Po Gran Derbi. Barcelonissima

Od czasu, gdy człowiek wymyślił koło, nikt nie kopał piłki doskonalej od Katalończyków. W poniedziałek przekonał się o tym trenerski geniusz Jose Mourinho, którego Real poległ na Camp Nou 0:5

Gdy dwa lata temu Barcelona pokonała na Santiago Bernabeu Real 6:2, sądzono, że nie zdoła stworzyć wspanialszego widowiska. Że ich przewaga nad największymi rywalami będzie tylko maleć, bo "Królewscy" zrobią wszystko, by zbudować zespół zdolny się zrewanżować.

W poniedziałek znów wydawało się, że oba zespoły dzieli otchłań, a zadanie, które postawił przed sobą Real może okazać się niewykonalne.

Katalończycy kopali piłkę w stylu niedostępnym dla pozostałych dwunogów, wznieśli się jeszcze wyżej niż dwa lata temu. "Kolejna lekcja futbolu Barcy dla Realu, który dostał kolejne historyczne lanie - pisze kataloński "Sport". Madrycka "Marca" uważa, że klęska jest policzkiem dla Realu, a zwycięzców nazywa "maszyną". Ta maszyna rozbiła rywali najwyżej od 17 lat, gdy drużynę okrzykniętą "Dream Teamem" prowadził Johan Cruyff. Zespół Pepa Guardioli, duchowego syna Holendra, nazywany jest od wtorku "Orgazm Teamem". - Nie znajdziecie ekipy, która sprawiałaby ludziom tyle radości co my. Takie mecze zdarzają się jednak bardzo rzadko - mówił we wtorek Guardiola.

Jego drużynie zdarzają się wpadki, piłkarze bywają zmęczeni pogonią za triumfami w klubie i reprezentacji. Ale przez ostatnie dwa lata w meczu ważnym polegli tylko raz. W kwietniu, gdy w półfinale Ligi Mistrzów wyeliminował ich Inter prowadzony przez Mourinho.

W poniedziałek portugalski przywódca przeżył najgorszy wieczór w karierze. Nigdy wcześniej jego zespół nie przegrał w lidze wyżej niż 0:3. - Nie czuję się upokorzony. Barca to produkt skończony, a nas czeka jeszcze wiele pracy - mówił trener.

Przed Gran Derbi, chyba nawet on nie zdawał sobie jednak sprawy, jak dużo. Styl, w jakim jego piłkarze ogrywali rywali w lidze, dawał kibicom nadzieję, że na Santiago Bernabeu narodził się zespół zdolny rywalizować z Katalończykami.

Uwierzył w to chyba sam trener, bo na Camp Nou wystawił czterech piłkarzy ofensywnych, choć w tym sezonie zdarzało mu się już upchnąć w jedenastce trzech defensywnych pomocników. W Barcelonie zagrało dwóch i Real w środku pola nie istniał. Czterech piłkarzy odpowiedzialnych za ataki, nie mogło doczekać się na piłkę, bo Barcelona rzadko ją traciła i szybko odzyskiwała.

Młode gwiazdy "Królewskich" - Mesut Oezil, Angel di Maria i Sami Khedira wydawały się przestraszone. Zupełnie nie wiedziały jak zareagować na popisy katalońskich czarodziei, którym w ostatnich latach spowszedniały mecze o najważniejsze trofea klubowe i reprezentacyjne.

W dodatku pokonanym puściły nerwy, po przerwie ich jedynym sposobem na przerywanie koncertu rywali były brutalne faule. Czerwoną kartkę dostał Sergio Ramos, który uderzył w twarz Carlesa Puyola, kolegę z defensywy reprezentacji Hiszpanii. Po meczu piłkarze Realu nie wydusili z siebie słowa. Dyrektor generalny Jorge Valdano, stwierdził, że jego zespół przegrał z drużyną, którą trzeba oklaskiwać.

Mourinho kazał szybko o porażce zapomnieć, bo mistrzostwo nie jest jeszcze przegrane. Już w sobotę jego zespół czeka mecz z piątą Valencią, do końca roku spotka się jeszcze z ósmą Sevillą. Rewanż z Barceloną 17 kwietnia. Niezależnie, ile pracy włożą piłkarze i trener Realu, będą musieli liczyć, że rywale zagrają mniej doskonale. W takiej formie jak w poniedziałek, trudno wyobrazić sobie zespół, który mógłby ją pokonać.

Liczby Gran Derbi

5

strzałów oddał w poniedziałek Real. Najmniej w meczu ligowym od porażki z Barcą 2:6 w sezonie 2008/09

5

Gran Derbi z rzędu wygrała Barca. To jej najlepsza seria w historii

9

dryblingów wykonał w meczu z Realem Leo Messi. Najwięcej w tym sezonie ligi hiszpańskiej

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.