Obsada bramki w FC Barcelonie na przyszły sezon pozostaje dużą zagadką. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że gdy Marc-Andre ter Stegen dojdzie do siebie po kontuzji, to on wróci do roli numeru jeden. Teraz jednak takiej pewności nie ma. Szczególnie że Niemiec dał kilka razy wyraz niezadowolenia, iż nie postawiono na niego od razu po wyleczeniu, tylko dano szansę Szczęsnemu, by dokończył sezon. Miał choćby odmówić podróży z drużyną na półfinałowy mecz Ligi Mistrzów z Interem, czym zraził do siebie szatnię oraz Hansiego Flicka.
Coraz więcej mówi się, że przybycie Joana Garcii z Espanyolu, coraz bardziej prawdopodobne, może być dla Niemca wręcz końcem w Barcelonie. Gdyby Hiszpan przyszedł, a Wojciech Szczęsny przedłużył kontrakt (najpewniej tak będzie), ter Stegen mógłby skończyć kompletnie bez gry. Jest jednak nazwisko, co do którego nie ma wątpliwości, że przyszłości w Barcelonie to on nie ma. Mowa o Inakim Peni. Hiszpan już dawno temu dostał sygnał, iż jedyną drogą do gry dla niego jest zmiana klubu. Przy Garcii, Szczęsnym i ter Stegenie stałby się dopiero czwartym bramkarzem i nie siedziałby nawet na ławce. Jednak jak donosi kataloński dziennik "Sport", sytuacja 26-latka jest obecnie nie do pozazdroszczenia. Nazwali ją wręcz "krytyczną".
Według Katalończyków niemal każdy klub, który przewijał się w kontekście zatrudnienia Inakiego, już zdecydował się na kogoś innego. Następcą Fernando Muslery w Galatasaray ma zostać Chorwat Dominik Livaković. Z kolei Celta Vigo, również łączona z pozyskaniem Hiszpana, najprawdopodobniej wybierze Rumuna Ionuta Radu (ostatnie pół sezonu w spadkowiczu z Serie A, czyli Venezii). Co więcej, postawienia na bramkarza Barcelony nie rozważają już ani Real Betis (dołączy do nich Alvaro Valles), ani Sevilla (przedłużono kontrakt z Alvaro Fernandezem).
Czy to zatem oznacza, że Pena może utknąć na trybunach w Barcelonie? Niekoniecznie. Nadal jest możliwe, iż więcej klubów będzie nim zainteresowanych. Poza tym zdaniem "Sportu" już przykuł uwagę Valencii. Po sezonie odejdą z niej Giorgi Mamardaszwili (do Liverpoolu) oraz Jaume Domenech (nie wiadomo jeszcze, dokąd trafi).