Serie A. Bitwa w Turynie, gwiazdą sędzia

"La Gazzetta dello Sport" zapowiadała ten mecz jako gwiezdne wojny. Główne role mieli odegrać Carlos Tevez i Francesco Totti. Wojna rzeczywiście miała miejsce, ale główną gwiazdą był sędzia Gianluca Rocchi. Trzy rzuty karne, dwie czerwone kartki i sześć żółtych oraz niesłusznie uznany decydujący gol - tak najkrócej można opisać spotkanie Juventusu z AS Romą. Hit ligi włoskiej nie rozczarował

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Każda ważna sytuacja była niezwykle kontrowersyjna. Czy Maicon zagrał ręką przed czy już w polu karnym? Czy Lichtsteiner rzeczywiście faulował Tottiego, czy może obaj urządzili sobie zapasy i nie powinno im się przeszkadzać? Czy Pogba został sfaulowany przez Pjanicia przed szesnastką czy już w niej? Czy Vidal był na pozycji spalonej przy golu Bonucciego na 3:2? Wydaje się, że w dwóch pierwszych sytuacjach Rocchi podjął słuszne decyzje. Przy trzeciej mógł się pomylić, tak twierdziła już w przerwie "Sky Italia", ale całkowitej pewności brak. Przy czwartej popełnił fatalny błąd, Vidal zasłaniał Łukasza Skorupskiego.

Te sytuacje były bardzo trudne do oceny. Dlatego największym grzechem Rocchiego jest utracenie jakiejkolwiek kontroli nad meczem. Przy pierwszym karnym najpierw zarządził rzut wolny. Dopiero po chwili wskazał na jedenasty metr. Już to wzbudziło ogromną nerwowość obu stron. Między 26. a 40. minutą włoski sędzia pokazał aż sześć żółtych kartek. Jedną za rękę, jedną Tottiemu za nadmierną celebrację przy kibicach Juventusu, jedną Bonucciemu za zbyt przesadną reakcję w związku z tym i trzy za faule. Po wyrównującej bramce (32. minuta) aż do przerwy przewinienia odgwizdywał aż 10 razy, łącznie było ich 29. Przerw w grze było wiele, ale do pierwszej połowy doliczył tylko minutę. Karnego dla Juventusu - tego raczej niesłusznego - podyktował już w drugiej minucie doliczonego czasu gry. To on pozwolił na to, by ten mecz zamienił się w krwawą jatkę, pod koniec pierwszej części gry na boisku królował chaos. Ale mecze sędziowane przez Rocchiego już takie są.

Juve - RomaJuve - Roma ŁG

A w międzyczasie kapitalna akcja Gervinho przyniosła Romie prowadzenie 2:1; do prostopadłego podania Iworyjczyka - bramkę zawalił Martin Caceres - dopadł Juan Manuel Iturbe i pokonał Gianluigiego Buffona. Przed tym meczem bramkarz Juventusu nie stracił żadnego gola w lidze w tym sezonie. A już po chwili mógł wyciągać piłkę z siatki po raz kolejny, ale Gervinho - znowu on! - minimalnie chybił. W tej akcji Caceres doznał kontuzji, ale Gervinho albo tego nie widział, albo nie chciał tego zobaczyć.

Druga połowa przez większość czasu była związana głównie z piłką nożną. Bramkę powinien zdobyć Pjanić, ale Bośniak w 59. minucie nie wykorzystał podania... Gervinho. Kluczowa sytuacja miała miejsce w 86. minucie, gdy Leonardo Bonucci zdobył przepiękną bramkę z woleja po rzucie rożnym. Problem w tym, że stojący na pozycji spalonej Arturo Vidal zasłonił Skorupskiego, więc sędzia bramki nie powinien odgwizdać. Ale nie był to jego ostatni błąd, bo po chwili Morata - zastąpił bezbarwnego po raz kolejny Fernando Llorente - starł się z mającym za sobą świetne spotkanie Kostasem Manolasem. Rocchi chyba nie wiedział co ma zrobić, jakby zupełnie nie widział sytuacji, więc obu panom pokazał czerwoną kartkę. Ale wyrzucenie Moraty było jego największym błędem, którego nie da się w żaden sposób usprawiedliwić.

Skorupski ma za sobą "dziwny" mecz. Przy żadnej z bramek nie mógł zrobić niczego. Z czterech straconych w ostatnich dniach (poprzedni mecz z Manchesterem City w Lidze Mistrzów) trzy padły z rzutów karnych, ale w tym czasie musiał obronić zaledwie trzy celne strzały. Do tego niepotrzebnie sprokurował rzut rożny, po którym Juventus zdobył zwycięską bramkę. Najbardziej martwić może jednak co innego. Chodzi mianowicie o jego grę nogami, czyli bardzo istotny element w klubie takim jak Roma. To właśnie pod tym względem Polak prezentuje się nader słabo, nie wprowadzając spokoju w poczynania swojej drużyny, po prostu wybijając piłkę przed siebie, nawet przy niewielkiej presji ze strony rywala.

Juve - RomaJuve - Roma ŁG

- Atmosfera przedmeczowa wygląda identycznie do tej przed meczami Realu Madryt z Barceloną - mówił Alvaro Morata. I na boisku hit ligi włoskiej dorównał obfitością kontrowersji najbardziej pamiętnym pod tym względem "El Clasico".

A hierarchia w Serie A nie zmieniła się. Juventus ucieka a Roma stara się gonić "Starą Damę". Ale w ostatnich miesiącach dystans między obiema ekipami znacznie się pomniejszył. Jeszcze w styczniu Rzymianie gładko przegrali w Turynie 0:3. Dziś tak naprawdę mógł paść każdy wynik. - Jeszcze niczego nie wygraliśmy, to, co się liczy, to wynik - ostrzegał przed meczem Francesco Totti, tonując euforyczne nastroje w Rzymie. Te trochę się pogorszą, ale jedna porażka nie przekreśla ich marzeń o mistrzostwie. Do końca pozostały jeszcze 32 kolejki.

Bayern Monachium świętuje Oktoberfest [ZDJĘCIA]

Czy Skorupski rozegrał dobry mecz?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.