Liga włoska. Cuda mediolańskie

Pierwszy zdarzył się w Udine - gospodarze prowadzili, byli lepsi, ale z Milanem przegrali. Drugi zdarzył się na San Siro - Inter oblegał wlokącą się na końcu tabeli Novarę, by również przegrać.

Sport.pl w mocno nieoficjalnej wersji... Polub nas na Facebooku ?

Przez godzinę wydawało się, że obrońcy tytułu padną ofiarą Zlatana Ibrahimovicia. Szwedzki napastnik najczęściej bywa ich bohaterem, ale bywa też przekleństwem. Na boisku pcha całą drużynę, uczestnicząc w każdej akcji zaczepnej i większość z nich osobiście zwieńczając golem. Uzależnia jednak od siebie kolegów i kiedy go zabraknie (w sobotę zaczął odbywać karę trzymeczowej dyskwalifikacji za uderzenie rywala w twarz), piłkarze Milan wydają się niezdolni do samodzielności.

W sobotę ledwie się ruszali, choć prowadzenie Udinese szybko dał Antonio di Natale, który ściga się z Ibrahimoviciem o tytuł króla strzelców. (Jeśli wygra, zdobędzie go po raz trzeci z rzędu, czego po wojnie dokonali tylko fenomenalni Gunnar Nordahl i Michel Platini). Ledwie się ruszali, dopóki do boju nie zerwał się Massimo Ambrosini - kapitan już 35-letni, lecz zawsze napędzany walecznym sercem - a na murawę nie wbiegli Stephan El Shaarawy i Maxi Lopez. Pierwszy to 19-letni syn imigranta z Egiptu, juniorski reprezentant Włoch we wszystkich kategoriach wiekowych, który zaraz będzie nadzieją całego calcio. Drugi, 27-letni Argentyńczyk, został wypożyczony z Catanii, co fanów rozczarowało - oczekiwali na przyjście jego sławniejszego rodaka Carlosa Teveza. Mediolańscy działacze też i dopiero fiasko negocjacji z Manchesterem City sprawiło, że zadowolili się Lopezem.

Na razie nie żałują. Napastnik, który zdążył już próbować sił w Barcelonie, ale potem został wygnany do FK Moskwa, najpierw wyrównał (akcję rozpoczął El Shaarawy), by po kilku chwilach odwdzięczyć się rewelacyjnemu młodzieńcowi swoją asystą. Gospodarze zostali ogłuszeni, gdy zdawali się całkowicie kontrolować sytuację. I przegrali u siebie po raz pierwszy od kwietnia ubiegłego roku.

Kiepska forma Milanu, ustępującego rywalom zwłaszcza pod względem atletycznym, poszła w zapomnienie. Włosi doceniają, że nie tylko ocaleli, lecz jeszcze umieli zwyciężyć, bowiem z nieobecnych w sobotę 14 piłkarzy (zawieszony Ibrahimovic, reszta się leczy) złożyliby jedenastkę mocniejszą niż ta, która wyszła na boisko.

Milan w ogóle totalną przemianę pokoleniową znosi niemal bezboleśnie, w dodatku coraz silniej wpływają na jego grę piłkarze na progu karier lub mający przed sobą mnóstwo sezonów - od Thiago Silvy (28 lat) i Abate (26), przez Nocerino (27), Emmanuelsona (26), Aquilaniego (28) i Boatenga (25), po wspomnianego El Shaarawy'ego. Inaczej w Interze, który znów usiłował znaleźć ratunek w graczach bardzo doświadczonych, podstarzałych lub wypalonych. Kiedy ostatnia przed tą kolejką w tabeli Novara strzeliła gola na San Siro i trener Claudio Ranieri zarządził zmiany, na murawie miał Julio Cesara (33 lata), Zanettiego (39), Lucio (34), Cordobę (36), Chivu (32), Stankovicia (34), Cambiasso (32), Sneijdera (28), Pazziniego (28), Milito (33) i Forlana (33). Strat weterani nie odrobili, a po sezonie prawdopodobnie opuści ich jeden z dwóch najmłodszych wśród wymienionych - Holender Sneijder. Prasa w ogóle zapowiada w Interze kadrową rewolucję. Wracanie do świetności może potrwać latami.

Hity zimowego okienka transferowego - PSG "królem polowania" ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA