Bardzo długo zapowiadało się, że FC Barcelona może przypieczętować mistrzostwo Hiszpanii nawet bez konieczności wychodzenia na boisko. Real Madryt wkraczał w doliczony czas gry środowego starcia z Mallorką z wynikiem remisowym 1:1. Gdyby taki stan rzeczy się utrzymał, "Królewscy" bezpowrotnie straciliby szanse na tytuł, bo nawet w przypadku porażki Barcelony z Espanyolem dzień później, mogliby się w najlepszym wypadku zrównać z nią punktami. A jako że oba mecze z "Blaugraną" w tym sezonie przegrali, ulegaliby im w tabeli gorszym bilansem starć bezpośrednich.
Realowi udało się jednak rzutem na taśmę odłożyć barcelońskie świętowanie o co najmniej 24 godziny. Zrobił to golem młodego Jacobo Ramona na 2:1 w 95. minucie meczu. Autorem pierwszej bramki dla madrytczyków był Kylian Mbappe. Francuz ponownie potwierdził, że choć Real ma w ostatnich tygodniach całą masę problemów, on zdecydowanie nie jest jednym z nich. Wręcz przeciwnie, gwiazdor imponuje formą i w dużej mierze dzięki niemu madrytczycy są jeszcze w wyścigu mistrzowskim.
Mbappe w ostatnich trzech ligowych meczach strzelił aż sześć goli, z czego połowę w przegranym 3:4 El Clasico. Francuz w pełni skorzystał z absencji kontuzjowanego w tym samym okresie Roberta Lewandowskiego i wyprzedził go w klasyfikacji strzelców, w której ma już aż trzy gole przewagi (28:25). Jednak 26-letni gwiazdor trafieniem z Mallorcą dokonał czegoś jeszcze. Mianowicie pobił bardzo stary rekord Realu Madryt.
Chodzi o liczbę goli ligowych w swoim debiutanckim sezonie w barwach "Królewskich". Jak podaje statystyczny portal OptaJose, jak dotąd rekord ten dzierżył legendarny Alfredo Di Stefano, który w rozgrywkach 1953/54, czyli przeszło 71 lat temu, zdobył 27 goli. Mbappe wyrównał to osiągnięcie podczas El Clasico, a przeciwko Mallorce definitywnie pobił. Na wyśrubowanie go ma jeszcze dwa mecze: wyjazdowy z Sevillą oraz domowy z Realem Sociedad.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!