La Liga wróciła do gry po reprezentacyjnej przerwie, a FC Barcelona stanęła przed szansą zrehabilitowania się za dwie porażki poniesione tuż przed meczami drużyn narodowych. Przegrała wówczas z PSG (1:2) i Sevillą (1:4). Jej rywalem w sobotnie popołudnie była Girona, która dopiero w ósmej kolejce wygrała pierwszy mecz w tym sezonie, pokonując Valencię 2:1.
Hansi Flick przed starciem z drużyną Michela nie mógł być optymistą. Jego drużyna została przetrzebiona kontuzjami. Poza Robertem Lewandowskim nie mógł skorzystać z usług Daniego Olmo, Ferrana Torresa, Joana Garcii, Gaviego, Raphinhii i nieobecnego od dawna Marca-Andre ter Stegena. Miejsce między słupkami zajął oczywiście Wojciech Szczęsny, zaś na środku ataku wystąpił Toni Fernandez - piłkarz urodzony w 2008 roku.
Od początku spotkania to gospodarze byli stroną dominującą i już w 13. minucie udokumentowali przewagę. Piłka trafiła na prawe skrzydło do Yamala, który odegrał do Pedriego. Pomocnik gospodarzy bez problemu przebiegł kilka metrów w polu karnym rywali i bardzo precyzyjnym strzałem pokonał Gazzanigę. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.
Kiedy wydawało się, że kwestią czasu będzie kolejny gol dla Barcelony, obudzili się rywale. W 20. minucie doszło do czegoś nieprawdopodobnego. Axel Witsel strzałem przewrotką pokonał Wojciecha Szczęsnego i doprowadził do wyrównania.
W ciągu kolejnych pięciu minut kibice mogli zobaczyć aż trzy gole. Najpierw Szczęsny świetnie zatrzymał szarżującego Vanata, następnie w sytuacji sam na sam w słupek trafił Portu, a strzał Frenkiego de Jonga z bliskiej odległości obronił Paulo Gazzaniga. Kilka chwil później poprzeczkę po mocnym strzale z rzutu wolnego obił Marcus Rashford.
Ostatecznie oba zespoły schodziły na przerwę przy wyniku 1:1, ale goście mogli żałować niewykorzystanych szans. W doskonałych sytuacjach pudłowali jeszcze Witsel i Bryan Gil. Gdyby Girona była skuteczniejsza, to do szatni udałaby się prowadząc nawet 4:1.
Po zmianie stron - mimo wielu szans - wynik długo nie ulegał zmianie. Do siatki trafił Pau Cubarsi, ale chwilę wcześniej Eric Garcia faulował rywala i sędzia gola nie uznał.
Kiedy wydawało się, że Barcelona straci punkty tydzień przed klasykiem, a w niedzielę jej strata do Realu Madryt będzie mogła wzrosnąć, w doliczonym czasie gry - wprowadzony na boisko z myślą atakowania, rosły środkowy obrońca Ronald Araujo - wcisnął piłkę do bramki rywali. Barcelona uciekła spod topora i ostatecznie pokonała Gironę 2:1.
W następnym ligowym meczu FC Barcelona zagra na wyjeździe właśnie z Realem. To spotkanie zaplanowane zostało na 26 października o 16:15. Wcześniej podopieczni Hansiego Flicka zmierzą się w Lidze Mistrzów z Olympiakosem (21 października, 18:45). Najbliższym rywalem Girony będzie Real Oviedo (25 października, 14:00).
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!