Nie trzeba nikogo przekonywać o tym, jak ważną postacią dla Barcelony jest Lewandowski. Od momentu przybycia do Katalonii strzelił dla "Blaugrany" 99 bramek. W tym sezonie do siatki trafił 40 razy w 48 meczach. Jest liderem klasyfikacji strzelców w LaLiga (25 bramek) oraz wiceliderem w rozgrywkach Ligi Mistrzów (11 goli, za kolegą z klubu Raphinhą).
Pomimo 37 lat na karku Lewandowski do niedawna cieszył się też znakomitym zdrowiem, a kontuzje w tym roku się go nie imały. Ta sytuacja z czasem zaczęła jednak ulegać zmianie. Lewy w ostatnich tygodniach narzekał na kilka mniejszych urazów, które wprawdzie nie wykluczały go z gry, ale sprawiały dyskomfort.
Dramat nadszedł w meczu 32. kolejki LaLiga, który Barcelona rozgrywała z Celtą Vigo. Fani z pewnością na długo zapamiętają to spotkanie, gdyż ich zespół ze stanu 1:3 zdołał doprowadzić do zwycięstwa 4:3. Jednak mimo wszystko nie będą mieli z tym meczem wyłącznie miłych wspomnień, ponieważ ich główny napastnik doznał kontuzji. Trener Hansi Flick wprawdzie nie powiedział, jak długa przerwa czeka Polaka, ale wstępne przewidywania hiszpańskich mediów mówią o absencji trwającej około trzech tygodni. Oznacza to, że "Lewy" nie zagra we wtorkowym spotkaniu z Mallorką, opuści finał Pucharu Króla z Realem Madryt i prawdopodobnie nie wystąpi w pierwszym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów z Interem Mediolan.
Być może absencja Lewandowskiego nieprzypadkowo zbiegła się w czasie z nasilającymi się plotkami o tym, że Barcelona szuka nowego napastnika, który miałby zasilić drużynę od przyszłego sezonu.
Jak donosi włoski "Tuttosport", "Blaugrana" ma być zainteresowana Moise Keanem. 25-latek to ciekawy przypadek. W środowisku od dawna mówiło się o jego sporym potencjale. Problem w tym, że sam zainteresowany nie sprawdził się w Evertonie, gdzie w 39 meczach strzelił raptem 4 gole. Następnie w miarę nieźle poradził sobie na wypożyczeniu w PSG (17 bramek w 41 spotkaniach), po czym okazał się rozczarowaniem, gdy na stałe przeniósł się w 2023 roku do Juventusu. W barwach "Starej Damy" strzelił 22 bramki w 123 grach, więc trudno dziwić się, że klub za 13 milionów euro bez żalu oddał go do Fiorentiny.
W nowym miejscu Kean jednak odżył. W 39 spotkaniach zaliczył aż 23 trafienia. Walczy o koronę króla strzelców w Serie A (ma 17 bramek w lidze, do Mateo Reteguiego traci 6 goli). Wprowadził też Fiorentinę do półfinału Ligi Konferencji, bo dzięki jego bramce zespół uniknął kompromitacji ze słoweńskim Celje.
Dobra postawa Włocha w tym sezonie sprawiła, że zainteresowanie nim wzrosło. Kilka tygodni temu mówiono, że chce go pozyskać Newcastle, jednak obecnie "Tuttosport" informuje, że do grona klubów walczących o Keana dołączyła Barcelona. Pytanie, czy pozwoli jej na to finansowe fair play, gdyż prezes Fiorentiny Rocco Commisso zdradził, że Kean posiada zapisaną w kontrakcie klauzulę odstępnego w wysokości 52 milionów euro.
Z drugiej strony katalońskie media donoszą, że Barcelonie aż tak bardzo nie spieszy się do pozyskania nowego napastnika. Aktualnie kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego w zespole zastępował będzie Ferran Torres, a trener Flick przewiduje wystawienie na pozycji "dziewiątki" także Daniego Olmo. Poza tym Hiszpanie twierdzą, że Polaka stać na rozegranie jeszcze jednego dobrego sezonu, wobec czego priorytetem klubu w najbliższym okienku transferowym ma być pozyskanie nowego prawego obrońcy, a temat nowego napastnika może jeszcze poczekać.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!