciskać w ostatnich 20 minutach. Czy przypadkiem jest, że stało się tak po zejściu Daniele De Rossiego oraz Francesco Tottiego? Chyba nie. To znakomici zawodnicy, ale Totti nie miał żadnego wpływu na to spotkanie. Nie popisał się żadnym nieszablonowym zagraniem, nie oddał ani jednego strzału. De Rossi był skuteczny w obronie, ale Romie potrzeba było piłkarza, który mógłby pociągnąć tę drużynę do przodu, skoro Juve i tak myślało wyłącznie o tym, by nie stracić bramki. W akcjach gospodarzy brakowało jakiejkolwiek dynamiki oraz ryzyka - a przecież remis dawał im niewiele.

Dlatego na boisko weszli Nainggolan oraz Iturbe. I Roma wreszcie zaczęła grać tak, jak powinna od samego początku. Zwłaszcza ten drugi sprawił sporo problemów Juventusowi; dryblował, strzelał, to po wywalczonym przez niego rzucie wolnym padła wyrównująca bramka Seydou Keity. Równie ważne było wprowadzenie Florenziego, który wykonywał ten stały fragment gry. Buffon miał spore problemy już po jednym z wcześniejszych rzutów wolnych.

Inna sprawa, że Giorgio Chiellini zupełnie niepotrzebnie faulował Iturbe w sytuacji, po której padł wyrównujący gol. To jego kolejny błąd w ostatnich dniach, wystarczy przypomnieć sobie jego złe ustawienie i poślizgnięcie w starciu z Borussią Dortmund. Ciekawe, ile cierpliwości do niego będzie miał Allegri; może da szansę Ogbonnie, który wcale nie wydaje się być w gorszej formie?

- By grać dobrą piłkę, potrzebujesz chłodnej głowy, poczucia spokoju. Obecnie tego nie mamy - powiedział tuż po meczu Keita. Po raz kolejny zobaczyliśmy, dlaczego Roma powinna być na siebie wściekła za ten sezon. To drużyna, która powinna iść łeb w łeb z Juventusem oraz walczyć w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Umiejętności piłkarskich rzymianom nie brakuje, co pokazali w ostatnich 20 minutach. Ale z jakiegoś powodu, by zacząć grać, musieli najpierw znaleźć się w beznadziejnej sytuacji. A Juventus zrobił po prostu to, co do niego należało. Czwarte mistrzostwo Włoch z rzędu jest na wyciągnięcie ręki.

Zobacz najładniejsze bramki weekendu z lig innych, niż oczywiste

Reklama Nike Performance AS ROMA Koszulka treningowa team red/kumquat/white Nike Performance JUVE Koszulka treningowa white/black Nike Performance MERCURIAL VEER Piłka do piłki nożnej white/black

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.