Kylian Mbppe był jednym z głównych bohaterów ćwierćfinału Klubowych Mistrzostw Świata pomiędzy Realem Madryt a Borussią Dortmund. W doliczonym czasie gry francuski napastnik popisał się spektakularną bramką. Po dośrodkowaniu Ardy Gulera oddał strzał "nożycami" i trafił idealnie w dolny róg. Chwilę później uczcił pamięć zmarłego niedawno Diogo Joty. Gol dał Realowi wygraną 3:2 i awans do półfinału. Mimo to chwile zaraz po zakończeniu meczu wcale nie były dla Mbappe przyjemne.
Jak przekazał hiszpański dziennik "Marca", 26-latek opuścił MetLife Stadium w East Rutherford - gdzie rozgrywano spotkanie - 58 minut później niż pozostali koledzy z drużyny. Powód? Mbappe został poproszony na... kontrolę antydopingową.
A ta nieco się przedłużyła i koledzy postanowili wsiąść do autokaru bez niego. - Drużyna Realu Madryt opuściła stadion o 19:30 (czasu lokalnego), a Kylian zrobił to samo o 20:28, czyli prawie godzinę po wyjściu pozostałych członków ekipy. Napastnikowi towarzyszył jeden pracownik klubu. Obaj zostali zabrani czarnym samochodem, eskortowanym przez pięć radiowozów - opisywała "Marca".
Reszta zespołu oczekiwała na Mbappe na lotnisku. Gdy wszyscy byli już w komplecie, udali się samolotem do West Palm Beach w Miami, gdzie podczas Klubowych Mistrzostw Świata Real Madryt urządził swoją bazę. Na kolejny mecz będą czekać do środy 9 lipca. Wówczas w półfinale zmierzą się z PSG, a więc byłym klubem Mbappe. Początek o godz. 21:00.
Dla Francuza starcie z Borussią było dopiero drugim w tej edycji KMŚ. Wcześniej pojawił się na 23 minuty meczu z Juventusem w 1/8 finału. Przez całą fazę grupową nie rozegrał zaś ani minuty. Wszystko przez ostre zapalenie żołądka oraz jelit, przez które trafił nawet do szpitala.