• Link został skopiowany

Nad Barcelonę nadciąga tornado. Już wiedzą, co z Lewandowskim i Szczęsnym

Michał Kiedrowski
Jeśli komuś wydaje się, że jeszcze tylko nie przegrać El Clasico i wszystko, co najważniejsze już się w tym sezonie dla Barcelony skończy, to jest w wielkim błędzie. Emocje jeszcze będą. I niestety dla fanów katalońskiego klubu mało sportowe. Zawirowania z pewnością dotyczyć będą zarówno Roberta Lewandowskiego, jak i Wojciecha Szczęsnego.
Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny
Fot. REUTERS/Albert Gea, REUTERS/Thilo Schmuelgen

Sytuacja w tabeli ligi hiszpańskiej jest jasna. Barcelona prowadzi z przewagą czterech punktów nad Realem i nawet porażka w niedzielnym El Clasico nie odbierze jej szans na mistrzostwo Hiszpanii. Wystarczy, że nie potknie się w kolejnych spotkaniach z Espanyolem, Villarrealem i Athletikiem Bilbao, a będzie cieszyć się z trzeciego w tym sezonie trofeum - po Superpucharze i Pucharze Króla. 

Zobacz wideo

Barcelona pod ścianą. Znów brakuje pieniędzy

Na tym jednak wielkie emocje w klubie wcale się nie zakończą. Prezydent Joan Laporta znów bowiem musi czarować i szukać pieniędzy, aby wyprowadzić drużynę z finansowego dołka.  

W styczniu, mimo całej kołomyi z zarejestrowaniem Daniego Olmo, wydawało się, że klub wyszedł już na prostą. Jednak umowa na sprzedaż 475 tzw. miejsc VIP na kolejne 30 lat została zakwestionowana przez audytorów. La Liga orzekła więc, że Barcelona z powodu wysokiego zadłużenia i przekroczenia limitu wynagrodzeń nie może korzystać z tzw. zasady 1 za 1, czyli że może wydać na wzmocnienia każde nowo pozyskane euro. I że właściwie wbrew wcześniejszym doniesieniom klubu nigdy w tym sezonie nawet nie była blisko, by tę zasadę realizować. A to znaczy, że nie było żadnych podstaw, by rejestrować Olmo na stałe. Prezydent La Ligi Javier Tebas już się szykuje, aby wytoczyć nowe armaty w walce z Barceloną o zatwierdzenie zawodnika w kolejnym sezonie. Decyzja Wyższej Rady Sportu, która na podstawie prawa pracy potwierdziła tymczasowo Olmo do gry, obowiązuje tylko do 30 czerwca. 

Teraz więc trwają gorączkowe prace na stadionie Camp Nou przez 24 godziny na dobę, aby trybuny z miejscami VIP przynajmniej wybudować. Audytorzy zakwestionowali bowiem zaksięgowanie 100 mln euro z tytułu ich sprzedaży przed zakończeniem budowy. Barcelona ma czas do 30 czerwca, aby spełnić wymagania. Tego dnia La Liga orzeknie, czy kataloński klub zmieścił się w limicie wydatków, czy nie. Jeśli władze ligi orzekną, że nie, to Barcelonę czekają kolejne restrykcje finansowe, jeśli chodzi o wydatki na transfery i limit wynagrodzeń w drużynie. 

Fatalne wieści dla Barcelony. Zacznie się wyprzedaż

Jednak samo ukończenie konstrukcji nie zapewni Barcelonie, że La Liga powiększy limit wydatków klubu o nowo pozyskane 100 mln. Zdaniem audytorów suma ta powinna być rozłożona w budżecie klubu na okres trwania umowy, a nie księgowana jako jednorazowy przychód.  

To by oznaczało, że w klubowym budżecie znów zieje wielka dziura, której nie ma jak zasypać, a jedynym rozwiązaniem będzie wyprzedaż zawodników. Na nowe dźwignie finansowe, które stosował klub np. przy transferze Roberta Lewandowskiego, już nie ma szans. La Liga ich zabroniła. 

