Po hicie Serie A. Juventus ocalony, Milan Głęboko ukryty

Sędzia nie zauważył, że piłka wpadła głęboko w bramkę i nie uznał gola. Dlatego Włosi nie sławią turyńczyków, którzy po remisie 1:1 pozostali ostatnimi niepokonanymi w lidze, lecz znów awanturują się o powtórki wideo

Sulley Muntari szalał z radości, gdy zorientował się, że arbiter gry nie przerwał. San Siro zapłonęło wściekłością, kibice jęli skandować: "Umiecie tylko kraść".

Oliwy do ognia dolewał Gianluigi Buffon. - Nie zdawałem sobie sprawy, że piłka przekroczyła linię, zobaczyłem to dopiero w telewizji. Ale powiem szczerze, że gdybym wiedział, jak było, to i tak nie pomógłbym arbitrowi - opowiadał bramkarz gości.

Choć po przerwie sędzia pomylił się na korzyść Juve (nie uznał gola prawidłowo strzelonego przez Alessandro Matriego), komentatorzy są zgodni - bez tamtej wpadki gospodarze, którzy prowadziliby 2:0, już by zwycięstwa nie oddali. Dlatego mecz nie skończył się z ostatnim gwizdkiem. Naskoczyli na siebie piłkarze, trenerzy, działacze.

Prowadzący Milan Massimiliano Allegri próbował udawać beznamiętnego filozofa, bąkając, że o takich epizodach lepiej milczeć, ale nie wytrzymał. - Siedzicie przed telewizorami, przynajmniej na nie spójrzcie! Ten incydent sfałszował mecz! Nie trzeba powtórek, wszystko było widać z każdego miejsca na stadionie - krzyczał do dziennikarzy. A jego zwierzchnik Adriano Galliani wrzasnął do Antonio Contego: "Widzicie, co się dzieje, kiedy płaczecie przez cały tydzień", wypominając turyńskiemu trenerowi, że ten pozuje na ofiarę arbitrów.

Szkoleniowiec Juve w odpowiedzi nazwał Milan "futbolową mafią". I pewnie wybuchłaby regularna bójka, gdyby awanturujących się nie rozdzielił rozgrywający gospodarzy Clarence Seedorf.

Dla jego drużyny nawet remis nie jest całkiem zły, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności. Przede wszystkim tę, że w MilanLabie chyba coś się zacięło. Najsławniejsze w futbolu laboratorium medyczne - częściowo ukryte pod ziemią i za drzwiami rozsuwanymi tylko po zetknięciu się z liniami papilarnymi grupki wtajemniczonych - miało zamieniać piłkarzy w osobników niezniszczalnych, na wpół cyborgowatych. A jednak do sobotniego hitu drużyna przystąpiła bez dziesięciu graczy - wykluczonych głównie przez urazy. A jednak niemal w każdej kolejce brakuje Milanowi kilkunastu graczy. A jednak często zdarza się, że z powalonych choróbskami, naciągnięciami, naderwaniami, pęknięciami i złamaniami zestawilibyśmy jedenastkę mocniejszą niż w Serie A wystawiana. A jednak zaraza kosiła szatnię również w sezonie poprzednim.

Epidemię w sporej mierze można wytłumaczyć zaawansowanym wiekiem wielu pacjentów MilanLabu. Można westchnąć, że niektórych kładą przypadki mocno osobliwe, jak zaburzenia wzroku Gattuso czy równie nagła konieczność zoperowania serca Cassano. Ale to całkiem skali kłopotów nie wyjaśnia. Na dystansie minionych kilkunastu miesięcy nie było w europejskiej czołówce zespołu, który częściej ruszałby do walki zdziesiątkowany. W sobotę w każdej formacji pozbawiony był fundamentów - w defensywie Nesty, w pomocy najbardziej dynamicznego i mocarnego Boatenga, w ataku najskuteczniejszego Ibrahimovicia (zdrowy, ale zdyskwalifikowany) oraz sypiącego asystami Cassano, a także Seedorfa, Aquilaniego, Gattuso i Flaminiego.

Dlatego właściwie nie wiadomo, jak wygląda prawdziwa twarz Milanu. Allegri bez przerwy zajmuje się usuwaniem usterek, okoliczności wrzuciły go w rolę chirurga, który co tydzień operuje tego samego pacjenta, bo pacjent nie przeżywa ani tygodnia w pełnym lub prawie pełnym zdrowiu. Z jesiennego meczu w Turynie do rewanżu przeciw Juve w podstawowym składzie przetrwała trójka (!) graczy - Abbiati, Thiago Silva i Nocerino. I jak tutaj boiskowe ruchy podwładnych zsynchronizować, zaprogramować w sensowną całość, nadawać im rosnące tempo?

Jeśli dodamy jeszcze, że Allegri przeprowadza totalną wymianę pokoleniową (Pirlo, Ronaldinho i Kaładze zostali już wykopani, Inzaghi odsunięty od boiska, a Ambrosini, Zambrotta czy nawet Seedorf są stopniowo marginalizowani), a także instaluje w drużynie tłum nowych (Ibrahimović, Cassano, Robinho, Boateng, Emanuelson, van Bommel, Yepes, Mexes, Aquilani, Nocerino, Mesbah, Maxi López i Muntari zostali ściągnięci już po jego przyjściu latem 2010 roku!), to uprawniona staje się wyłącznie diagnoza, że spisuje się ten trener rewelacyjnie. Jest bliski obrony krajowego tytułu, w Lidze Mistrzów najpierw potrafił wcale przyzwoicie opierać się Barcelonie (2:3 i 2:2), by wiosną rozgnieść Arsenal (4:0) i spokojnie wyczekiwać losowania ćwierćfinałów. Wytykać mu niedoskonałości w grze drużyny zwyczajnie nie wypada.

Na razie zatem wiadomo, że działa skutecznie, gdy walą mu się na głowę tony problemów. Czy MilanLab pozwoli nam wreszcie dowiedzieć się, ile zdziała, gdy głowę będzie miał wolną od trosk i zacznie czerpać z całej, jakże bogatej w talent kadry?

Bohater

8.

gola strzelił w tym sezonie Antonio Nocerino, za którego latem Milan zapłacił zaledwie 500 tys. euro. W 138 meczach poprzednich czterech lat były pomocnik Juve uzbierał ledwie 4 gole...

Wygraj meczową koszulkę kadry Polski z autografami piłkarzy!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.