Do 72. minuty meczu Atletico Madryt - FC Barcelona wydawało się, że gospodarze pokonają drużynę Hansiego Flicka. Atletico prowadziło 2:0 po golach Juliana Alvareza i Alexandra Sorlotha i nic nie wskazywało na to, by miało stracić zasłużenie wywalczoną przewagę.
Wtedy jednak niespodziewanie do gry wrócili goście. Raptem dwie minuty po bramce Sorlotha gola kontaktowego strzelił Robert Lewandowski. W 78. minucie do wyrównania doprowadził Ferran Torres, który razem z Lamine Yamalem trafił też w doliczonym czasie gry.
- Uczucia złości i frustracji wynikały z braku komfortu w meczu, ale ostatecznie pokazaliśmy się z najlepszej strony. Pierwszy gol Roberta był bardzo ważny tak samo jak ten Ferrana. Moja bramka i kolejna Ferrana przyszły już naturalnie - powiedział po meczu Yamal.
- Nie skupiałem się na tym, że brakowało mi goli. Wiedziałem, że jak zacznę strzelać, to w najważniejszych meczach. I jak na razie była to najważniejsza bramka, jaką zdobyłem dla Barcelony - dodał hiszpański skrzydłowy, dla którego to pierwszy gol w La Liga od 26 października i spotkania z Realem Madryt (4:0).
- Mimo wszystko uważam, że rozegraliśmy świetny mecz, a Atletico zdobyło dwie bramki z niczego. Ale to jest ich siła. Mają doskonałą ofensywę, która może zagrozić w każdej chwili. My jednak pokazaliśmy waleczność i niesamowitą mentalność - podsumował Yamal.
Na koniec Yamal wyjaśnił, dlaczego spóźnił się chwilę na pomeczowy wywiad. - Wspólnie świętowaliśmy w szatni i cieszyliśmy się chwilą. Teraz wszyscy rozjedziemy się na mecze reprezentacji, dlatego chcieliśmy wspólnie celebrować. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - powiedział Hiszpan.
Barcelona po 27 meczach ma 60 punktów i jest liderem La Liga. Drużyna Flicka ma tyle samo punktów co Real Madryt, który rozegrał jednak o jeden mecz więcej. Barcelona kolejne spotkanie rozegra 30 marca, kiedy podejmie Gironę.
Już 2 kwietnia Katalończycy wrócą do Madrytu na rewanż z Atletico w półfinale Pucharu Króla.