Wojciech Szczęsny dla FC Barcelony stał się swego rodzaju talizmanem. Odkąd na początku tego roku trafił do wyjściowego składu, drużyna nie zaznała jeszcze porażki. Spora w tym zasługa samego bramkarza, który w 16 meczach zachował aż osiem czystych kont. Do tego popisał się kilkoma kluczowymi interwencjami, a wyjazdowy mecz z Benficą w Lidze Mistrzów był jego absolutnym popisem. Czy jednak to wszystko wystarczy, by zachować pozycję numer jeden?
To pytanie coraz częściej zadają sobie kibice FC Barcelony. A wszystko w związku z informacjami na temat Marca-Andre ter Stegena. We wrześniu w spotkaniu z Villarrealem nabawił się on kontuzji kolana, przez którą miał stracić cały sezon. Do dyspozycji trenera może być jednak już niedługo. - Niemiecki bramkarz może zacząć pojawiać się w treningach grupowych od drugiej połowy kwietnia, jeśli wszystko przebiegnie dobrze - donosi kataloński dziennik "Sport".
Czy zatem ter Stegen od razu odzyska miejsce w wyjściowej jedenastce? Ostatnio taki scenariusz wykluczyli dziennikarze "Asa". Podobnego zdania jest także "Sport". - Flick niejednokrotnie dawał jasno do zrozumienia, że Szczęsny jest numerem jeden i na razie decyzja się nie zmieniła i nie zmieni się, nawet jeśli ter Stegen wróci wcześniej - piszą wprost. - Bramkarz jest pewien, że zakończy ten sezon jako piłkarz wyjściowego składu i otrzyma propozycję, aby kontynuować grę przez kolejny rok - dodają.
A skąd w ogóle taka pewność? Według dziennikarzy ter Stegen trafił po prostu na niezbyt dogodny moment na zmiany. - Flick podjąłby ryzykowną decyzję o wystawieniu go do wyjściowego składu, gdy stawką jest mistrzostwo La Liga i hipotetyczny finał Ligi Mistrzów. Chodzi o to, aby w tym sezonie niczego nie zmieniać i dopiero od przyszłego sezonu wszystko zacząć od zera - wyjaśniają.
Wygląda również na to, że Wojciech Szczęsny do końca sezonu będzie miał niemal gwarancję gry w Lidze Mistrzów. A przynajmniej nie powinien stracić miejsca w składzie na rzecz ter Stegena. - Przepisy Ligi Mistrzów uniemożliwiają Niemcowi grę, chyba że Polak zostałby wyrejestrowany, ale taki ruch na razie nie jest brany pod uwagę - przypomina "Sport".