Zespół z Florencji pogrążył się w przeciętności nagle, w 2010 roku. 11., 9., 13. - to miejsca zajmowane w ostatnich sezonach. Zbyt niskie jak na ambicje klubu grającego niedawno w Lidze Mistrzów. Poprzedni sezon o mało nie zakończył się katastrofą, czyli spadkiem do Serie B. By podobna sytuacja nie powtórzyła się, w Fiorentinie zaszły spore zmiany zarówno na boisku, jak i w zaciszu klubowych gabinetów. Dotychczasowego dyrektora sportowego - Pantaleo Corvino - zastąpił Daniele Prade. Ten ruch zapoczątkował rewolucję. Odeszła stara gwardia: De Silvestri, Gamberini, Natali, Montolivo, Vargas oraz ci, którzy trafili do klubu później, w tym Amauri, Behrami, Boruc czy Kharja.
Fani "Violi" mieli prawo obawiać się przyszłości. Najbardziej zabolała ich przeprowadzka Montolivo, kapitana i symbolu dawnych sukcesów, który zwątpił w projekt i przeprowadził się do Mediolanu. Fiorentina nie dostała za niego nawet euro. Piłkarze odchodzący ustąpili miejsca zawodnikom głodnym sukcesu, czasem nieznanym szerszej publiczności, czasem niechcianym w innych klubach. Florentczycy kupowali z głową, dzięki czemu na transfery wydali "zaledwie" 29 mln euro. Teraz w bramce stoi Emiliano Viviano, gwiazdami ligi zostali środkowi obrońcy - Facundo Roncaglia (upomina się o niego włoska kadra), Gonzalo Rodriguez oraz Stefan Savić. Podebrany Villarrealowi za bezcen w porównaniu z umiejętnościami Borja Valero lideruje w Serie A pod względem asyst. Zaliczył ich osiem, o dwie więcej od Marka Hamsika. Oprócz tego ściągnięto znanych na Półwyspie Apenińskim Davida Pizarro, Alberto Aquilaniego czy rewelację poprzedniego sezonu, Juana Cuadrado.
Jednak nawet najlepsi, najzdolniejsi piłkarze nie poradzą sobie bez równie dobrego trenera, który poukładałby ekipę, scalił jednostki w spójną całość. Zadanie to powierzono Vincenzo Montelli, przedstawicielowi nowej myśli trenerskiej, coraz odważniej wchodzącej w świat calcio, starającej się zmienić wizerunek włoskiego futbolu. Pokazać, że catenaccio to tylko mit. Bracia Della Valle, właściciele klubu, zaufali mu przez wzgląd na wyniki osiągane w Catanii. 11. miejsce i najwyższy wynik punktowy w historii klubu wystarczyły, by odejść do klubu z większymi możliwościami i ambicjami. Letnie transfery były oznaką tego zaufania - poprzedni trenerzy, Sinisa Mihajlović i Delio Rossi, nie otrzymali takiego wsparcia.
Fiorentina zajmuje w lidze 4. miejsce ze stratą dwóch punktów do wicelidera, Interu Mediolan. Podopieczni Montelli utrzymują się przy piłce średnio przez 55 proc,. czasu, cechując się skutecznością podań na poziomie 85 proc. To "Viola" kreuje grę, stara się tłamsić rywali, nie czekając na to, co zrobią. Jej największą siłą jest kolektyw, fakt, iż nie jest uzależniona od jednego zawodnika - gdy nie strzela Jovetić, robi to Toni, jeżeli oni zawodzą, jest jeszcze El Hamdaoui. Poza tym zawsze można zdobyć bramkę po stałym fragmencie gry. We Florencji doskonale o tym wiedzą. "Viola" i Manchester United dzięki temu elementowi gry zdobyły najwięcej bramek w pięciu czołowych ligach europejskich - aż 11.
- Biorąc pod uwagę jego pomysły, powiedziałbym, że Vincenzo Montella jest w tej chwili najlepszym włoskim trenerem. W krótkim czasie stworzył drużynę z własną tożsamością i poczuciem wspólnego celu - mówi Cesare Prandelli, selekcjoner reprezentacji Włoch. Ilość pochwał skierowanych w kierunku Montelli niejednemu zawróciłaby w głowie, lecz sam zainteresowany twardo stąpa po ziemi. Wyśmiał doniesienia mówiące o jego zespole jako "anty-Juve", czyli ekipie będącej w stanie zdetronizować turyńskiego giganta. - Musimy robić swoje, nie możemy rozpraszać się. Moja trenerska kariera jest dopiero na początku.
Tonuje również coraz mocniejsze głosy mówiące o awansie do Ligi Mistrzów, daleko mu do ekscytacji pierwszymi sukcesami. Wystarczy, że robią to za niego media. Łączyły go już z posadą trenera Milanu, ma być drugim (po Pepie Guardioli) wymarzonym fachowcem Silvio Berlusconiego. Pochwały otrzymuje również ze strony Maurizio Zampariniego, który przyznał, iż chciał go zatrudnić w swoim zespole. A usłyszeć dobre słowo z ust prezesa Palermo nie jest łatwo.
Montella musi jednak widzieć w swoim zespole pewnie niedociągnięcia, wymagających jak najszybszej poprawki. W ostatnich 6 spotkaniach jego podopieczni stracili aż 11 bramek - w pierwszych 11 potyczkach ich bramkarz kapitulował zaledwie 8 razy. W dodatku ma ten sam problem co Juventus: brak napastnika klasy światowej, albo co najmniej międzynarodowej. Adem Ljajić czy Stevan Jovetić nie są typowymi snajperami, El Hamdaoui czy Toni nie gwarantują kilkunastu bramek w sezonie. Ale ta kwestia niedługo może być rozwiązana. "La Gazzetta dello Sport" twierdzi, iż właściciele szykują na styczeń kolejną transferową ofensywę. Zespół z Florencji był bliski pozyskania Dimitara Berbatowa, lecz Bułgar rozmyślił się w ostatniej chwili. Przez media przewijają się kolejne nazwiska: Alessandro Matri, Jose Altidore, Ricky van Wolfswinkel, Oscar Cardozo czy Lisandro Lopez. Każdy z nich stanowiłby wzmocnienie siły ognia drużyny.
Sezon 2012/13 miał być przejściowy, przeznaczony na budowę fundamentów drużyny mogącej walczyć w przyszłości o europejskie puchary. Montella wyprzedza jednak ten plan o kilka długości, rozbudzając apetyty kibiców Fiorentiny. Oni ciągle wierzą, że powrócą czasy, gdy ich ulubieńcy z powodzeniem rywalizowali w Lidze Mistrzów z najlepszymi.