Ze sprzedażą zawodników oczywiście nie byłoby problemu. Za samego Lamine Yamala PSG gotowe było zapłacić 250 mln euro. Tyle że sprzedaż takiego zawodnika byłaby wyrwaniem Barcelonie serca. Nikt w klubie nie zdecyduje się na taki ruch, nawet gdyby w oczy zajrzało mu bankructwo. Podobnie bez sensu z punktu widzenia przyszłości drużyny byłaby sprzedaż Gaviego, Pedriego czy Pau Cubarsiego, z którymi Barcelona niedawno przedłużyła umowy. 

Jeśli chodzi o starszych graczy, to klub jest otwarty na ich oddanie. I tu pada nazwisko Lewandowskiego. Polak miał już ponoć lukratywne oferty z Arabii Saudyjskiej. Tak pisała hiszpańska prasa. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście była to inicjatywa klubów z Saudi Pro League, czy balon próbny, by sprawdzić, jak na takie przecieki będzie reagował Lewandowski. Polak oczywiście nie zamierza się donikąd ruszać. Jego kontrakt jest ważny jeszcze rok. Szefowie Barcelony oficjalnie cieszą się z takiej postawy bramkostrzelnego Polaka, ale z drugiej strony żałują, że nie wpłynie na konto klubu żadna okrągła sumka ze sprzedaży weterana. Pomogłaby ona razem z 20 milionami kolejnej rocznej pensji Lewandowskiego zrobić nieco miejsca w budżecie, choćby na przedłużenie umowy Yamala, któremu obecny kontrakt kończy się 30 czerwca 2026 roku.

Co z przedłużeniem kontraktu Yamala?

O pozostanie zawodnika reprezentacji Hiszpanii w klubie kibice nie muszą się martwić. Nawet gdy nie będzie miejsca w budżecie na płace na nową umowę, La Liga zarejestruje nowy kontrakt Yamala. Jego dotyczą inne przepisy.  

Liga hiszpańska zatwierdzi do gry każdego zawodnika do 24. roku życia, jeśli był związany z klubem, z którym przedłuża umowę, co najmniej trzy lata. La Liga chce w ten sposób uniknąć sytuacji, w której hiszpańskie kluby zmuszone byłyby wyprzedawać za bezcen swoich wychowanków. Jednak nawet w tym wypadku przekroczenie budżetu na płace nie jest bezkarne. To znaczy: klub ma więcej czasu (rok), aby uzyskać dodatkowe dochody, aby wrócić pod próg limitu, ale gdy mu się to nie uda, pensja zawodnika w kolejnym sezonie będzie obciążać budżet w podwójnej sumie. 

A jeśli chodzi o Yamala to będą kwoty niebagatelne. Według przecieków agent piłkarza Jorge Mendes wynegocjował dla niego najwyższą pensję w Barcelonie. Spekuluje się, że kwota ta będzie oscylowała w granicach 35 mln euro za sezon. Umowa ma trwać do czerwca 2030 roku. Z jej ogłoszeniem klub czeka do 18. urodzin zawodnika (13 lipca). 

Jednym słowem lato w Barcelonie znów będzie gorące nie tylko pod względem temperatur w stolicy Katalonii. Możemy się spodziewać lawiny spekulacji o transferowych. Pierwsi na liście do oddania są Ronald Araujo i Andreas Christiansen, jednak gdyby znaleźli się chętni z grubym portfelem, to Barcelona oddałaby nawet Raphinhę, choć był on jednym z najlepszych zawodników w tym sezonie i to nie tylko w Barcelonie, ale i na świecie. 

Lewandowski może spać spokojnie, choć prasa co chwilę spekuluje o pozyskaniu jego następcy, który posadziłby Polaka na ławce rezerwowych. Jednak w obecnej sytuacji budżetowej klubu nie ma na to szans. Natomiast los Szczęsnego uzależniony jest od Inakiego Peny. Jeśli Katalończykom uda się sprzedać tego bramkarza, to pewnie Polak dostanie ofertę przedłużenia umowy. Jest bowiem opcją bardzo wartościową i pod względem sportowych jak i finansowym.  

Więcej o: