Primera Division. Barcelona musi się spieszyć na mecz

Mecz 14. kolejki Primera Division pomiędzy Barceloną i Osasuną miał zostać przeniesiony na niedzielę z powodu strajku kontrolerów lotów w Hiszpanii, ale na takie rozwiązanie nie zgodziły się Osasuna i hiszpańska federacja. Barcelona walczy z czasem, aby zdążyć na mecz i nie przegrać meczu walkowerem

Spokojne dotarcie do Pampeluny piłkarzom katalońskiego klubu uniemożliwiły protestów pracowników hiszpańskich lotnisk. Barcelona uznała, że nie zdoła dojechać na czas na sobotnie spotkanie Primera Division z Osasuną.

Piłkarze pojawili się na lotnisku, ale po chwili otrzymali informację o odwołanych lotach i do Pampeluny postanowili pojechać autokarem lub pociągiem. Liczyli, że na miejscu zjawią się w sobotę późnym wieczorem.

Barcelona zamieściła na swojej stronie internetowej informację o przełożeniu meczu na niedzielę.

Osasuna odpowiedziała oświadczeniem, w którym napisano, że nikt z Barcelony nie kontaktował się z klubem i zespół z Pampeluny oczekuje swojego rywala zgodnie z planem w sobotę wieczorem. Gospodarze dopuszczali drobne opóźnienie (mecz powinien rozpocząć się o godz. 20:00).

Hiszpańska federacja była początkowo przychylna mistrzom kraju, ale wkrótce postanowiła, że mecz nie tylko musi odbyć się w sobotę (sugerowane było rozegranie meczu w lutym, ponieważ we wtorek Barcelona gra w Lidze Mistrzów), ale też Katalończycy nie mają prawa się na niego spóźnić. W przeciwnym razie najprawdopodobniej zakończy się to dla nich walkowerem.

W tej sytuacji Barcelona postanowiła złapać szybką kolejkę, z której ekipa przesiądzie się w autokar. Nie wiadomo jednak, o której dotrą na miejsce. Nie tylko plotki, ale i informacje oficjalne dotyczące całej sytuacji zmieniają się bez przerwy.

Dwa inne sobotnie spotkania odbędą się zgodnie z planem. Piłkarze Valencii na mecz z Realem Madryt do stolicy Hiszpanii przyjechali autokarem już dzień wcześniej. Z kolei Atletico Madryt udało się w przeciwległym kierunku, by zagrać z Levante.

Wigan zainteresowany Kuszczakiem ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.